• Strona Główna
  • Karty Postaci
    • Twoja KP
    • Tworzone KP
    • Zaakceptowane KP
    • Nieaktywne KP
  • Gamemasterzy
    • Skye
    • Katsuya Senzaki
    • Vaya Vesper
    • Jesse Walker
    • Yare
    • Ryuichi Kagawa
    • Chester
    • Lena Hawk
  • Ważne Tematy
    • Poradnik dla Nowych
    • Regulamin Forum
    • System gry
    • Grywalne rasy
    • Główny wątek fabularny
    • Plan wydarzeń
    • Wstęp do fabuły
    • Wzór Karty Postaci
  • Szukaj
  • Toplisty
    • Top Lista gier PBF
    • TOP 100 PBF
  • Partnerzy
    • Wymiana Bannerów
    • Fora zaprzyjaźnione
Bleach OtherWorld PBF
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się

  Bleach OtherWorld PBF Świat Żywych Reszta Świata Ameryka Pn. Świątynia Majów, Meksyk

Rozpocznij wątek   
Świątynia Majów, Meksyk
Vash Offline
Dynamic Entriii >.< '.'
Ranga:

Kapitan dywizji specjalnej (Yawata)

Dane Osobowe Postaci

Imię: Vash
Nazwisko: Uchiha
Pseudonim: Kiiroi Senkō / Yellow Flash
Wiek: około 501 lat
Poziom Postaci: 18
Cecha duszy: Vizard-Arrancar
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Madara Uchiha/ Midori no akuma, John McClane


Broń Duchowa

Zanpaktou: Halco Blanco (25 lvl)

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Przeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Demon Szybkości
Specjalizacja II: Perfekcyjna Kontrola
Post: #1
07-09-2014 15:14 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21-09-2015 18:39 przez Skye.)
Meksyk kraj sąsiadujący ze Stanami Zjednoczonymi. Słynący z burrito, poncho, mariachi oraz z zabytkowych opuszczonych świątyń pozostałych po cywilizacji Majów.

Miejsce: Jedna z okolicznych przygranicznych opuszczonych świątyń Majów pośrodku gęstego lasu.

[Obrazek: 8r2m.png][Obrazek: 6i4y.png]
Themes:
Shiro Sagitsu - Blaze of Soul Reaper; Main theme
3 doors down - Kryptonite; Battle theme
AC/DC - Hells Bells; Inner hollow unleashed
Yasuharu Takanashi - Gekiha; Epic theme
Theme of Epicness @.@
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Vash Offline
Dynamic Entriii >.< '.'
Ranga:

Kapitan dywizji specjalnej (Yawata)

Dane Osobowe Postaci

Imię: Vash
Nazwisko: Uchiha
Pseudonim: Kiiroi Senkō / Yellow Flash
Wiek: około 501 lat
Poziom Postaci: 18
Cecha duszy: Vizard-Arrancar
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Madara Uchiha/ Midori no akuma, John McClane


Broń Duchowa

Zanpaktou: Halco Blanco (25 lvl)

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Przeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Demon Szybkości
Specjalizacja II: Perfekcyjna Kontrola
Post: #2
07-09-2014 15:18
Portal Dangai otworzył się wypełniając swym blaskiem mrok wnętrza świątyni. Nie minęła sekunda, gdy z portalu wyskoczyły blond włosy młodzieniec, trzymający pod pachą ciemnowłosego mężczyznę.

-No nie było w cale tak źle.

Rzekł z rozbawieniem blondyn, stawiając na ziemi swojego kompana.

-Bardzo zabawne Vash…

Skwitował ciemnowłosy Kotarou, nie podzielając wesołego nastroju byłego komandora Vasha Uchihy.

-Mówię poważnie, nieźle ci poszło jak na twój pierwszy raz.

Odpowiedział blondyn z szczerością w głosie, co natychmiast rozbroiło sceptyczne nastawienie Kiry do tej sprawy.

-Naprawdę?

-Tak, możemy pogadać o tym po drodze, im szybciej się stąd zmyjemy tym lepiej.

Odparł blondyn ruszając przed siebie. Kira bez najmniejszego cienia protestu podążył za Uchihą.

-Podczas mojego szkolenia, ja za pierwszym razem nie zabrnąłem tak daleko i gdyby nie mój mistrz, czyściciel zrobiłby ze….

Uchiha momentalnie urwał swoją wypowiedź, gdyż pomimo panującego w świątyni mroku dostrzegł postać i stanął jak wryty. Młodzieniec nie wierzył w to co widzi, stał przed nim on. Shinigami o czerwonych włosach, ten sam który wysadził w powietrze jego jedyne alibi. Dzięki wierze w jego istnienie nie popadł w obłęd. Po prawie stuleciu byłby skłonny przyznać, że może coś mu się przywidziało. Jednak w końcu widział go na własne oczy. Nieopisany wyraz zaskoczenia pojawił się na twarzy byłego komandora, w odpowiedzi czerwonowłosy zrobił to samo, co przy ich ostatnim spotkaniu. Uśmiechnął się zuchwale, po czym odwrócił się na pięcie i pobiegł bocznym korytarzem, w głąb świątyni.

-Kira zostań tutaj!

Po tych słowach młodzieniec rzucił się biegiem przez korytarz i błyskawicznie zlokalizował czerwonowłosego. Pędził za nim najszybciej jak potrafił, ale nie mógł go dogonić. Shinigami o czerwonych włosach zaczął wspomagać się shunpo mknąc w głąb korytarzy opuszczonej świątyni. Uchiha korzystając ze swojego shunpo ledwie nadążał za uciekinierem. Przez ostatnich kilka minut pędził na złamanie karku ledwie nadążając za zbiegiem, który na losowo wybranych skrzyżowaniach skręcał w raz w lewo raz w prawo co utrudniało pościg. Na jednej z krzyżówek korytarzy zbieg zatrzymał się, obdarzył młodzieńca zuchwałym uśmiechem i skręcił w lewo. Blondyn błyskawicznie znalazł się na skrzyżowaniu i skręcił za zbiegiem. Ku radości Vasha ten korytarz biegł prosto a na jego końcu świeciło się światło z będącego przed nim pomieszczenia. Po czerwonowłosym nie było najmniejszego śladu. Blondyn bez wahania pędził przed siebie i z impetem wpadł do pomieszczenia na końcu korytarza. W pomieszczeniu którym się znalazł nie było dalszych korytarzy. Pomieszczenie miało około 20 metrów kwadratowych powierzchni. Zbudowane z cegieł, które z biegiem lat przybrały zgniłozielony kolor. Poza wejściem przez które wpadł młodzieniec nie było żadnego innego wyjścia z tego pomieszczenia. Jaskrawe światło widocznie z korytarza biło od stojącej pośrodku dziwacznego stojącego marmurowego prostokątnego sarkofagu, właściwie niewielkiego okienka znajdującego się w jej górnej części. Po czerwonowłosym nie było najmniejszego śladu, bursztynowe oczy uważnie rozejrzały się po pomieszczeniu. W pewnym momencie młodzieniec dostrzegł uciekiniera z zuchwałym uśmieszkiem na twarzy przed tajemniczym sarkofagiem. Gdy ich spojrzenia spotkały się uśmiech czerwonowłosego poszerzył się. Nie czekając na reakcję Vasha, czerwonowłosy odwrócił się i wbiegł do wnętrza stojącego sarkofagu niczym duch. Zaskoczony takim obrotem sprawy blondyn ostrożnie podszedł do prostokątnego sarkofagu. A następnie ostrożnie pochylił się w kierunku niewielkiego okienka. Serce młodzieńca zaczęło walić jak młotem i przez chwilę miał wrażenie, że słyszy złowrogi pomruk. Były komandor zwalił wszystko na karb nerwów i nie odciągając tego momentu zajrzał przez szybkę. W środku ujrzał czerwonowłosego shinigamiego z zamkniętymi oczami otoczonego przez świecące z każdej strony jaskrawe światło. Młodzieniec bez namysłu szarpnął wieko sarkofagu, które nawet nie drgnęło. Po lewej stronie blondyn dostrzegł trzy kłódki broniące dostępu do zawartości sarkofagu. Uchiha podszedł do nich i jednym szybkim ruchem dobył swojego zanpaktou i wykonał płynne cięcie. Ku jego zaskoczeniu jego ostrze nie zdołało pokonać stalowych kłódek. Uchiha przymierzył się do ponownego cięcia w tym momencie odezwał sięznajomy mu głos:

- Jesteś tego pewien Vash?

Przez ponad sto lat ukrywał się przed karzącą ręką sprawiedliwości jaką było Gotei, nie znając odpowiedzi na dręczące go pytania. Teraz jedynie trzy nędzne kłódki dzieliły go od kogoś kto może udzielić mu odpowiedzi. Niepokój oraz troska jaką wykazał się teraz Falco nie zmąciły determinacji młodzieńca, który podziękował za troskę i dobitnie wyraził swoją pewność. Falco próbował jeszcze protestować, lecz młodzieniec nie chciał go słuchać, tak więc duch zanpaktou zaprzestał swoich starań i zamilkł. Po chwili ostrze młodzieńca zmieniło się w toporne ostrze i zaświeciło od nagromadzonej energii. W tym momencie Uchiha zamachnął się ponownie i ciął od góry przecinając w idealnie na pół wszystkie trzy kłódki. Coś zasyczało i wieko sarkofagu otworzyło się wylewając ze swojego wnętrza kłęby mglistej substancji. Na twarzy młodzieńca zagościł tryumfalny uśmiech, który nie trwał długo. Chwile po tym jak sarkofag się otworzył, ciało byłego komandora ogarnął paraliż. Na krawędzi sarkofagu pojawiła się dłoń a chwilę później reszta ciała czerwonowłosego wyłoniła się z wnętrza tajemniczej trumny. Czerwonowłosy wziął głęboki wdech po czym spojrzał na blondyna. W tym momencie stało się coś czego młodzieniec w życiu by się nie spodziewał. Czerwonowłosy shinigami zafalował niczym miraż i rozpłynął się zamieniając się w mglistą substancję. Gdy mgła się rozwiała oczom młodzieńca ukazała się zupełnie inna postać. Teraz stał przed nim wychudzony mężczyzna o wzroście około metra osiemdziesiąt. Mężczyzna ubrany był w dziwaczny czarny płaszcz, czarne spodnie, oraz czarny t shirt. Pomarszczona skóra na przedramionach oraz przebarwienia na łysej głowie świadczyły o tym iż ten gość najlepsze lata ma za sobą. Ciężko było stwierdzić ile dokładnie może mieć lat gdyż całą dolną część twarzy wraz z nosem skryta była pod dziwaczną i dość groźnie wyglądającą maską. Mężczyzna spojrzał się na Uchihę i w tym momencie były komandor zdał sobie sprawę, że nie może się ruszyć. Pod wpływem tego budzącego grozę a zarazem pustego spojrzenia ciemnych oczu, paraliż ogarnął ciało Uchihy. Chwilę później umysł młodzieńca wypełnił się szybką migawką obrazów. Gdy pokaz obrazów się zakończył zaskoczony młodzieniec zauważył, iż obserwuje podłogę, a jego głowę przeszywał potworny ból. Mało tego klęczał na kamiennej posadzce, ciężko dysząc a pot z jego czoła skapnął na podłogę. Tajemniczy mężczyzna podszedł do Uchihy wyciągając ku niemu dłoń. W tym momencie młodzieniec przestał dyszeć a jego usta poruszyły się wypowiadając jedno bezgłośne słowo „kłamstwo”. W odpowiedzi w umyśle Uchihy rozpoczęła się kolejna migawka obrazów. W tym momencie blondyn zerwał się z klęczek i błyskawicznie ciął na oślep po skosie swoim zanpaktou. Ostrze w locie nabrało rozpędu zmieniając się w toporne ostrze oraz rozbłysło błękitnym blaskiem od szybko nagromadzonego reiatsu. Temu zdarzeniu towarzyszył potworny dźwięk rozrywanego ciała. W powietrze wzbiły strumienie krwi, intensywnie ochlapując kamienną posadzkę. Uchiha nie był w stanie stwierdzić czy trafił swój cel, gdyż momentalnie po wyprowadzonym cięciu padł na ziemię obracając się na plecy. Jego zanpaktou wróciło do podstawowej formy. Dopiero, gdy leżał na podłodze dostrzegł stojącego nad nim tajemniczego mężczyznę. Jego tors był wręcz rozerwany przez zadany na oślep atak. Spojrzenie ciemnych oczu skupione było na zakrwawionych dłoniach i wyrażało jedynie zaskoczenie. Po chwili to spojrzenie przeniosło się na twarz leżącego na ziemi blondyna. Gdy tylko mroczne oczy napotkały twarz Uchihy ich wyraz się zmienił. Zaskoczenie zostało zastąpione przez tryumf i satysfakcję. Były komandor nie musiał widzieć twarzy mężczyzny by wiedzieć, że się uśmiecha, jego spojrzenie dobitnie to wyrażało. Ten widok spowodował pogłębienie się powagi na zlanej zimnym potem twarzy blondyna. Ból przeszywający jego skonie skutecznie uniemożliwiał reakcje na to co sądząc po minie mężczyzny miało teraz nastąpić. W tym momencie łysy mężczyzna padł na kolana a następnie z głośnym plaśnięciem jego ciało uderzyło o podłogę obok byłego komandora. Zlany zimnym potem były komandor leżał na podłodze ciężko oddychając przez kilka minut. W końcu uporczywy ból głowy miną. Uchiha obrócił się na brzuch a następnie odpychając się rękoma od podłoża podniósł się z wielkim trudem. Wstając blondyn spojrzał na leżące obok ciało mężczyzny. Jego pozbawiony iskry życia pusty wzrok nadal wyrażał satysfakcję. Ciarki przebiegły po plecach byłego komandora na ten widok. Sam pusty wzrok wyrażający satysfakcje nie przerażał Uchihy. To co wywołało ciarki to był fakt, że ten mężczyzna nadal miał uśmiech na twarzy. Vash to wiedział nawet nie widząc jego twarzy, jego spojrzenie doskonale wyrażało ekspresję twarzy zmarłego właściciela. Stojąc na równych nogach dopiero po chwili młodzieniec zdał sobie sprawę, że stoi w postawie bojowej ściskając w reku swój zanpaktou. Zupełnie jakby leżące przed nim ciało miało się nagle poderwać do ataku. Tak się jednak nie stało, Uchiha potrząsnął głową, schował swój oręż a następnie chwiejnym krokiem udał się w kierunku wyjścia.

No nieźle, był w świecie żywych zaledwie kilka minut a jeszcze nigdy nie był tak przerażony jak teraz. Sama podróż przez portal Dangai była nieprzyjemnym i stresującym przeżyciem i gdyby nie Vash całkiem możliwe, że Kira nigdy nie dotarłby do końca podróży. Kiedy Kira myślał, że najgorsze ma za sobą, nagle Vash kazał mu zostać w tym upiornym, skrytym w mroku tunelu katakumb, czy czegoś jeszcze bardziej przerażającego, po czym zniknął mu z pola widzenia, nim zdążył zaprotestować. Tym sposobem Kira Kotarou stał w mrocznym korytarzu oczekując na powrót swojego towarzysza podróży. Minuty, które spędził w sam w tym mroku ciągnęły się niemiłosiernie niczym godziny. Ciemnowłosego Kotarou zaczęła ogarniać panika, że Vash nigdy nie wróci i spędzi w tym korytarzu resztę swoich dni czekając na niego lub co gorsza pojawią się jacyś shinigami i oddadzą go w ręce sprawiedliwości. W tym momencie z mroku wyłonił się blond włosy Uchiha nieomal przyprawiając zamyślonego Kotarou o zawał serca i to już drugi raz w ciągu kilku tygodni.

-Jezu Vash… nie strasz mnie tak prawie się sfajdałem w spodnie. Jeśli zostawiłeś mnie tutaj tylko po to by mnie wystraszyć to przysięgam, że cię… Jezu co ci się stało!?

W połowie swojego wywodu ciemnowłosy Koratou dostrzegł w jakim stanie był blondyn. Ledwie stał na nogach, ciężko oddychał i wyglądał jakby nie spał ponad tydzień. Wyglądał zupełnie jak wtedy, gdy zmierzali do Gotei, wtedy był strzępkiem nerwów i niewiele brakowało, by się załamał pod ciążącą nad nim presją. Po perypetiach w jakie przeszli w Gotei nigdy więcej nie widział u byłego komandora, żadnego poddenerwowania tylko ten momentami irytujący uśmiech. Teraz Uchiha wyglądał gorzej niż wtedy i na dodatek jego szata ubrudzona była chyba krwią, w panującym tutaj półmroku nie miał pewności. Z uśmiechniętego sypiącego żarcikami wesołka zmienił się w istny wrak człowieka i to w zaledwie kilkanaście minut.

-J… j… jezu!!!! C…. co ci się u licha stało!?

-Nic…mi nie będzie tylko wynośmy się stąd… jak najszybciej…

Po tych słowach Uchiha zarzucił swoje ramie na barki Kiry i razem wspólnymi siłami opuścili wnętrze świątyni Majów w pobliżu jednej z Meksykańskich wiosek.
[zt]

[Obrazek: 8r2m.png][Obrazek: 6i4y.png]
Themes:
Shiro Sagitsu - Blaze of Soul Reaper; Main theme
3 doors down - Kryptonite; Battle theme
AC/DC - Hells Bells; Inner hollow unleashed
Yasuharu Takanashi - Gekiha; Epic theme
Theme of Epicness @.@
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Kuwabara Kazuma Offline
Power levels are total b*******t!
Ranga:

Freelancer

Dane Osobowe Postaci

Imię: Kazuma
Nazwisko: Kuwabara
Poziom Postaci: 21
Cecha duszy: "Pierwszy" Fullbringer
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Katsuya Senzaki, Koizumi Kisuke


Broń Duchowa

Fullbring: Ember Celica

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Geniusz
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Legendarny
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Potwór Reiryoku
Specjalizacja II: Perfekcyjna kontrola
Post: #3
13-12-2014 02:49 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30-12-2014 17:26 przez Kuwabara Kazuma.)
- Gdzie ja do jasnej cholery jestem?

Wyraźnie zdezorientowany głos japońskiego rudzielca rozległ się w okolicy zaginionej świątyni Majów, zapewne powodując równe wielkie zdziwienie w ewentualnych lokatorach co właśnie tliło się wewnątrz jego własnego umysłu. Kilka dobrych dni temu wyruszył z maleńkiej rozniesionej w drobny mak mieściny zwanej Riquel ku Brazylijskiej granicy z Chile. Nieprzerwanie przedzierał się przez najprzeróżniejsze chaszcze, przeszkody terenowe, nawet przez jakąś jaskinie... aż wreszcie nadział się nie na lotnisko, lecz jakiś zabytek klasy UNESCO.

- Nie no, serio... Co to za miejsce?

Ponownie rzucił w przestrzeń sens swojego poprzedniego pytania, w głębi swego ducha zastanawiając się po kim z własnej rodziny mógł odziedziczyć ten jakże parszywy zmysł orientacji. Opuszczając gościnną jaskinię zniszczonej sekty, Kuwabara głowę dałby że obrał dokładnie ten sam kierunek co koci zabójca zwany Maru. Z tegoż właśnie powodu spodziewał się, że lada moment dotrze do wspomnianego przez wkurwiającego blondyna transportu. A jednak przemierzał kolejne kilometry, mijały kolejne dni, a w zasięgu wzroku nie było widać nawet kawałka pasa startowego bądź najmniejszej awionetki. Zamiast tego miał przed sobą to - starożytną świątynie Majów, w której zapewne zginęła niejedna osoba z ręki jakiegoś odprawiającego rytuał kapłana. Tutaj na pewno nie znajdzie żadnej tabliczki wskazującej drogi do najbliższej cywilizacji, na pewno nie spotka żadnej osoby mogącej powiedzieć mu gdzie ma się udać, na pewno też nie spotka czegokolwiek na tyle przyjaznego aby pomóc jego strapionej duszy.

-¿Qué hay de nuevo, pelo rojo? ¿Te has perdido? ¿Necesitas ayuda?

Ale niestety nie oznaczało to jednak, że Kuwabara nie mógł spotkać wyjątkowo dziwnych rzeczy próbujących odgryźć jego rudą głowę. A właśnie z taką ewentualnością miał teraz do czynienia, co uświadomiło mu niewątpliwie dziwne zjawisko jakie było za jego plecami. Mówiący w niezrozumiałym, obcym języku przerośnięty T-rex w sombrero. Yep, jakby dzisiejszy dzień nie mógł być bardziej dziwny.

-No me digas que no se puede entender una sola palabra de lo que estoy diciendo. Hablas español? هل تتكلم العربية؟ Sprechen Sie Deutsch? Вы говорите России?

Kolejne niezrozumiałe słowa atakowały uszy Kuwabary, podczas gdy sam całokształt sytuacji nie pozwalał rudzielcowi podnieść szczęki z gleby. Stał właśnie na jakimś zadupiu przed Świątynią Majów, gdzie dawien dawno temu składano krwawe ofiary. Nie ukrywajmy, był zgubiony jak nigdy wcześniej w swym życiu. A przed nim właśnie stał jakiś T-Rex w meksykańskim kapeluszu płynnie biadolący najprzeróżniejszymi językami świata. Poziom pogwizdania całokształtu nie przebijał co prawda samego Riquel, jednak niewiele brakowało aby stężenie absurdu sięgnęło nowego rekordu.

- Ydych chi'n siarad Cymraeg? Você fala Português? Ok ... vamos tentar último recurso. Mówisz coś po Polsku?

- Weź mów jakoś po ludzku. Po JAPOŃSKU.

Jakkolwiek dziwnym zjawiskiem miał właśnie do czynienia rudzielec, należało chociaż spróbować podjąć jakiś kontakt. Bowiem nie ulegało wątpliwości, że Kazuma miał właśnie do czynienia z jednym z Pustych, który nieszczególnie z własnego wyboru przyjął taką a nie inną formę swego istnienia. Oczywiście, dziwne było że wiecznie głodna potępiona dusza nie spróbowała w pierwszej kolejności spróbować zjeść Kuwabarę... Jednak coś mówiło Japończykowi, że nie powinien się nawet przejmować, a co dopiero obawiać tego osobnika. T-Rex był zdecydowanie kilka lig niżej od turysty z dalekiego wschodu.

- Hey Martin! Ven aquí, tal vez usted puede hablar con este chico. Él no parece entender una palabra de lo que estoy diciendo. Y tengo la sensación de que nos va a matar a los dos si lo ponemos en marcha.

- Sie wissen, dass 36 verschiedene Sprachen und Sie können nicht mit ihm reden? Wer zum Teufel ist dieser Kerl?

Całkiem ciekawy okaz innego pustego odpowiedział na krzyk posiadającego kapelusz dinozaura, bowiem do kompletu z jakim teraz miał do czynienia Kazuma dołączył krab-nazista. Po czym rudzielec poznał upodobania tego nietypowego dla tej okolicy zwierzaka? Po jakże charakterystycznej czapce SS-mańskiej, swastyce nazistowskiej na jednej ze kończyn oraz twardym niemieckim akcencie.

- Sí ... Creo que él está hablando japonés o chino. Estabas en Japón una vez o dos veces, por lo que tiene más posibilidades entonces tengo.

- Seien Sie mindestens einmal im Fernen Osten, und jeder denkt, dass Sie diese Gelb verstehen ... Nun, lassen Sie uns versuchen. Czy mówić ty japońsku po?

- Tak, mówię po japońsku ja.

Odpowiedział przedrzeźniającą tonacją Kuwabara, w swym duchu bardziej podziwiając niżby denerwując się jak jego rozmówca brutalnie zarzynał gramatykę jego rodzinnego języka. Aż dziw brał, że gdzieś w tle nie było słychać rozpaczliwych bolesnych krzyków języka japońskiego.

-Wyśmienicie. Gadać my możemy się. Oczekujesz czego od tej lokalizacji?

-Emmmm.... - Jakże zgrabna odpowiedź padła z ust Kazumy, który zastanawiał się nad sensem wypowiedzianych przez kraba słów. Najwyraźniej gramatyka nie była jedyną słabą stroną tego typa, słownictwo bowiem także mocno leżało. - Errrmmm.... Nie oczekuję niczego. Szukam bardziej drogi do granicy z Chile. Granica z Chile, rozumiesz?

-Rozumiem. Tu nie być granica z Chile.

-Tego się domyśliłem bez większych problemów. - Żachnął się Kuwabra, nieświadomie uwalniając odrobinę własnej energii duchowej. - Liczyłem, że powiecie mi gdzie ona właściwie jest.

- Tu nie być granica z Chile. - Powtórzył szwabski krab odrobinę przestraszony brakiem opanowania rudzielca. - To Meksyk. Meksyk nie graniczyć z Chile. Dlatego nie być tu granica.

- THE FUCK!? - Wykrzyknął zaskoczony mężczyzna, ponownie nieświadomie uwalniając całkiem sporawą ilość własnej energii duchowej. Jakim cudem w przeciągu paru godzin dostał się w głąb terytorium Meksyku? Jakim gwizdanym sposobem zboczył aż tak bardzo z trasy obranej w małej mieścinie zwanej Riquel? Jakim gwizdanym sposobem miał teraz powrócić do własnego domu, skoro samolot jaki miał ich zabrać do domu dawno odleciał z lotniska? Na wszystkie pytania istniała tylko jedna odpowiedź - choroba wiedziała.

Aczkolwiek nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że Kazuma musiał jakoś wrócić chociaż do własnego rodzimego kraju. Wiele rzeczy zależało od wypłaty jaką miał dostać z konta szanownego Sir Arcadiusa Landegre, zaczynając od czynszu jaki musiał opłacić za własne mieszkanie, a kończąc zaś na oczekującym na zakup nowym samochodzie. Oczywiście gdzieś tam w tle przewijał się także obraz zaniepokojonej rodziny, lecz z jakiegoś powodu rudzielec jakoś nieszczególnie się nim przejmował. Może było to spowodowane wyłącznie tym, że od czasów niesamowicie niebezpiecznego wydarzenia jakim była apokalipsa zombie w Tokio, jego kontakt z rodziną ograniczył się wyłącznie do krótkiej rozmowy przez telefon w stylu "wszystko z nami w porządku, skontaktujemy się później". Ani jego rodzona siostra, ani jego własna matka nie chciały mu powiedzieć gdzie zasadniczo się znajdują - zgodnie jednak twierdząc, że zajęła się nimi tajemnicza Yawata do której należał. Ojciec nawet nie chciał słowem wspomnieć na temat tego, jakim cudem udało im się cało umknąć z oblężonego przez wojsko i nieumarłych miasta do względnego bezpieczeństwa. Słowem, na swój sposób mieli głęboko w poważaniu jego niepokój utrzymując jakieś dziwne tajemnice. Owszem, na odchodne pociął się ze starszymi nieźle, lecz nie uzasadniało to takiego zachowania. Dlatego też Kazuma obecnie czuł się nawet zobowiązany, aby się zbytnio nie przejmować ich zmartwieniami.

-Ciekawe którędy do granicy z USA?

Spytał po stosunkowo długiej chwili zastanowienia nad swymi dalszymi poczynaniami. Skoro był już w wyjątkowo parszywej sytuacji jaką jest zgubienie się na terenie całkowicie nieznanego sobie kraju, to chociaż wypadałoby wyciągnąć z niej jak najwięcej cennego doświadczenia jak to tylko było możliwe. Radzenie sobie z barierą językową było niewątpliwie pierwszą cenną zdolnością jaką mógł wywlec z całego absurdu w jaki się wpakował, praktyczne doszlifowanie swego języka angielskiego w niedalekiej przyszłości drugą, zaś sama sentymentalna wartość wielkiej przygody było samo w sobie nieocenione. Może dlatego Kuwabara mimo wszelkich potencjalnych problemów ochoczo przyjął taki, a nie inny rozwój wydarzeń?

- Możemy Cię poprowadzić.

- Słucham? - Zapytał zaskoczony Kazuma, najwyraźniej sądząc że jego słuch mocno go zawiódł.

- Możemy Cię poprowadzić ku granica USA. Pierro zna drogę, nie potrafi mówić po Waszemu. Ja tłumaczyć. Ty za nami iść.

- Aż tacy uprzejmi obaj jesteście? Wybacz, lecz nieszczególnie przychodzi mi wiara w Wasze dobre serca. Co chcecie w zamian?

- Przysługę w przyszłości.

- O cholera, nie ma nawet mowy. Ostatnią rzeczą jaką zrobię w życiu to zaciągnięcie długu wdzięczności u nazistowskiego kraba oraz meksykańskiego dinozaura. Poszukam sam tej pierdykanej granicy...

- Czekaj! - Rozległ się okrzyk kraba, któremu najwyraźniej nieszczególnie pasowało puszczenie rudzielca samopas - Równa wymiana! W zamian za poprowadzenie, ty pomóc nam się żywić...

- A to jeszcze lepsze. Może jeszcze powinienem załatwiać Wam obu jakieś specjalne sosy do dusz? Chyba jednak sam poszukam drogi, po tym jak Was obu zmiotę...

- Nie! My żywić się nie na zwykłych duszach! My żywić się innymi Pustymi!

- A to coś nowego.... kontynuuj.

- Jeśli znajdziemy inny Pusty, ty go osłabić, a my pożreć. Dzięki temu my będziem silniejsi, zaś Ty będziesz miał wskazywaczy drogi. Dodatkowo my pożerać twe pasywną energię duchową, aby nikt więcej Cie nie znalazł. Umowa?

- Niech będzie.

Odpowiedział po dłuższej chwili Kuwabara, dochodząc do wniosku przedstawiony w taki sposób pomysł pustych może miał jakąś rację bytu. Dzięki im przewodnictwu zdecydowanie mniej czasu spędzi szwendając się bezcelowo po Meksyku, a jeśli mówią prawdę na temat żywienia się innymi pustymi to populacja złych dusz drastycznie się zmniejszy. Co prawda przybędzie dwójka stosunkowo silnych potworów, lecz rudzielec spodziewał się że w swoim czasie i oni będą kwestią jaką zajmie się Gotei i Yawata. Dodatkowo, jeśli ta dwójka będzie w stanie przeżreć jego pasywną aurę... cóż, przynajmniej Kazuma nie będzie widoczny dla wszystkich z energią duchową z odległości paru kilometrów.

- To w którą stronę?


[zt]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
 


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Forum software by © MyBB 1.6.15 - Theme © iAndrew 2014
Tryb normalny
Tryb drzewa