• Strona Główna
  • Karty Postaci
    • Twoja KP
    • Tworzone KP
    • Zaakceptowane KP
    • Nieaktywne KP
  • Gamemasterzy
    • Skye
    • Katsuya Senzaki
    • Vaya Vesper
    • Jesse Walker
    • Yare
    • Ryuichi Kagawa
    • Chester
    • Lena Hawk
  • Ważne Tematy
    • Poradnik dla Nowych
    • Regulamin Forum
    • System gry
    • Grywalne rasy
    • Główny wątek fabularny
    • Plan wydarzeń
    • Wstęp do fabuły
    • Wzór Karty Postaci
  • Szukaj
  • Toplisty
    • Top Lista gier PBF
    • TOP 100 PBF
  • Partnerzy
    • Wymiana Bannerów
    • Fora zaprzyjaźnione
Bleach OtherWorld PBF
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się

  Bleach OtherWorld PBF Świat Żywych Reszta Świata Ameryka Pn. USA, Topeka

Strony (5): 1 2 3 4 5 Dalej »
Rozpocznij wątek   
USA, Topeka
Jesse Walker Offline
W weekendy nie odpisuję!
Ranga:

Freelancer

Dane Osobowe Postaci

Imię: Jesse
Nazwisko: Walker
Wiek: 26
Poziom Postaci: 18
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Orochi Kuchiki


Broń Duchowa

Fullbring: Inker

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Geniusz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Niewyobrażalna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Demon szybkości
Specjalizacja II: Arcymistrz manipulacji materią
Post: #1
30-08-2014 15:10 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23-06-2015 11:26 przez Roy Mustang.)
The Topeka State Hospital w naszym forumowym wszechświecie funkcjonuje po dziś dzień. Zbudowany w 1879 w Topeka w Kansas. Przez 135 lat swojej pracy, ośrodek dla osób psychicznie chorych zyskał narastającą reputację. Grono eskspertów uważało, że to był pionierski szpital w dziedzinie badań chorób psychicznych inni twierdzili, że był to jeden z najbardziej przerażających i okrutnych zakładów dla osób psychicznie chorych.

----------------------------------------------------------

Czasami powracaliśmy, niespodziewania i jakby bez powodu, do tamtego miejsca. Nie wiem, czy do tamtego dnia również, ale miejsce bez wątpienia często odwiedzaliśmy. Nie lubił tu przebywać, zdecydowanie wolał te pogodne dni. Dni pełne kolorów. Przechodzili wraz z mamą przez nowe drzwi, gdzie jej twarz promieniała, w blasku przyjemnego słońca. Trawa szumiała pod ich stopami, gdy spacerowali boso po bezkresnych łąkach, a jej blond włosy powiewały na wietrze. Uśmiechała się do niego, bardzo serdecznie, budząc w nim uczucie bezpieczeństwa. Nie pamiętał, kiedy czuł się tak ostatnio.
Latem chodzili na plażę, gdzie budowali domki z piasku. On bawił się swoimi zabawkami, brudząc nimi w mokrym od morskiej wody piasku, a ona siedziała na kocu obserwując go. Zawsze spożywali wspólne posiłki, w domku w lesie, wśród wysokich drzew, śpiewu ptaków i szumu liści. Szukał ojca, lecz mama mówiła mu, że on musi pracować. Wtedy przypominał sobie jego gabinet, i czasami wracali do tamtego zimnego miejsca. Bardzo chciał je opuścić, dlatego zabierał mamę i znowu szli gdzieś na spacer. Nie lubił krzyków, które dochodziły zza ścian.
Jesienią pogoda robiła się smutniejsza, ale w jego świecie nic nie było już smutne, a barwy jesienie tańczyły dookoła nich, gdy szli miejskim parkiem, otoczeni paletą barw upadających liści. To były najlepsze miesiące jego życia, a jednak czasem odnosił wrażenie, jakby dopiero kilka dni temu, przyjechał z ojcem do tamtego miejsca. Matka złapała go za tors i chwyciła na ramiona, przyciskając do klatki. Szybkim krokiem ruszyła przed siebie, sporadycznie odwracając się za siebie, jakby czegoś wypatrywała. Krzyżyk, który od niego otrzymała, zapiekł go w klatkę, jak tamtego dnia, gdy krzyknął, i przypomniał sobie, tamten dzień. Nie spodobało mu się to wspomnienie, i miał wrażenie, że świat znowu staje się szary, a liście nie są już takiego barwne.
I wrócili do pokoju. Posadziła go na krześle, skrzypiącym i mało stabilnym, jakby miało się zaraz rozsypać. To krzesło skrzypiało tak od lat, a nadal stało, dając za każdym razem to samo kruche wrażenie. Czuł, że jego matka się boi, ale tym razem nie odwiedził ich mężczyzna w bieli, nie zajrzał do nich również żaden stwór, widywali je też później, gdzieś w oddali, przechadzających się, lecz nie zwracających na nich uwagi. Rozmawiała z nim, ale usłyszał tylko skrawki, przypominające mu to co już słyszał. Jest wyjątkowy. Ona się jednak broniła, a krzyżyk piekł go coraz mocniej, włożył więc rękę pod koszulkę, chwycił go w dłoń i wyciągnął przed nią. Ona się odwróciła, a go już nie było, a mały chłopiec poczuł, cały świat, barw i cieni, krzyków i szeptów, a krzyżyk zabłysnął ponownie…


----------------------------------------------------------


Słońce powoli już zachodziło za horyzont, gdy na masywnym terenie instytutu pojawili się nowi, niespodziewani goście. Oczywiście, nie mieli zamiaru się tutaj zakwaterować, chociaż, gdyby dwójka z nich zacząła opowiadać o tym co wie, i widziało, zapewne by już ich nie wypuszczono.
Kapryśna pogoda tego dnia, splunęła na nich ulewnym i zimnym deszczem, niemniej powietrze było tu świeże, a tylko w nielicznych miejscach, podczas jego podróży, dało się wyczuć zalatujący z farmerskich włości zapach gnoju. Ci, którzy nie stąpali już po ziemi, jak ludzi, nie mieli tego problemu, oni czuli jednak coś innego...
Fuyuko znowu spotkał deszcz, ale w swoim życiu, zdawał się ją często prześladować, w najmniej odpowiednich momentach. Jej środek transportu podjechał pod centralny punkt instytutu, około piętnastu minut tuż po przybyciu Wolfa.
Wolf zmierzał długim brukowym pasem, ku białym frontowym drzwiom, znajdującym się w głównym budynku administracyjnym. Mógł zobaczyć zarys długiego szklaku budynków. Wschodni i zachodnie skrzydło, ciągnące się za drzewami, a nawet prowizoryczne boisko do baseballa. Sprowadziła ich tu energia, której cząstki nadal można było wyczuć, lecz ani jedni, ani drudzy, nie potrafili sprecyzować źródła rozbłysku. Nie wiedzieli kogo szukać, ani czego się spodziewać, więc jedyne co mogli zrobić to obrać właściwy kierunek.
Bogowie Śmierci od razu wpadli po kostki w gówno, na szczęście dla ich sandałów i białych skarpet, to była tylko rozmiękczona przez deszcz gleba. Błoto nic więcej. Przyciągał ich zapach śmierci, tej obecnej, oraz tej przeszłej, bardziej brutalnej i bolesnej. Smród, tak dobrze dla nich znany dobiegał ze wschodu, zza gęstych lasów, gdzie znajdował się przynależący do placów cmentarz. Chowano tam tych, których żywot zakończył się w na tych stalowych pryczach. Bogowie Śmierci szli od tyłu, od strony polanek, niewielkiego łukowego pasa drzew.

[Obrazek: nc6pKiCl.png]


Change everything you are | And everything you were | Your number has been called
Fights and battles have begun
| Revenge will surely come | Your hard times are ahead
Don’t let yourself down
| And don’t let yourself go | Your last chance has arrived
Best, you've got to be the best | You've got to change the world | And use this chance to be heard

Your time is now!


Jesse's suit: ON
front | head


Artificial Intelligence: A.N.Y.A.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Cry Wolf-S Offline
~Jestem "S" - Sad and Sorrow..
Ranga:

Niegdyś Stern Ritter "S"

Dane Osobowe Postaci

Imię: Przybrane: Scott
Nazwisko: Przybrane: Burshe
Pseudonim: Cry Wolf-S
Poziom Postaci: 13
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Ryunosuke Shinra


Broń Duchowa

Łuk: Katana Yamato

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Expert
Ilość Reiryoku: Ogromny poziom
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: 10lv. - Arcymistrz szermierki
Post: #2
30-08-2014 18:56 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30-08-2014 18:58 przez Cry Wolf-S.)
Elegancka i niezbyt czysta muzyka dochodziła ze starego i zdezelowanego radia staroświeckiej taksówki. Wolf siedzący w ciszy na tyłach samochodu trzymał wygodnie dłonie na swych kolanach, zerkając za niewielką szybę po prawej. Głowa od czasu do czasu podskakiwała mu na wybojach nierównej drogi, a gdyby tego było mało, dach od strony pasażera zaczął przeciekać od deszczu. Warunki już dość długiej podróży od lotniska nie należały do zbyt luksusowych. Cry chowając bilet lotniczy do kieszeni w płaszczu, ukradkiem zerknął w lusterko, akurat trafiając na spojrzenie wesołego prowadzącego.

Mam nadzieję, że muzyka nie gra zbyt głośno? - Zapytał mężczyzna w podeszłym wieku, uśmiechając się serdecznie do lusterka. Twarz miał zalaną tłuszczem, gęsty wąs ciągnął mu się od ucha do ucha, a na łysej głowie spokojnie spoczywała mu lekko pochylona beretka. - Jest w porządku. - Odparł krótko Wolf, poprawiając przy tym kołnierz przy karku. Cisza trwała jakieś dwie minuty, a kiedy wesoły taksówkarz ponownie prześledził wzrokiem tył samochodu, znów postanowił zagaić. - Więc co pana sprowadza do miejsca do którego się udajemy? Hehe... Przejechałem niemal pół świata i przyznam szczerze, że nigdy nie kierowałem się na ten zakład. - Pociesznie się uśmiechnął, trzymając mocno dłonie na kierownicy. - Przybywam w interesach. - Odrzekł rzeczowo Wolf, wyjmując z płaszcza malutką, złożoną parasolkę, którą to luźno położył na lewo od siebie. - Tak właśnie myślałem. Heh... nie często zdarza mi się wozić takie osobistości jak pan - Kierowca przetarł szmatką spoconą łysinę, jeszcze raz śrubując wzrokiem ubiór Quincy'iego.

W tym momencie pojazd zatrzymał się, a kiedy pulchny szofer zdążył w ogóle podliczyć cenę podróży, Cry wysiadł z taksówki, trzymając w ręku rozłożony już parasol. - Reszty nie trzeba. - Powiedział, wręczając facetowi dość sporą górkę pieniędzy w walucie tutejszego dolara. - Aou! M-mam poczekać na pana?! - Wykrzyczał zza okna pojazdu, machając niezdarnie ręką. - Proszę odjechać. Zatrzymam się tu na dłużej - Wsadził wolną dłoń do kieszeni, ruszając eleganckim krokiem wzdłuż brukowego pasa, ku białym frontowym drzwiom. - Znacznie dłużej. - Dodał w myślach, pijąc do energii, która to właśnie sprowadziła go w to miejsce. Czy to będzie Quincy? Miał taką nadzieję. W innym przypadku jeden dzień urlopu od pracy w drukarni i tak dobrze mu zrobi.

Po krótkim namyśle S ruszył spacerkiem w kierunku drzew, starając stąpać się tak, by nie ubrudzić sobie wypolerowanych butów.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Yasuhiro Offline
Sore o shūryō
Ranga:

Porucznik

Dane Osobowe Postaci

Imię: Yasuhiro
Nazwisko: Shura
Pseudonim: Hiro
Wiek: 102
Poziom Postaci: 12
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Skye, Ravel, Tsukuyo


Broń Duchowa

Zanpaktou: Hitodasuke

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Expert
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Brak umiejętności
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Arcymistrz wszelkiej broni
Post: #3
01-09-2014 10:39
Śnieżnobiały portal imitujący staromodne japońskie drzwi pojawił się na uboczu kompleksu szpitalnego Topeka. Pomimo, iż jarzył się nieprzeciętne jasnym blaskiem, zapewne nikt w okolicy nie mógł go dostrzec. Nawet nie dlatego, że potrzeba było posiadać chociaż minimalne pokłady energii duchowej w sobie. Druga dywizja wysyłając elitarny duet z "dziesiątki" zadbała bowiem o to, aby brama otworzyła się w miejscu nieuczęszczanym zbyt często. No i tak w istocie było. Czarnowłosy porucznik, Yasuhiro Shura, przeszedł przez próg, a jego stopy od razu zatopiły się w niewielkim błocie. Skwitował to jedynie grymasem niezadowolenia. Czego innego mógł oczekiwać, skoro desant w Seireitei przypuszczany był na grząską powierzchnię w trakcie ulewy. Postawił kilka kroków przed siebie, intuicyjnie szukając nieco twardszego podłoża. Stąpanie w błocie nie było niczym przyjemnym.
- Kuroshi - ta... - Zaczął mówić brunet do swej przełożonej z przyzwyczajenia używając oficjalnego zwrotu, lecz urwał w połowie. Przypomniało mu się, jak mu kazała do siebie się zwracać. - Saku. - Poprawił się. - Ostatnim razem wycieczki do Świata Żywych w celu zbadania aktywności jakiegoś reiatsu o mało nie przypłaciłem życiem, a ze mną i Vaya Vesper z jedenastego oddziału. Mam nadzieję, że teraz będziemy mieli nieco więcej szczęścia. - Stwierdził mimochodem, odgarniając przemoczoną już całkowicie grzywkę z twarzy. Zaczesał ją bardziej w górę, aby mu nie przeszkadzała.
Gdy kapitan ruszyła w którymkolwiek z kierunków, Yasuhiro dopiero podążył obok niej. Czekał na jej decyzję, choć swym spojrzeniem mierzył najczęściej dość rozległy kompleks budynków nieopodal. Obecność potężnej aury duchowej na terenie wielkiego szpitala psychiatrycznego nie zwiastowała nic dobrego.

[Obrazek: 2N8n698.jpg]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Saku Kuroshi Offline
Saku, historia
Ranga:

Kapitan X dywizji

Dane Osobowe Postaci

Imię: Saku
Nazwisko: Kuroshi
Poziom Postaci: 17
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Misaki


Broń Duchowa

Zanpaktou: Karasu no Shi ~

Atuty

Bujutsu: Expert
Hohou: Mistrz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Perfekcyjna kontrola
Post: #4
01-09-2014 21:59
Od podróży bramą senkai trochę boli głowa. W domu nie zdążyła obejrzeć do końca ulubionego serialu (a właśnie miała się dowiedzieć, czy Gigazoaur Dicknasus pokona Assatę Titsanovą!). Do tego wszystkiego wypiłowała paznokcie jedynie na lewej dłoni. Ale t o jest już, kurwa, przegięcie.

- Pieprzone niekompetentne dupki! Nie potrafią zrobić niczego porządnie, tępe gównosmary! Ja pierdzielę! - mniej więcej jeszcze z 13 innych wyzwisk poleciało w stronę debili, którzy postanowili otworzyć bramę prosto... w błocie. W końcu wzięła głęboki wdech, poprzysięgając w duchu zemstę. Z obrzydzeniem popatrzyła na swoje buty, kręcąc głową. Może zacznie nosić jakieś trapery? Kątem oka zerknęła w bok, przypominając sobie, że nie jest tu sama. Mrugnęła ze dwa razy oczami, przypominając sobie wiązanki sprzed chwili. Chyba... Trochę głupio. A, zresztą. Bez słowa ruszyła spokojnym, niepośpiesznym krokiem w stronę budynków. Nie widziała powodu, by biec. Zastanawiało ją, co dokładnie znajdą w tym miejscu. Takie rzeczy raczej nie są codziennością. Przez chwilę nawet zamyśliła się do tego stopnia, że nie zorientowała się, kiedy Hiro coś do niej mówił. Dotarła jedynie końcówka. "...ze mną i Vaya Vesper z jedenastego oddziału. Mam nadzieję, że teraz będziemy mieli nieco więcej szczęścia." Hę? Czyżby oni... HĘ?! Spojrzała dziwnym wzrokiem na porucznika.

- Ee... Tak. Mam nadzieję, że wszystko bedzie z wami w porządku. Życzę wam szczęścia... - odparła z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Nawet nie znała tej dziewczyny! Widziała tylko, jak byli na misji... Uh. - Ta Vaya... Nie znam jej za dobrze. - mruknęła pod nosem. Skupsięnazadaniuskupsięnazadaniuskupsięnazadaniu... Ugh.

[Obrazek: xTNXG5E.png][Obrazek: AbcO8MX.png]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Fuyuko Viken-Crowley Offline
Pikachu
Ranga:

Pikachu

Dane Osobowe Postaci

Imię: Fuyuko
Nazwisko: Viken-Crowley
Wiek: 29
Poziom Postaci: 16
Karta postaci: Tutaj.


Broń Duchowa

Fullbring: Fury of the storm

Atuty

Bujutsu: Zaawansowany
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Ponadprzeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Manipulacja materią
Post: #5
02-09-2014 13:30
Jakie to było zabawne, że w jej życiu ostatnio działo się tyle dziwnych rzeczy. Jak nie mignie jej jakiś czubek ubrany na czarno goniący jakiegoś potwora (oczywiście nikt prócz niej zapewne nie zdawał sobie nawet sprawy z tego wydarzenia), to jak na złość, ostatniego już dnia nim miała wrócić do domu, poczuła coś dziwnego. Na tyle dziwnego, że natychmiast zadzwoniła do pracy prosząc o kilka dni wolnego. Oczywiście nikt nie robił żadnych wielkich problemów, zważywszy na fakt iż poleciała do Kansas z jednym z ważniejszych klientów słuchając jakichś pierdół o odnawialnych źródłach energii i tłumacząc, że elektrownie wiatrowe to naprawdę świetny pomysł, ale w Japonii zdecydowanie lepiej sprawdzają się te pływowe. Odetchnęła z ulgą, kiedy już rozstała się ze swoim tymczasowym towarzyszem i pognała do wypożyczalni samochodów biorąc pierwszy z brzegu, byle jeździł. Miała chwilowy problem ze skrzynią biegów, jednak automat różni się od manualnej, ale nie zważając na przeciwności ruszyła w kierunku Topeki. Była pewna, że to stamtąd poczuła to "coś", a im była bliżej, tym bardziej była tego pewna. Ciekawość była jedną z jej głównych cech, które sprawiały, że ładowała się w tarapaty, ale tym razem miało być inaczej. Miało, ale czy będzie? Podkręciła jedynie radio zamykając otwarte w samochodzie szyby widząc zbliżający się deszcz i pomknęła w wyznaczonym przez swego rodzaju intuicję kierunku.
Wjeżdżając do centrum instytutu prędko znalazła miejsce odpowiednie do zaparkowania samochodu. Nie spieszyło jej się jednak, by wysiąść. Duże krople deszczu spływające po szybach wręcz śmiały się z niej, a wyobraźnia podsuwała do umysłu ich słowa "Cykor, cykor!". Odetchnęła głębiej i choć nigdy nie była "z cukru", zaczęła żałować, że nie ma parasola. Wzrokiem wyszukała jedynie najbliższy budynek opatrzony w miarę sensowym napisem w stylu "Administracja", wysiadła z samochodu i ruszyła w jego kierunku spokojnie, jakby krople deszczu nie robiły na niej zbyt wielkiego wrażenia. Musiała wykombinować jakąś historyjkę, którą wciśnie komuś na recepcji. Zaśmiała się cicho pod nosem dochodząc do wniosku, że przedstawienie siebie samej jako niepoczytalnej niekoniecznie dobrze może wpłynąć na jej wizerunek, jeszcze będą chcieli ją zatrzymać na dłużej. Mimo wszystko ułożyła w myślach ciąg pytań i odpowiedzi zmierzając w kierunku drzwi. Sprawiała wrażenie eleganckiej i dystyngowanej bizneswoman o włosach koloru tym razem dojrzałej śliwki. Lubiła tą nazwę, brzmiała zdecydowanie lepiej niż po prostu "fioletowy". Mimo wszystko będąc coraz bliżej przyspieszyła kroku, bo nasiąkający wodą damski garnitur robił się coraz cięższy i do tego zimny, brrr.

[Obrazek: ovJMlJg.png]

She has an idea - you should start running fast!

"(...)I shall rise, oh well I shall rise again and again(...)"

Fuyuko's theme | Fullbring | Thoughts | Everyone is able to fight | The truth
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Jesse Walker Offline
W weekendy nie odpisuję!
Ranga:

Freelancer

Dane Osobowe Postaci

Imię: Jesse
Nazwisko: Walker
Wiek: 26
Poziom Postaci: 18
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Orochi Kuchiki


Broń Duchowa

Fullbring: Inker

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Geniusz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Niewyobrażalna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Demon szybkości
Specjalizacja II: Arcymistrz manipulacji materią
Post: #6
07-09-2014 09:46 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-09-2014 09:56 przez Jesse Walker.)

"Ghosts"


Farba zaczynała kruszyć się w rogach białych frontowych drzwi, które wprowadziły mężczyznę do owalnej sali. Można było odnieść mylne wrażenie, gdyż ten pokój, zupełnie nie oddawała istoty miejsca do którego przybywali chorzy. Wydawał się spokojny, ciepły i pełen empatii. Wystrój był tradycjonalny, przynosząc odczucie cofnięcia się w czasie, a jednak drewniane ławki, postawione pod ścianami, olejne obrazy w starych ramach, i reszta mebli, wydawała się nie utracić z upływem czasu swojej świetności. Naprzeciwko wejścia znajdowały się drzwi, drewniane i masywne, oraz łukowe przejście na lewo do niewielkiego pomieszczenia połączonego z tarasem. Na prawo pół okrągłym oknie, po którym ściekały stróżki deszczu, znajdowała się mała okrągła sofa, a na lewo od niej, było kolejne przejście, z cieniu którego widać było schody na wyższe piętro. Przy tym wejściu stało dębowe biurko. Jak można było się domyśleć była to recepcja. Świadczyła o tym nie tylko metalowa tabliczka stojąca na biurku, ale również wywieszone na tylnej ścianie klucze, oraz szafki z dokumentami, kopertami, posegregowane w starych brązowych teczkach. Za ladą stała kobieta w średnim wieku, drobnej postury, o ciemnych słomiastych włosach, spiętych w kok, liźniętych pasem siwizny. Oczy, lekko senne, skryte pod powiekami, schowane za delikatnymi okularami, osadzonymi nisko na nosie, z delikatnym łańcuszkiem puszczonym za szyją. Czytała jakieś czasopismo, lecz gdy usłyszała zgrzyt zawiasów, podniosła wzrok, w tym samym czasie zamykają gazetę. Zrobiła krok w jego stronę.
– Dzień dobry, panu. – przywitała się z wyraźnym północnym akcentem. - W czym mogę pomóc?

----------------------------------------------------------

Cały kompleks widziany z lotu ptaka, przypominał płatowiec, z dwoma masywnymi skrzydłami, długim lecz cienkim ogonem, zakończonym kolejnymi lotkami. W tamtych czasach większość szpitali, czy instytucji leczniczych choroby psychiczne budowano w podobnym stylu. Dwójka Shinigami przemierzała podmokłe od ulewnego deszczu tereny zmierzając do najbliżej położonych budynków. Wschodnie skrzydło przeznaczone było dla kobiet, a najdalej wysunięte na wschód budynki określony był jako sekcja G.
Po kilku minutach zbliżyli się już znacznie do całego kompleksu, gdy nagle dobiegł ich krzyk dochodzący zza ich pleców. Z oddali, zza linii drzew, tam gdzie prawdopodobnie znajduje się cmentarz. Rozglądając się po całej polanie, w strugach lejącego się deszczu, zobaczyli przechadzającego się Hollowa. Bestia była wysoka jak żyrafa, lecz nieco w innych proporcjach, gdyż jej wzrost w przeciwieństwie do mieszkańca Afryki, generowały długie kościste nogi. Zza białej maski wychodziły masywne kły, a cały tułów był szaro czarny. Pusty szedł spokojnym krokiem przez łąki zmierzając w stronę gęstego lasu.
I nie był to jedyny przedstawiciel jego gatunku. Nie wszystkich można było zobaczyć, lub dostrzec w zaroślach, ale one tam były. Jeden siedział na masywnym, ceglastym, osmolonym, wysokim na czterdzieści metrów kominie, ustawionym w centralnej części. Pusty owinął się skrzydłami, jakby układał się do snu, otoczony gęstym ciepłym dymem. Puści wydawali się jednak nie zwracać na nich uwagi.
Do sekcji G można było wejść na różne sposoby, wszak zawsze można było wskoczyć przez okno, ale i drzwi tutaj nie brakowało, każdy budynek w segmencie miał swoje osobne wejście, jeśli nie od strony zewnętrznej, to od strony placu już zdecydowanie. Niemniej kompleks był tak obszerny, a ich informacje, tak niewielkie, że ciężko było ustalić linię startu.

----------------------------------------------------------

Fuyuko wbiegła do recepcji, zamykają za sobą białe drzwi. Strzepnęła z siebie krople deszczu, ale nawet te kilka kroków od własnego samochodu, nie powstrzymały deszczu od przemoczenia jej ubrania do suchej nitki. Nikogo jednak w pokoju nie było. Stoliki były puste, sofa również, a jedyne oczy jakie jej się przyglądały należały do osób z obrazów; dwóch lekarzy, matki z dzieckiem, a dalej były już tylko krajobrazy. Po kilku sekundach pod jej nogami nazbierała się spora plama wody, a jej wzrok uraczył jasny promyk słońca, który wpadł do pomieszczenia przez okna. Trzeba mieć cholernego pecha, gdyby poczekała kilka sekund dłużej, deszcz by jej nie zlał.
- O nie! – Dobiegł ją skrzekliwy, głośny głos ze schodów. – Patrzcie jaki bałagan! I ja muszę to teraz posprzątać, o my lord! Co mi przyszło na stare lata, robić za pomywaczkę!
Marudząca baba wzięła mopa z kubłem zza rogu i podjechała nimi pod jej nogi. Miała na sobie biały fartuch, ale nie wydawała się być lekarzem, co sugerowało, że pewnie wszyscy muszą tu chodzić w kitlu – Wybacz dziecko…
Słowa wypadły z jej ust w tej samych chwili, gdy szczota dosięgła podłogi zmierzają w stronę jej stóp, zaczęła czyścić podłogę, wycisnęła wodę z mopa, i szorowała ponownie. A gdy skończyła przyjrzała jej się uważnie.
- Och dziecko, tyś cała mokra! – darła się nawet, wtedy gdy mówiła coś na pozór serdecznego. – A słonko już przecież wyszło, jak tyś tak zmokła, dziecino? Usiądź, zaraz ci coś przyniosę!
Jej masywny gruby tyłek ledwo mieścił się w przejście między ladą ,a ścianą od recepcji. Czarnoskóra kobieta sięgnęła po papierowe ręczniki, i położyła je na ladzie dębowego stołu. Usiądź, zaraz ci coś przyniosę, powiedziała, ale widać się rozmyśliła. Oparła się o ladę, kładąc obrzmiałe piersi na niej, i odezwała się ponownie do młodej przybyszki. – Co cię tu sprowadza moja droga, jeśli to dłuższa wizyta to musisz założyć suche ubranie, gdyż w tym się zaraz przeziębisz! Wizytacja, czy szykować pokoik? Wtedy suche ubranie dostaniesz bardzo szybciutko!
Uśmiechnęła się grubo, z własnego żartu.

[Obrazek: nc6pKiCl.png]


Change everything you are | And everything you were | Your number has been called
Fights and battles have begun
| Revenge will surely come | Your hard times are ahead
Don’t let yourself down
| And don’t let yourself go | Your last chance has arrived
Best, you've got to be the best | You've got to change the world | And use this chance to be heard

Your time is now!


Jesse's suit: ON
front | head


Artificial Intelligence: A.N.Y.A.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Yasuhiro Offline
Sore o shūryō
Ranga:

Porucznik

Dane Osobowe Postaci

Imię: Yasuhiro
Nazwisko: Shura
Pseudonim: Hiro
Wiek: 102
Poziom Postaci: 12
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Skye, Ravel, Tsukuyo


Broń Duchowa

Zanpaktou: Hitodasuke

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Expert
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Brak umiejętności
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Arcymistrz wszelkiej broni
Post: #7
07-09-2014 11:32
Pech po całości od początku. Strugi deszczu, błoto pod stopami, kompleks zagadka z tajemniczym źródłem reiatsu przykuwającym uwagę nie tylko Bogów Śmierci, a do tego pani kapitan o wybiórczym słuchu. Shura spojrzał z lekkim niezrozumieniem na czerwonowłosą kobietę, u której boku szedł i zastanawiał się, o co właściwie jej chodzi. Parę sekund zajęło mu przetrawienie informacji, ale mimo wszystko to do żadnych konkretnych wniosków nie doszedł.
- Ale... - Zaczął dość spokojnym tonem, przedłużając głoskę, szukając słów, a nie chcąc zbyt długo milczeć. - Przecież my tylko walczyliśmy z Quincy'm... no i to, że byliśmy tam razem, to uratowało nas od pewnej śmierci... - Dodał, spoglądając nadal na Saku z pewną dozą niepewności. W zasadzie, to dlaczego miałaby im życzyć szczęścia?
Wziął głębszy oddech, spowalniając kroku, gdy zza ich pleców dotarł do nich właśnie przeraźliwy ryk Pustego. Tylko te istoty wydawały tak paskudne dla ucha dźwięki. Przynajmniej tym razem wiedziały, kiedy mają się odezwać, aby przerwać tę niezręczną rozmowę, która - znając ostatnie pasmo nieszczęść Yasuhiro - wróci. Brunet spojrzał najpierw na dość dużego w rozmiarach Hollowa, aby po chwili wyłapać jeszcze kolejnego z nich. Na pewno zostały tutaj zwabione energią spirytystyczną pochodzącą gdzieś z Topeki, ale dlaczego zachowywały się jak potulne zwierzaczki? Nie zareagowały w żaden sposób na obecność Shinigami, a zazwyczaj rzucały się do bezsensownego ataku, nie oceniając nawet własnych sił w starciu z nimi.
- Powinniśmy coś z tym prewencyjnie zrobić? - Zapytał, nadal patrząc się na grasujących w okolicy niechcianych przybyszów z Hueco Mundo. - Mógłbym się nimi zająć. - Chyba. Oczywiście zakładając, że mają do czynienia z Pustymi najniższej klasy, gdyż przykładowo Adjuchas mógłby już narobić mu kłopotów. Następnie spojrzał pytająco na kapitan Kuroshi. Co prawda to nie Hollowy były celem zadania, ale istniało prawdopodobieństwo, że potem ockną się i zaczną przeszkadzać.

[Obrazek: 2N8n698.jpg]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Cry Wolf-S Offline
~Jestem "S" - Sad and Sorrow..
Ranga:

Niegdyś Stern Ritter "S"

Dane Osobowe Postaci

Imię: Przybrane: Scott
Nazwisko: Przybrane: Burshe
Pseudonim: Cry Wolf-S
Poziom Postaci: 13
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Ryunosuke Shinra


Broń Duchowa

Łuk: Katana Yamato

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Expert
Ilość Reiryoku: Ogromny poziom
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: 10lv. - Arcymistrz szermierki
Post: #8
07-09-2014 22:26 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-09-2014 22:30 przez Cry Wolf-S.)
Wolf wkroczył do pomieszczenia przytułku, zgrabnie zamykając za sobą ciężkie i skrzypiące drzwi. Zaraz na wejściu złożył swą przemoczoną parasolkę, a następnie wcisnął ją elegancko pod pachę, poprawiając przy tym i tak już sztywny kołnierz płaszcza. Wyprostowany niemal na baczność przeleciał wzrokiem po miejscu do którego trafił, szybko orientując się, iż była to recepcja. Za ladą biura stała kobieta, która po wyglądzie sprawiała wrażenie ogarniętej oraz doświadczonej w swej branży. - Do takich ludzi zawsze lubiłem zakładać maskę. - Rzucił w swych myślach mężczyzna, niemal momentalnie celując ciepłym uśmiechem prosto po oczach recepcjonistki. - Często dostawałem coś w zamian. - Dokończył, stawiając kilka pierwszych kroków w przód.

- Dzień dobry, Scott Burshe z gazety Hot News. Bardzo mi miło.

Odezwał się sympatycznym i zarazem typowo wygadanym tonem, wyjmując z płaszcza wizytówkę firmy, dowód, a także niezbędne papiery do pokazania. Cry pracował w tej branży od lat. Nie tylko po to, by uchodzić za zwykłego cywila, lecz przede wszystkim dla cennych informacji. To do niego jako pierwsze trafiają rzeczy, na które warto zwrócić uwagę i pokazać światu. Brakło by mu palców u rąk, gdyby miał wyliczyć przypadki, które nie działy się z rąk zwykłego człowieka.

- Szukam właściciela tego ośrodka. Czy mogłaby pani skontaktować mnie szefem w celu prośby o udzielenie mi kilku informacji do gazety? Byłem umówiony telefonicznie.

Wcale nie był umówiony. Wymyślił to na poczekaniu. Specjalnie także zaznaczył o prywatnym umówieniu się przez telefon, by kobieta nie zaczęła szukać jego nazwiska na liście.

- Przybyłem tu kawał drogi. Prosto z Europy, heh.

Dodał tak pro forma pod maską typowego męczennika. Jeśli recepcjonistka wykona telefon do szefa, lub sama po niego ruszy, wtem być może oboje zlitują się nad zmęczonym facetem od wywiadu, godząc się na krótką rozmowę.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Fuyuko Viken-Crowley Offline
Pikachu
Ranga:

Pikachu

Dane Osobowe Postaci

Imię: Fuyuko
Nazwisko: Viken-Crowley
Wiek: 29
Poziom Postaci: 16
Karta postaci: Tutaj.


Broń Duchowa

Fullbring: Fury of the storm

Atuty

Bujutsu: Zaawansowany
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Ponadprzeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Manipulacja materią
Post: #9
08-09-2014 09:25
Rozejrzała się po pomieszczeniu już w tej chwili szukając jakiejś przyjaznej duszy, ale dostrzegła jedynie martwe spojrzenia obrazów i uspokajające obrazy. Aż ją ciarki przeszły widząc wymalowane wprawioną ręką spokojne płótna, bo nie wiedzieć czemu nigdy jej się nie podobały takie sceny i wprawiały ją w niepokój. Jakby coś za ramą obrazu się czaiło czekając tylko, aż się odwróci.
"Za dużo horrorów, za dużo horrorów" - pomyślała odwracają się na pięcie i ze zrezygnowanym uśmiechem pogroziła wpadającym przez okno promieniom słońca.
- To było specjalnie, wiem o tym...
Dopiero po chwili w pomieszczeniu ktoś się pojawił. Słysząc słowa "O nie!" odwróciła się prędko w kierunku głosu malując na twarzy przepraszający, nieco nieporadny wyraz, który miał sprawić, że kobiecina zmięknie i nie przypierdzieli jej trzymanym przez siebie mopem. Fuyuko mówiła płynnie, ale dziwnego akcentu nigdy w pełni się nie ukryje, dobre ucho mogło wychwycić dziwaczne brzmienie, którego kobieta nawet nie starała się zmieniać twierdząc, że dodaje jej uroku i wiarygodności.
- Najmocniej przepraszam, wychodzi na to, że mam naprawdę ogromnego pecha, jeśli chodzi o deszcz. Ledwie wysiadłam z samochodu już lało, a gdy tylko wbiegłam do budynku, puf! I deszczu nie ma.
"Usiądź - ta, jasne" - pomyślała czując, że spodnie przykleiły jej się do zadka w taki sposób, że siadanie na czymkolwiek było niewskazane. Mimo faktu, że czarnoskóra rozmyśliła się po drodze Fuyuko podeszła do niej z wdzięcznością przyjmując tych kilka papierowych ręczników i wytarła nimi twarz. Chociaż tyle.
- Szykować pokoik, zabawne - zaśmiała się z żartu kobiety i pokręciła głową wprawiając w ruch fioletowe włosy -Żadna wizytacja droga pani, chociaż nie ukrywam, że chciałabym się tu nieco rozejrzeć. Szukam odpowiedniego miejsca dla mojej ciotki. Od śmierci wujka trzy lata temu jest z nią coraz gorzej, twierdzi, że go widzi jak sobie parzy kawę rano, że wychodzi do pracy, rozumie pani? To ledwie ułamek, za nic nie chce nas słuchać, a lekarz zasugerował umieszczenie jej w jakimś ośrodku. Polecił ten, więc jestem. Jeśli to nie problem chciałabym tu zostać na kilka dni, oczywiście zapłacę za pobyt. Naprawdę nam zależy na doskonałej opiece, kobieta nie jest jeszcze stara, potrafi o siebie zadbać, ale ostatnio wybiegła za "mężem" na ulicę niosąc mu kanapki do pracy, o których zapomniał i o mało co nie wpadła pod samochód. Jak pani myśli? Są jakieś szanse?
Ostatnie słowa przepełnione były nadzieją, gorącą prośbą, do tego wyglądała jak zmokła kura, co powinno jeszcze bardziej zmiękczyć serce kobieciny. Fuyuko nie była pewna, czy to zadziała, zawsze mogła jeszcze odegrać scenkę, jeśli to nie poskutkuje, ale miała nadzieję, że tym razem skończy się tylko na rozmowie.

[Obrazek: ovJMlJg.png]

She has an idea - you should start running fast!

"(...)I shall rise, oh well I shall rise again and again(...)"

Fuyuko's theme | Fullbring | Thoughts | Everyone is able to fight | The truth
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Saku Kuroshi Offline
Saku, historia
Ranga:

Kapitan X dywizji

Dane Osobowe Postaci

Imię: Saku
Nazwisko: Kuroshi
Poziom Postaci: 17
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Misaki


Broń Duchowa

Zanpaktou: Karasu no Shi ~

Atuty

Bujutsu: Expert
Hohou: Mistrz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Perfekcyjna kontrola
Post: #10
09-09-2014 18:40
Przez chwilę nie była pewna, czy powinna się cieszyć, czy martwić, że jej porucznik jest tak niekumaty. Zaśmiała się głośno, czochrając z wyraźnym rozbawieniem włosy Hiro. Trochę tak, jakby był małym dzieckiem, a ona wielce dorosła - to też jej się zresztą nie zgadzało. Mruknęła przy tym tylko do siebie, niemal niesłyszalnie "rany, co z niego wyrośnie". To chyba była kolejna cecha zarówno Hiro, jak i Ririego. Ale co zrobić...

- Grunt, że oboje żyjecie. - odparła, tym razem na głos, wyraźnie kierując słowa do Shury - Quincy? Może to dziwne, bo ponoć jestem kapitanem, ale nigdy nie miałam okazji żadnego spotkać... Może to dlatego, że rzadko bywam w świecie żywych? Hm... - Saku zamyśliła się na chwilę, jakby analizując coś, po czym uśmiechnęła jeszcze weselej - Jaki był ten konkretny? - spytała po chwili, wyraźnie zaciekawiona tematem.

Niestety jednak, niewiele kroków dalej już zaczęły pojawiać się raczej nietypowe elementy krajobrazu. Hollowy, które pojawiły się nie wiadomo skąd, zdecydowanie były nie w formie. Przecież... Chyba powinny ich zaatakować, prawda? To zastanowiło przez chwilę Saku. Coś tu nie pasowało. Zmarszczyła lekko brwi.

- Nie jestem pewna, czy powinniśmy je od razu niszczyć... Chciałabym się najpierw przyjrzeć im z bliska. Chyba są w jakimś... Transie, nie wiem. Może znajdziemy tam coś, co nakieruje nas jakoś na tę sprawę? - wyraźnie nie byłą pewna tego, co mówi. Z jednej strony, jej obowiązkiem jako shinigami powinno być natychmiastowe zniszczenie tego skupiska. Coś jednak nie dawało jej spokoju. Ten ogromny potwór przecież przybył z cmentarza. Czyżby był duszą jakiegoś pacjenta w tym szpitalu? Czemu jednak zachowują się jak w transie? Uhh. Po prostu skierowała się w stronę tych bestii. Nawet nie próbowała ukryć swojej energii duchowej ani kombinować z ukryciem się. Uznała, że gdyby miały ją zaatakować, zrobiłyby to już wcześniej. Natomiast jeśli zaatakują, wtedy się ich pozbędą - raczej nie byłaby to ciężka walka.

[Obrazek: xTNXG5E.png][Obrazek: AbcO8MX.png]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Jesse Walker Offline
W weekendy nie odpisuję!
Ranga:

Freelancer

Dane Osobowe Postaci

Imię: Jesse
Nazwisko: Walker
Wiek: 26
Poziom Postaci: 18
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Orochi Kuchiki


Broń Duchowa

Fullbring: Inker

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Geniusz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Niewyobrażalna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Demon szybkości
Specjalizacja II: Arcymistrz manipulacji materią
Post: #11
12-09-2014 10:04 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12-09-2014 10:05 przez Jesse Walker.)

Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa, kłamstewka. Czego jednak można było się spodziewać po osobie, noszącej kłamstwo jak wiosenną kurtkę. Kobieta spojrzała na niego bez wyrazu, ale nie było w tym spojrzeniu nic z podejrzenia, wszak skąd mogłaby je wziąć. Pokiwała tylko głową w akceptacji i zrozumieniu. Kobieta zgodnie z procedurą, praktykowaną od tak wielu lat, że zapomniała jej dokumentacyjne początki, chwyciła za słuchawkę telefonu znajdującego się pod blatem, i wdusiła numer jeden.
- Dzień dobry – rozpoczęła. – W recepcji czeka na Doktora gość z Europy. Nazywa się Scott Bursh, jest z gazety Hot News. Chciałby przeprowadzić wywiad mówi, że jest umówiony. – Odczekała chwilę, zapewne czekając, aż sam dyrektor placówki sprawdzi w swoim kalendarzyku, czy nie ma żadnych spotkań. – Nie wiem, tak podaje. Yhym… Dobrze, rozumiem. Do widzenia.
Odłożyła słuchawkę. Zwróciła na lewo po blacie, w stronę wielkiej oprawionej w skórę księgi, przypominającą prastare tomisko. Otworzyła je, a po dwóch przewrotach kartek, znalazła ostatnie wpisy.
- Wpisze pan się... – poprosiła, podając długopis. Znajdowały się tam cztery tabelki, podpisane równo; imię, nazwisko, data, cel wizyty, podpis. Gdy mężczyzna skończył skrobać po kartce, zamknęła księgę ze sporym hukiem, podała identyfikator z napisem „Visitor”, i wskazała na drzwi znajdujące się po jej lewej stronie. – Pójdzie pan cały czas prosto, aż przejdzie prze dwa przedsionki, a potem po schodach do góry, drzwi dyrektora są na prawo, oczekuje pana.
Gdy przeszedł przez drzwi zastał go niezadługo korytarz, swoim surowym wystrojem bardziej przypominał szpital, niż pierwsza sala. Na końcu korytarza, od którego oczywiście odchodziło kilkoro drzwi znajdowały się kolejne drewniane wrota, a za nimi nawet zapach się zmienił. Słychać było delikatne stękania i krzyki dobiegające z nieokreślonych kierunków. Widział wiszące nad drzwiami tablice po lewo i prawo; „Sekcja żeńska”, „Sekcja męska”, a po kilkunastu krokach dostrzegł, że wyczekuje go mężczyzna w bieli. Osiwiały mężczyzna z wysokim czołem, miał około sześćdziesięciu lat, a na jego długim nosie leżały masywne okrągłe okulary. Z założonymi rękoma za plecami, lekko przygarbiony, wyczekiwał dziennikarza z nieznanej gazety.
- Panie Burshe, nazywam się dr Jeremiah Naehring. – Zanim jednak postąpił kroku w jakimkolwiek kierunku, przetarła palcami oczy w wyraźnym zmęczeniu. – Powiem wprost, mam was już powoli dość. O tej sprawie można przeczytać już nawet w prasie śmieciowej. - Wskazał na stolik z gazetami. - Pana wizyta jest mi zupełnie nie na rękę, zwłaszcza gdy sugeruje pan, że jest umówiony, gdy to oczywiście nie prawda. Oboje to wiemy. Policja zajmuje się tą sprawą, ale nic nie udało im się ustalić, rozumie pan? Jeśli więc to jest cel pana wizyty, to traci pan czas.
Odczekał chwilę na dalsze wyjaśnienia, gdyby jednak okazały się prawdziwe, a dalsze kłamstwa pogrążyłyby tylko jego wiarygodność, poprosiłby go, aby tu poczekał, aż ktoś po niego przyjdzie i odprowadzi go do wyjścia.

----------------------------------------------------------

Shinigami podeszli w stronę wysokiego hollowa, krążącego po pustkowiach, jakby faktycznie opanował go dziwny trans. Dosłownie stanęli pod jego nogami, on jednak nadal nie reagował, może ich zwyczajnie nie widział, wszak byli dla niego jak małe kotki wijące się między nogami. Oni go minęli, gdyż ich cel znajdował się znacznie dalej. Dosłownie po piętnastu minutach przeprawy przez wydeptaną leśną ścieżkę, zaczynali odczuwać narastającą energię istot z Hueco Mundo. One były dosłownie wszędzie, jakby potężny rozbłysk energii, przywołał również ich. Ich spokój był jednak zastanawiający, chociaż nie mieli pojęcia co go wywołuje, musieli mieć się na baczności.
Cmentarz był ponury, skąpany w cieniu wysokich drzew i spadających kropli deszczu. Białe nagrobki zawsze wyróżniały amerykańskie cmentarzyska, ale ten zupełnie ich nie przypominał. W większości wypełniony masywnymi grobami, lub kamiennymi nagrobkami, a w kilku punktach cmentarza stały duże masywne rodzinne grobowce. Grobowce oświetlił niespodziewanie blask rozszalałego pioruna biegnącego we wściekłym galopie po niebie, poszerzając pole widzenia o kilkanaście metrów. Gdy wszystko zaszło ponownie zasłoną deszczu, nie mieli pewności, czy dobrze widzieli to co widzieli, czy był to zaledwie omam, jednak drugie uderzenie wszystko potwierdziło. Zobaczyli kobietę z małym dzieckiem u boku, ubranych w letnie ciuchy, którzy wchodzili do jednego z grobowców. Wyglądali tak spokojnie, jakby nie dostrzegali wzmagającego się deszczu, zupełnie odcięci od rzeczywistości.
----------------------------------------------------------

Spojrzała za okno, a potem na młodą dziewczynę, patrząc jak to wyciera swoje mokre włosy i twarz. Odpowiedziała krótko, na krótka uwagę dotyczącą deszczu. – A mi się wydawało, że było słonecznie przez cały dzień.
Potem poleciała ckliwa, kłamliwa historia. Czy wszyscy tu dziś muszą kłamać? Czarnoskóra kobieta pokiwała głową w zdumieniu i rozpaczy pokazując, że praca w miejscu przepełnionym bólem i cierpieniem, niezrozumieniem i szaleństwem, nie utraciła swej empatii słuchając ludzkich historii. Wtedy młoda translatorka, mogła poczuć, że jej bliżej celu, a gruba rybka złapała przynętę.
- Więc jednak będzie pokoik… tyle, że z oknami. Nie martw się, dziecko, na pewno twoja ciotka znajdzie tutaj spokój i pomoc.
Kobieta przygotowała wszelką dokumentację, rezerwację, kluczyk, identyfikator, poprosiła o wpis do księgi, a dalej już poinformowała o kosztach, oraz pokazała na mapie za nią, gdzie znajduje się hotel dla gości. Znajdował się na lewo od żeńskiej sekcji. Dość spora rezydencja z czerwonym dachem. To właśnie tam swój pokój dostanie Fuyuko. Pokój nr 1032.
- A teraz powiedz, kochanie, czy chciałabyś ulokować się w pokoju, rozpakować, zmienić te mokre ciuchy, a potem obejrzeć ośrodek, czy nie chcesz tracić czasu? Mogę wysłać kogoś z twoimi bagażami, i zawołać jakiegoś przystojnego pielęgniarza, który cię oprowadzi. Hm? – Uśmiechnęła się serdecznie, z iskrą sprośności w oczach.

[Obrazek: nc6pKiCl.png]


Change everything you are | And everything you were | Your number has been called
Fights and battles have begun
| Revenge will surely come | Your hard times are ahead
Don’t let yourself down
| And don’t let yourself go | Your last chance has arrived
Best, you've got to be the best | You've got to change the world | And use this chance to be heard

Your time is now!


Jesse's suit: ON
front | head


Artificial Intelligence: A.N.Y.A.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Yasuhiro Offline
Sore o shūryō
Ranga:

Porucznik

Dane Osobowe Postaci

Imię: Yasuhiro
Nazwisko: Shura
Pseudonim: Hiro
Wiek: 102
Poziom Postaci: 12
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Skye, Ravel, Tsukuyo


Broń Duchowa

Zanpaktou: Hitodasuke

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Expert
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Brak umiejętności
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Arcymistrz wszelkiej broni
Post: #12
12-09-2014 20:39
Podejście tej czerwonowłosej partnerki na misji Yasuhiro było zgoła odmienne od poprzedniej. Saku raczej nie szukała walk, nawet w obliczu Pustych zachowywała się dość pokojowo i mała była szansa na to, aby zaraz miała zaatakować jedną z tych istot. Wobec tego również sam porucznik musiał się trochę przestawić sposobem myślenia, który nieco bardziej mu pasował ze względu na jego własny styl bycia. Z Vayą dobrze mu się współpracowało podczas walki z Quincy'm, uratowali sobie wzajemnie tyłki i na końcu podzielili między sobą małą tajemnicę, ale mimo wszystko brunetowi było bliżej do pacyfistów. Skinął głową na znak zgody po poleceniu kapitan dziesiątej dywizji i razem z nią podążył w kierunku cmentarza, gdzie skupisko dziwnie zachowujących się Hollow było największe. Po drodze mijali nawet jedno z tych stworzeń, charakteryzujące się ogromnymi gabarytami, które w ogóle nie zwróciło na nich uwagi. Zupełnie, jakby byli powietrzem. W trakcie kilkunastu minutowego spaceru, który bardziej przypominał przechadzkę po ZOO z Hueco Mundo, Yasuhiro powrócił do pytania wcześniej zadanego przez Kuroshi - taicho.
- Ten Quincy był nawiedzony. Walczył z nami będąc pijany i naćpany w jednym z Tokijskich klubów. Zrobił tam rozpierduchę, grając przy tym na gitarze, choć dla mnie było to po prostu losowe naparzanie we wszystkie struny na raz. - Stwierdził dość spokojnym tonem, choć z jego głosu można było wywnioskować, że konfrontacja z tym pseudo-artystą nie należała do najprzyjemniejszych. - Z łuku wypuszczał na nas karabiny, granaty, miecze, ładunki wybuchowe, jakieś tarcze policyjne, wszystko. Psychol w skrócie. Niestety przeżył. - Zakończył przedstawianie Quincy'ego w niezbyt dobrym świetle.
Po paru chwilach dotarli w końcu do granic cmentarza, który różnił się od innych, jakie można było zaobserwować w Ameryce. Wielkie posągi były raczej widywane w innych częściach świata. Niby Shinigami nie interesują się z grubsza takimi sprawami, lecz akurat to lekko zainteresowało Yasuhiro. Nie miało to zdecydowanie wiele wspólnego ze sprawą pojawienia się tajemniczej energii duchowej, ale po prostu wyglądało nienaturalnie w tym kraju. Jednakże uwaga porucznika została bardzo szybko pochłonięta przez coś innego. Wśród grobów znajdowała się kobieta z małym dzieckiem, zachowując się równie (nie)przytomnie, jak wspomniane już Hollowy. Jedynie dzięki uderzeniom błyskawic mogli ją zauważyć. Deszcz mocno utrudniał im pracę. Przynajmniej przemoczeni już do suchej nitki Bogowie Śmierci i tak będą niezauważalni dla zwyczajnych przechodniów, a na pewno do większości z nich. Widok tak ubranych i tak zmarnowanych przez deszcz osobników uzbrojonych w katany chyba bardziej wzbudziłby odczucie politowania, niż strach, czy szacunek.
- Zastanawiające... - Rzekł pod nosem brunet, idąc dalej ścieżkami wytyczonymi między grobami. - Ta aura chyba działa nie tylko na te Hollowy. Pierwszy raz coś takiego widzę. - Skomentował, nie kryjąc faktu, iż w pewien sposób go to intrygowało. Chciał poznać kryjący się za tym sekret.

[Obrazek: 2N8n698.jpg]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Fuyuko Viken-Crowley Offline
Pikachu
Ranga:

Pikachu

Dane Osobowe Postaci

Imię: Fuyuko
Nazwisko: Viken-Crowley
Wiek: 29
Poziom Postaci: 16
Karta postaci: Tutaj.


Broń Duchowa

Fullbring: Fury of the storm

Atuty

Bujutsu: Zaawansowany
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Ponadprzeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Manipulacja materią
Post: #13
15-09-2014 15:40
Mimo faktu, że właściwie od połowy zdania Fuyuko była już pewna, że kobieta złapała przynętę, usta jej nawet nie drgnęły w uśmiechu, tylko wciąż trwały w jednej linii nadając jej twarzy wyraz męczenniczki.
- Wie pani, ja mam naprawdę ogromnego pecha, jeśli idzie o pogodę.
Dodała jakby na potwierdzenie tego, że padało, choć na upartego nie była pewna, czy na terenie ośrodka jest basen, w którym ewentualnie przez durny przypadek mogłaby wylądować.
- A klamki też będą?
Zaśmiała się cicho i puściła kobiecie porozumiewawcze spojrzenie przytaknąwszy z wdzięcznością. Z uwagą obserwowała przygotowane dokumenty, wypełniła właściwie prawdziwymi danymi, obejrzała mapę zapamiętując chwilowo gdzie, co i jak i uśmiechnęła się do czarnoskórej szeroko.
- Skoro już mowa o mokrych ciuchach i przystojnym pielęgniarzu, jeśli lubi miss mokrego podkoszulka to mogę ruszać i teraz - zachichotała i puściła oko recepcjonistce - Mimo wszystko chyba najpierw wolałabym się przebrać, nie zajmie mi to dużo czasu, a potem z chęcią obejrzę ośrodek.
Wizja łażenia po ośrodku z mokrymi majtkami nie napawała jej zbytnim entuzjazmem, a chociaż na zewnątrz zrobiło się ciepło i miły chłód ubrań był nawet pożądany, to Fuyuko zdecydowanie wolała przebrać się wpierw w suche ubrania. Jeszcze by brakowało, żeby złapała przez ten chwilowy, wredny deszcz jakieś choróbsko.

[Obrazek: ovJMlJg.png]

She has an idea - you should start running fast!

"(...)I shall rise, oh well I shall rise again and again(...)"

Fuyuko's theme | Fullbring | Thoughts | Everyone is able to fight | The truth
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Cry Wolf-S Offline
~Jestem "S" - Sad and Sorrow..
Ranga:

Niegdyś Stern Ritter "S"

Dane Osobowe Postaci

Imię: Przybrane: Scott
Nazwisko: Przybrane: Burshe
Pseudonim: Cry Wolf-S
Poziom Postaci: 13
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Ryunosuke Shinra


Broń Duchowa

Łuk: Katana Yamato

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Expert
Ilość Reiryoku: Ogromny poziom
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: 10lv. - Arcymistrz szermierki
Post: #14
15-09-2014 21:51
- Interesujące.

Powiedział niezwykle spokojnie Wolf, pomimo, iż jego surowy rozmówca nie był dość skory do przyprowadzenia wywiadu. Mężczyznę zaciekawiło coś innego. Starzec wspomniał bowiem o hucznym wydarzeniu w tutejszym zakładzie, o którym pisano ponoć nawet w prasie śmieciowej. Czyżby nawiązywało ono do tajemniczego reiatsu, które to właśnie go tutaj przyciągnęło? Cry spojrzał w kierunku wskazanym przez doktora i ujrzał stertę gazet leżącą na kupie.

- Pozwali pan, że rzucę okiem?

Zapytał grzecznie, udając przy tym typowo zaciekawioną osobę. Był w tym dobry. Latami praktykował odgrywanie tego "fajnego gościa", by upodobnić się do przeciętnego obywatela. Nawet do dziś dzień przybija piątki znajomym z branży na dzień dobry, rzucając ku nim mylne komplementy. Zaraz potem oczywiście wchodzi do łazienki i myje starannie po nich dłonie, zerkając przy tym w lustro i zastanawiając się, czy dobrze wypadł. Jest to odrażający zabieg. Wymaga poświęcenia dla kogoś, kto skrajnie pozbawiony jest wszelkich uczuć.

Wolf chwycił w dłonie pierwszą lepszą gazetę, po czym szybko wrócił do swojego rozmówcy, co oznaczało, iż miał zamiar kontynuować z nim korespondencję. Co prawda czytał zawartość prasy w poszukiwaniu interesującego go tematu, lecz od czasu do czasu starał się zerkać w kierunku dziadka.

- Chciałbym panu coś zaoferować. W cztery oczy. Zajmie to tylko chwile.

Odezwał się po pewnym czasie, pozwalając sobie przekroczyć próg gabinetu szefa, by tam spokojnie na niego poczekać.

- Jestem pewien, że będzie pan mile zaskoczony.

Wydusił nawet z siebie przekonujący uśmiech.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Saku Kuroshi Offline
Saku, historia
Ranga:

Kapitan X dywizji

Dane Osobowe Postaci

Imię: Saku
Nazwisko: Kuroshi
Poziom Postaci: 17
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Misaki


Broń Duchowa

Zanpaktou: Karasu no Shi ~

Atuty

Bujutsu: Expert
Hohou: Mistrz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Perfekcyjna kontrola
Post: #15
17-09-2014 00:37
Ostrożnie stawiając kroki, a także rozglądając się uważnie, Saku brnela do przodu. Dziwny trans, w jaki wpadły te hollowy, troche ją niepokoił. Wprawdzie nie miałaby nic przeciwko, by zachowywały się tak na codzien, jednak w tej chwili bylo to co najmniej dziwne. Wraz z Hiro musieli jak najszybciej odnaleźć przyczynę bądź źródło tego wszystkiego. Kapitan nie zamierzała też jednak utrzymywać atmosfery w napięciu, to mogłoby doprowadzić do niezbyt fajnych skutków.

- Czemu niestety? Mów co chcesz, ale zwykle to tacy ludzie mają najciekawszą osobowość. Sama chciałabym go kiedys spotkać, gdyż nie miałam zbyt wielu okazji do rozmów z żywymi ludźmi. - odparła wesoło, obdarzając towarzysza, jak zawsze, miłym uśmiechem. Choć nie żałowała tego, gdzie się urodziła, zawsze chciała zakosztować choć troche życia jako w pełni zywa osoba, nie tylko dusza. Być może miała kiedyś to zycie, zaś zapomniała o tym przy reinkarnacji jako dusza w soul society? Nie mogła tego wiedzieć, co troche ją martwiło, jednak nie przeszkadzało w zbyt dużym stopniu.

Po niedługim marszu w końcu odnaleźli coś, co przykuło ich uwagę - a właściwie kogoś. Dwoje ludzi, chyba matka z synem spacerujący po cmentarzu. To mógłby być normalny widok, gdyby nie pogoda i sceneria dookoła. Do tego ten ich spokój... Łudząco podobny do stanu, w jakim znajdowały się hollowy.

- Ciekawe... - mruknela pod nosem Saku, podnosząc z ziemi jakis kamyk bądź patyk (zależy, co leżało niedaleko jej stóp). Celując krotka chwilę, rzuciła przedmiotem prosto przed dwójkę ludzi. Była ciekawa, czy zareagują w jakikolwiek sposob. Jeśli nie, powtórzyłaby te czynność jeszcze dwa razy. I tak nie dostrzegliby ich, zważywszy na to, iż byli najprawdopodobniej zwykłymi ludźmi. Za to Saku wolała nie używać gigai i ryzykowac tym samym nagłego ataku ze strony hollowow. Choć nic na to nie wskazywało, wcale nie zamierzała im ufać.

[Obrazek: xTNXG5E.png][Obrazek: AbcO8MX.png]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Jesse Walker Offline
W weekendy nie odpisuję!
Ranga:

Freelancer

Dane Osobowe Postaci

Imię: Jesse
Nazwisko: Walker
Wiek: 26
Poziom Postaci: 18
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Orochi Kuchiki


Broń Duchowa

Fullbring: Inker

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Geniusz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Niewyobrażalna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Demon szybkości
Specjalizacja II: Arcymistrz manipulacji materią
Post: #16
20-09-2014 22:49 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20-09-2014 23:13 przez Jesse Walker.)

Wieloletnia pacjentka szpitala Marylyn McDoulet, cierpiąca na dość poważne zaburzenia psychiczne i halucynacje, uciekał ze szpitala. Artykuł zajął niemalże całą pierwszą stronę, musiał go więc uważnie przeczytać, pomijając aspekty rodzinne i społeczne, ponieważ nie posiadał czasu na dłuższą lekturą. Pierwsze powiązanie już się rzuciło w oczy, daty dwóch wydarzeń się pokrywały. Czytając poniższe akapity, dowiedział się, że wraz z pacjentką zaginął również jej mąż i sześcioletni chłopiec. Oboje z ojcem tego dni odwiedzili matkę, lecz nikt ich już później nie widział.
Dyrektor zbył dziennikarza ruchem ręki, nie był zainteresowany jego propozycjami, kiwnął tylko głową na pożegnanie, odwrócił się szybko, aż jego fartuch zrobił piękny pełny obrót. Udał się w stronę schodów. Jego gabinet znajdował się na pierwszym piętrze, trzeba było przejść jeszcze kawałek wzdłuż korytarza, ale nie można było nie zauważyć złotej tabliczki przy jego drzwiach. Dr Jeremiah Naehring, uchodził w wielu kręgach za człowieka opanowanego i rozważnego, szybko więc zrzucił z siebie, niesmak pozostawiony niespodziewanym spotkaniem. Przeżył ich dziesiątki w ostatnich dniach, i nawet mu kończyła się już cierpliwość na tej płaszczyźnie. Dotarł do gabinetu, lecz nie sam, oczywiście. Nim drzwi się zamknęły usłyszał głos, który jak sądził przeszedł już do przeszłości, i pomimo, że nie wyglądało to tak nonszalancko jak zaplanował sobie Wolf, to jednak znalazł się on tam gdzie chciał, co całkowicie nie spodobało się dyrektorowi. Sędziwy mężczyzna, w pełni swych władz umysłowych, poprosił go, aby opuścił jego gabinet. Dało się też wyczuć w głosie nutę złości, to jednak zachował kulturę. – Panie Burshe, proszę opuścić mój gabinet, wyraziłem się chyba wystarczająco jasno.
Udał się w stronę swojego biurka, znajdującego się po przeciwnej stronie.

----------------------------------------------------------

Fuyuko opuściła budynek recepcji, i udała się wzdłuż lewego skrzydła. Pogoda mogła ją zupełnie zaskoczyć lub jeszcze bardziej podłamać faktem jej wielkiego pecha, niemniej gdy tylko zamknęły się za nią białe drzwi, poczuła dotyk lata. Na niebie nie było najmniejszej chmurki, i nic nie wskazywało na to, że dosłownie kilka minut temu miejsce to nawiedziła okrutna ulewa. Idąc ubitą piaszczystą drużką, w cieniu drzew, mogła dostrzec jak kilka ciekawskich kobiecych oczu wygląda jej na przywitanie zza zamkniętych okien.
Szybko jednak dotarła do masywnej kamienicy z czerwonym płytkowym dachem. Tutaj nikt już z nią nie żartował, nie docinał, ani nie rzucał sprośnych żartów. Wyróżniała się z tłumu swym wyglądem, a to przykuwało ciekawski wzrok, komentarze jednak utknęły głęboko za językiem. Barczysty mężczyzna z gęstą brodą, który zapewne nie był przystojniakiem, o którym wspominała czarnoskóra kobieta, wprowadził ją do pokoju.
Wiele można było powiedzieć o tym małym wynajmowanym gabinecie, wiele nieprzyjemnych rzeczy. Z najważniejszych było to, iż wydawał się czysty, ale czas w nim zatrzymał się ma początku dwudziestego wieku. Dostała pokój szczytowy, z którego miała widok na żeńskie skrzydło.
Po upływie godziny, ktoś zapukał do jej drzwi. Była już wykąpana, przebrana i przygotowana na wycieczkę, więc to musiał być jej przystojny przewodnik, nim jednak otworzyła drzwi, on zrobił to za nią, wchodząc dość bezczelnie do środka.
- Nie lubię czekać – powiedział do niej, opierając się o drzwi. – Idziemy, Panno Viken?

[Obrazek: 84410-15237-quicksilver.png]

Zielona koszulka pod jego białym fartuchem, kontrastowała z ciemnymi niebieskimi oczami. To co jednak przykuwało największą uwagę, to kolor białych jak świeży śnieg włosów. Ona sama lubiła farbować swoje włosy na różne nietypowe kolory, niemniej jego przypadek miał zapewne podwaliny w genach, chociaż może też lubił farbować włosy, w tych czasach to nigdy nie wiadomo. Twarz miał podłużną, ostro zaciętą brodę, oraz magnetyczne oczy, gardzące twą osobą, a zarazem podziwiające ją. Był od niej wyższy o pół stopy, co można było łatwo stwierdzić, gdy przeszła obok niego, gdy ten czekał pod drzwiami, dopiero wtedy zamknął drzwi i ruszyli wzdłuż korytarza.
- Rhonda prosiła bym cię oprowadził po żeńskiej sekcji. – A gdzie znikło „Panno”? – I tam też zaczniemy. Mam nadzieję, że masz nerwy ze stali, bo to nie jest jakiś dom spokojnej starości. – Zerkał na nią raz po raz, gdy szła obok niego.
Gdy dotarli na dół, otworzył drzwi i wyszli na zewnątrz, schodkami w dół, aż dotarli do wschodniego skrzydła, a stamtąd bocznymi drzwiami do środka.
Jak tylko drzwi się za nimi zamknęły zrobiło się smutno i ponuro. Zapachy nie były już tak przyjemne, a chłodny przeciąg stawiał włosy na rękach. Błękitne światło jarzeniówek ciągnęło się wzdłuż długiego korytarza. Stanęły przed metalowymi obrotowymi drzwiami, obok których za kratą znajdowało się biurko ochroniarza, krzesło było jednak puste. Chłopak użył swojej karty i wpuścił ich do środka. Mógł mieć trochę ponad dwadzieścia lat, może nawet byli w tym samym wieku. Od długiego korytarza ciągnęły się rozwidlenia, małe przejścia i zakręty, wszystkie prowadziły do kolejnych pokoi, gdzie strapione i zmęczone życiem dusze, wyczekiwały końca, lub cudów.
- Gdybyśmy szli od strony recepcji, zobaczyłabyś bardziej przyjemny widok, dużą salę z krzesłami i stołami, gdzie spokojniejsi pacjenci grają w warcaby i prowadzi się zajęcia grupowe. Tam też odbierają swoje tabletki. Później jest stołówka, a dopiero dalej zaczynają się kwatery. – Ktoś rzucił metalową miską w drzwi, obok których przechodzili. Do środka można było zajrzeć przez zasuwkę w drzwiach, ale przewodnik tego nie uczynił. - Budynek ten ma cztery piętra i piwnicę, gdzie również są pokoje dla pacjentów, lecz to bardziej restrykcyjny poziom. Otaczają nas dwa korytarze, pokoje wewnątrz są dla „krzykaczy”, a te na zewnątrz dla spokojnych pacjentów. Oni mają pokoje z oknami, mogą widywać innych, ale nie ci tutaj. W piwnicy są najgorsi, tamto miejsce wypełnia tylko krzyk, i nic więcej… cioci na pewno się spodoba.
Nie czekał na jej reakcję, odwet, wodzony swoim słuchem podszedł do pewnych drzwi. Minęli ich już tyle, że się pogubiła w liczeniu. Ona też słyszała, że ktoś za nimi krzyczy, ale dopiero gdy odsunął zasuwę, dźwięk był wyraźniejszy.
- Potwory! W ludzkich skórach… białe… straszne… - Mężczyzna siedział skulony pod ścianą w białym kaftanie, włosy miał potargane, część z nich była wyrwana, a skóra podrapana Twarz miał chudą i zapadniętą. - One mnie widzą…. potworzy…. bestie… bestie… BESTIE!
- EJ! – wrzasnął siwowłosy oprowadzacz. – EJ! Spójrz na mnie!
Szaleniec kiwał głową na boki, jakby go nie słyszał, ciągle powtarzając swoją mantrę. Przewodnik otworzył drzwi, przykładając kartę do czujnika i wszedł do środka, zostawiając Fuyuko za drzwiami. To był chyba jedyny aspekt nowoczesności w tym miejscu, ale ułatwiał życie, i nie trzeba było nosić pęku ciężkich kluczy przy pasku. Kucnął przy nim i spojrzał mu w oczy, a ten zaniemówił, cofając głowę, jakby chciał, aby mu się zapadła do karku.
- Potwory… - powiedział mimo strachu, jakby te słowa wylewały się z niego mimowolnie. Nie mógł nad tym panować. – Bestie… bestie w ludzkich skórach… nie ludzie… potwory… one tu są… żyją wśród nas…
- O kim mówisz? – zapytał wbijając w niego swoje niebieskie oczy. – Widzisz tu jakieś potwory? Rozejrzyj się, przyjacielu.
Pochylił się do niego, w cwaniackim przykucnięciu, aż nagle jak sprawny wędkarz chwyta rybę, ten pochwycił jego brodę. Skierował jego wzrok na stojącą za nim Fuyuko. – Widzisz tu jakieś potwory w ludzkich skórach?
Przyłożył mu usta do ucha i wyszeptał jakieś słowa, a mężczyzna wyrwał się z jego uścisku i zaczął wić się na wszystkie strony, krzycząc te same słowa. Na jego chudej szczęce, odznaczyły się palce przewodnika. – Zostawcie mnie… bestie… nie… proszę…
Nie spojrzał już jednak na nich, pełznąc do kąta, i tam łkając jak dziecko. Opiekun wrócił do niej, zamknął drzwi i zasuwę.
- Dla niego to już koniec, niedługo go przeniosą do piwnicy. Opowiem ci kiedyś jego historię, jest bardzo ciekawa.
Poszli dalej w swoim wzdłuż korytarza.

----------------------------------------------------------

Patyk mógł nie dolecieć do celu, ale kamień już tak. Pofrunął przez strugi deszczu, aż uderzył o nagrobek, wcześniej jednak przeleciał przed jej głową, zanim zdążyła wejść do grobowca. W następnym uderzeniu pioruna, wzrok kobiety wbił się w dwójkę przybyszy. Nie zareagowała w znaczący sposób, ale widać było, że patrzy na nich, drugie uderzenie jasnego gromu to potwierdziło. Za trzecim już ich nie było, a jedyne co zauważyli, to zamykające się drewniane spróchniałe drzwi od grobowca. Dwójka Shinigami czuła się zdezorientowana, otaczającą ich sytuacją, i chociaż otaczającej cmentarz energii duchowej i znacznego skupiska Pustych, nie znaleźli tu poszlak w poszukiwaniach, poza tą dwójką spacerujących ludzi. Zbliżyli się więc do grobowca, przechodząc między nagrobkami dziesiątek zmarłych. Puści mogli krążyć przy tych miejscach, z własnej natury, licząc na łatwą zdobyć w postaci szwendających się, zagubionych dusz. Nawet ich jednak tutaj nie spotkali.
Dopiero na dwa metry przed grobowcem poczuli zmianę w strukturze otaczającej ich energii duchowej, z każdym krokiem narastała. Otworzyli drzwi i niepewnie weszli w mrok, uderzenie pioruna rozświetliło komnatę, niemalże ich oślepiając, gdy jednak obraz się wyostrzył, nie znajdowali się już w grobowcu. Ściany były obdrapane, stare i butwiejące. Na suficie wisiały podłużne lampy, lecz były zniszczone przez czas i tylko cud je nadal utrzymywał na miejscu, niemniej kilka długich jarzeniówek nadal świeciło. Zniszczone przez czas ławki stały pod ścianą. Odwróciwszy się zobaczyli, że za nimi nie znajduje się wyjście na cmentarz, a jedynie przejście do innego pomieszczenia, do pokoju z metalową pryczą i skórzanymi zaciskami na ręce i nogi. Korytarz był długi, a pokoje na lewo i prawo pootwierane, jakby miejsce to było opuszczone przez wieki. Duchowa energia unosiła się jednak w powietrzu, jak zapach gotowanej zupy.

[Obrazek: nc6pKiCl.png]


Change everything you are | And everything you were | Your number has been called
Fights and battles have begun
| Revenge will surely come | Your hard times are ahead
Don’t let yourself down
| And don’t let yourself go | Your last chance has arrived
Best, you've got to be the best | You've got to change the world | And use this chance to be heard

Your time is now!


Jesse's suit: ON
front | head


Artificial Intelligence: A.N.Y.A.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Fuyuko Viken-Crowley Offline
Pikachu
Ranga:

Pikachu

Dane Osobowe Postaci

Imię: Fuyuko
Nazwisko: Viken-Crowley
Wiek: 29
Poziom Postaci: 16
Karta postaci: Tutaj.


Broń Duchowa

Fullbring: Fury of the storm

Atuty

Bujutsu: Zaawansowany
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Ponadprzeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Manipulacja materią
Post: #17
21-09-2014 12:27
Ze złością spojrzała na słońce i zmrużyła ślepia grożąc pogodzie w myślach. Było to oczywiście zupełnie bezcelowe, Fuyuko nigdy nie miała i raczej mieć nie będzie zdolności do kierowania pogodą. W spadku dostała tylko błyskawice, chociaż czasami zastanawiała się czy to faktycznie "tylko", czy "aż" błyskawice.
Zmierzając do punktu docelowego uważnie starała się obserwować okolicę, starała się wychwycić jakieś "anomalie", ale szczerze mówiąc nie miała pojęcia na co zwracać uwagę, więc najprawdopodobniejsze było to, że w całym swym skupieniu zwyczajnie tego nie zauważy. Dlatego dotarłszy do masywnej kamienicy powitała wizję prysznica z ulgą, chociaż brodaty mężczyzna, który zaprowadził ją do pokoju nie był spełnieniem jej marzeń. Zaczęła się nawet zastanawiać gdzieś między prysznicem, a zmianą ubrań na suche, czy to nie kolejny żart czarnoskórej recepcjonistki. Zaśmiała się nawet cicho pod nosem siadając na łóżku.
Czekała. Ile czasu? Może ze dwadzieścia minut, podczas których zdążyła już zaznajomić się ze staromodnym pokoikiem, z widokiem przez okno i chociaż można było powiedzieć o nim wiele złego, Fuyuko nigdy nie była przyzwyczajona do wielkich luksusów, więc sam fakt czystości był na tyle dużym plusem, że niwelował wszystkie jego minusy. Zresztą nie miała tu spędzić całego życia, zaledwie kilka dni, więc jakoś będzie musiała przeżyć.
Kiedy tylko rozległo się pukanie, wstała natychmiast zamierzając otworzyć, ale gość już sam zdążył się wprosić, co nieco ją zaskoczyło. Nie na tyle jednak, by stanęła jak wryta nie wiedząc co odpowiedzieć. Teraz, w suchych ubraniach czuła się zdecydowanie pewniej, niż zmokła sierota w czarnym garniturze. Teraz miała na sobie podobny zestaw, z tą różnicą, że na górę zarzuciła tylko białą koszulę o krótkich rękawach (durna pogoda), a reszty dopełniały czarne, eleganckie spodnie i nieco wygodniejsze, choć wciąż eleganckie, czarne buty na płaskiej podeszwie przystosowane zdecydowanie bardziej do pieszych wycieczek niż schnące pod oknem szpilki.
Właściwie zdążyła mu się tylko nieco przyjrzeć i faktycznie, największym zainteresowaniem cieszyły się włosy mężczyzny jak i kontrastujące z zieloną koszulką niebieskie oczy. Już wtedy sklasyfikowała go jako atrakcyjnego, chociaż ją pociągało właściwie wszystko to, co nietypowe, a w dzisiejszych czasach o takie ewenementy było coraz łatwiej. Mimo wszystko doszła jednak do wniosku, że kolor jego włosów raczej jest naturalny, co postawiło kolejny plus na koncie młodego.
I potem już ni z gruchy ni z pietruchy stał się oschły, surowy czy zimny, bez słowa właściwie przeszedł z nią na "ty", co akurat jej niespecjalnie przeszkadzało, ale sprawiło, że i ona zaczęła na niego zerkać, jakby w odwecie za nadmierne obserwowanie jej osoby.
- Tak, bardzo dziękuję za pomoc. Skoro już bez pardonu przeszliśmy na "ty", mam na imię Fuyuko, twojego nie dosłyszałam - było to oczywiście kłamstwo, albo raczej taki chwyt, bo przecież się w ogóle nie przedstawił. Mimo tego szła obok niego pewnie, sprawiając wrażenie osoby, która nie zawróci w połowie drogi tylko dlatego, bo się czegoś boi - Postaram się nie narobić szumu, chociaż przyznam się szczerze, że nieco niepokoją mnie twoje słowa.
Dalej już podążała za nim w milczeniu obserwując mijane przez nich miejsca. Dopiero po wejściu do budynku zrobiło się chłodniej, a Fuyuko zaczęła żałować, że założyła koszulę z krótkim rękawem. Roztarła przedramiona, kiedy chłodniejszy podmuch wywołał na nich gęsią skórkę, z trudem powstrzymała się również od chuchnięcia w dłonie, jakby znalazła się w jakiejś chłodni, a nie żeńskiej sekcji tego ośrodka.
Od czasu do czasu przytakiwała głową, że rozumie co do niej mówi, mimo wszystko drgnęła lekko, kiedy ktoś rzucił metalową miską w drzwi, kiedy przechodzili. Był to raczej odruch niż przejaw strachu, ale całkiem prawdopodobne, że takie właśnie odruchy sprawiały, że jej postać i wizyta tutaj stawała się coraz bardziej wiarygodna. Choć w głębi ducha zastanawiała się, w której "kwaterze" umieściliby ją, gdyby się dowiedzieli co widziała, co potrafi. Pewnie w tej dla "krzykaczy", nigdy nie należała do cichych osób, choć teraz, gdy wokół tylu było "szaleńców", była cicha jak nigdy.
- Zdecydowanie się spodoba, chociaż sądzę, ale nie jestem lekarzem, że ona należy raczej do tych mało niebezpiecznych. Najprędzej sobie może zrobić krzywdę przez przypadek wybiegając na ulicę za dawno już zmarłym wujkiem, a nie komuś, ale to nie ja tu decyduję kto gdzie trafia. Chciałabym po prostu, żeby znalazła się pod opieką kogoś, kto się na tym zna.
Znów umilkła słysząc czyjś krzyk, w jeszcze większe zdumienie wprawił ją jej oprowadzacz, który zwyczajnie podszedł bliżej, odsunął zasuwę, a do jej uszu dotarły wyraźniejsze już słowa. Ciekawość, tylko ogromna ciekawość i chęć zrozumienia tego, co nie było do końca zrozumiałe sprawił, że kiedy białowłosy jegomość wszedł głębiej, przykucnął przy chorym, i ona postawiła krok, dwa bliżej, jednak nie weszła za nim do środka. Stała wciąż na granicy drzwi, jakby jej przekroczenie miało sprawić, że i ją ogarnie szaleństwo.
Nie wiedziała po co to zrobił, ale kiedy dręczony przeraźliwymi wizjami mężczyzna spojrzał na nią, kiedy młody szepnął mu parę słów do ucha, których nie wychwyciła, zaczął się szamotać i szarpać, znów zawodzić o potworach, zbladła nieco, choć na i tak bladej twarzy nie robiło to znaczącej różnicy.
- Co mu powiedziałeś? Przez chwilę faktycznie poczułam się jak potwór - zażartowała, chociaż w jej słowach było tak wiele prawdy, że jej opiekun nie zdawał sobie z tego nawet sprawy. A może zdawał? Przez jej umysł przemykały dziwne myśli, coraz dziwniejsze i przyjrzała mu się ponownie uważniej. Zastanawiała się, czy byłaby w stanie wyczuć kogoś podobnego jej, gdyby był blisko. Nigdy tego nie próbowała, ba, nigdy nawet nie zwróciła uwagi, czy czuje od kogoś coś "dziwnego". Do tej pory wszystko to było tylko "jej", a cała reszta była gdzieś "daleko" i jej nie dotyczyła. Nigdy nie szukała jej podobnych, nigdy się tym nie interesowała, a teraz, nie wiedzieć czemu zaczęła się nad tym wszystkim zastanawiać. A historię tego biednego człowieka potraktowała w tej chwili jako dobry moment, by skupić się również na tym, co działo się dookoła, po to tu przecież buszowała - Jeśli nie zrobi ci to wielkiej różnicy, możesz opowiedzieć teraz. Mam nadzieję, że pomożecie ciotce i wtedy nie będzie musiała lądować w piwnicy jak ten nieszczęśnik za nami - w jej głosie było słychać nadzieję, ale tylko i wyłącznie dlatego, że kiedy opowiadała o ciotce, myślała o sobie. A wizja jej samej w kaftanie bezpieczeństwa, w takim ciasnym pokoiku, drącej się naokoło, żeby ją wypuścili, bo zaatakują ich potwory, sprawiła, że przeszedł ją dreszcz. Potwory...ciekawe, czy chodziło o te same potwory, które ona widywała czasami.

[Obrazek: ovJMlJg.png]

She has an idea - you should start running fast!

"(...)I shall rise, oh well I shall rise again and again(...)"

Fuyuko's theme | Fullbring | Thoughts | Everyone is able to fight | The truth
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Saku Kuroshi Offline
Saku, historia
Ranga:

Kapitan X dywizji

Dane Osobowe Postaci

Imię: Saku
Nazwisko: Kuroshi
Poziom Postaci: 17
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Misaki


Broń Duchowa

Zanpaktou: Karasu no Shi ~

Atuty

Bujutsu: Expert
Hohou: Mistrz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Perfekcyjna kontrola
Post: #18
23-09-2014 20:55
Przez ciało Saku przeszedł lekki dreszcz niepokoju, gdy kobieta wbiła w nią swoje spojrzenie. O rany... Przełknęła ślinę. To nie mógł być przypadek. Wzrok nieznajomej wręcz przeszył ją na wskroś. Mimowolnie odwróciła się do tyłu, by spojrzeć, czy nikt za nią nie stoi. Niespokojnie odgarnęła kosmyki włosów, gdy do tego jeszcze tamta dwójka niemalże zmaterializowała się przed wejściem do grobowca. To było naprawdę... niepokojące. Rzuciła więc tylko znaczące spojrzenie do Hiro i ruszyła z mocno bijącym sercem do środka. Strach przecież nie był tylko cechą ludzi. Wbrew pozorom, shinigami też mieli prawo sie bać.

Powoli wkroczyła do... grobowca? Nie. Miejsce, w którym właśnie się znaleźli, ewidentnie nie było grobowcem. Jakaś nora, przepełniona po brzegi energią duchową. Saku zmarszczyła brwi, odwracając się i sięgając ręką w stronę pokoju z pryczą. Była ciekawa, czy nadal są wydostać się z grobowca tą samą drogą, którą tutaj przyszli?

- To miejsce mnie dość mocno niepokoi. Bo dzieci na ziemi robią chyba tajne bazy na drzewach, nie w grobowcach, prawda? - spytała z nutką rozbawienia w głosie. Nawet, jeśli trochę się bała, nie zamierzała przekładać tego ponad ich zadanie. A pozytywne nastawienie w tej sytuacji mogło im tylko pomóc. Ruszyła ostrożnie do przodu, uważnie przyglądając się ścianom oraz podłodze, pokusiła się też o spojrzenie na sufit. Wolała nie przeoczyć żadnego szczegółu. Skierowała spokojnie swe kroki do pierwszego pokoju z prawej strony. Zanim jednak tam zajrzała, odwróciła się jeszcze do Hiro.

- Zerknij do pokojów z lewej strony. Jakbyś coś znalazł, daj mi szybko znać. - rzuciła spokojnie, po chwili dodając z uśmiechem - Nie oddalaj się tylko za mocno, przydasz mi się cały, żywy i zdrowy w Seireitei. - dopiero teraz odwróciła się, by sprawdzić pomieszczenie przed nią. Jeśli nic tam nie znalazła, od razu skierowała się do następnego. Cały czas też uważała, gdzie dokładnie znajduje się Hiro, by czasem nie znaleźć się zbyt daleko od siebie.

[Obrazek: xTNXG5E.png][Obrazek: AbcO8MX.png]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Cry Wolf-S Offline
~Jestem "S" - Sad and Sorrow..
Ranga:

Niegdyś Stern Ritter "S"

Dane Osobowe Postaci

Imię: Przybrane: Scott
Nazwisko: Przybrane: Burshe
Pseudonim: Cry Wolf-S
Poziom Postaci: 13
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Ryunosuke Shinra


Broń Duchowa

Łuk: Katana Yamato

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Expert
Ilość Reiryoku: Ogromny poziom
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: 10lv. - Arcymistrz szermierki
Post: #19
23-09-2014 22:55 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23-09-2014 22:56 przez Cry Wolf-S.)
- Grzeczniej starcze - Myśl rozbrzmiała w głowie Wolf'a, kiedy to bacznie obserwował doktora udającego się w stronę swojego biurka. Co prawda facet był u siebie i miał prawo wypraszać z pomieszczenia kogo chciał, lecz jego zachowanie ewidentnie podpadło Cry'owi, kiedy ten grzecznie chciał porozmawiać w cztery oczy. Zgred nawet nie wiedział jakie tematy będą poruszane, a już z góry skreślał. - Paskudne i niegodziwe zachowanie zawsze jest karane.

Po krótkiej chwili Wolf pofatygował się wstać z miejsca, a następnie spokojnie ruszył w kierunku drzwi. Wydawać by się mogło, iż zmierzał do wyjścia, lecz ku potencjalnego zdziwienia doktora zamknął on drzwi na zamek. Wiedział, że kamer tutaj i tak nie ma. Każdy szef bowiem w swym własnym biurze potrzebuje odrobiny prywatności. To też było głównym celem białowłosego. Moment później Cry zniknął mężczyźnie sprzed oczu i w równie niezrozumiały sposób pojawił się tuż przy nim, przyciskając mocno dłoń do jego ust. Miał ją w rękawiczce, więc nie musiał martwić się o obślinienie.

- Teraz ja tu jestem szefem.

Poinformował chłodno doktora, tym samym przyciskając teraz jego ciało do ściany, wciąż blokując mu usta. Spojrzał prosto w jego oczy i przemówił ponownie.

- Jeśli będziesz postępował zgodnie z moimi poleceniami, przeżyjesz. A teraz...

Urwał mniej więcej w połowie wypowiedzi, drugą ręką podsuwając na blacie biurka białą kartkę z długopisem i pieczątką szefa oddziału. Gdyby okazało się, że ktoś w międzyczasie akurat zapukałby do drzwi, wtem Cry kazałby facetowi powiedzieć, że wszystko jest w porządku, a rozmowa przebiega gładko. Wejść i tak nikt nie wejdzie, bo drzwi były zamknięte.

- Napisz na tej kartce zgodę o moje swobodne przesłuchiwanie wszystkich pacjentów tego szpitala. Na końcu się podpisz i przybij pieczątkę. Nie próbuj przy tym robić żadnych sztuczek. Jedno słowo, jeden fałszywy ruch, a wyrwę Twoją krtań z gardła.

W tym momencie Quincy przyłożył drugą dłoń do jego szyi, czekając na rezultaty.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Yasuhiro Offline
Sore o shūryō
Ranga:

Porucznik

Dane Osobowe Postaci

Imię: Yasuhiro
Nazwisko: Shura
Pseudonim: Hiro
Wiek: 102
Poziom Postaci: 12
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Skye, Ravel, Tsukuyo


Broń Duchowa

Zanpaktou: Hitodasuke

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Expert
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Brak umiejętności
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Arcymistrz wszelkiej broni
Post: #20
24-09-2014 11:21
Wątek naćpanego Quincy'ego z Tokio został dość szybko zakończony. Wszystko za sprawą reakcji kobiety, śladami której podążał duet najwyższych rangą oficerów dziesiątego oddziału. Rzucony kamień nie dość, że wywołał pewne odczucie niepokoju u nieznajomej, to jeszcze spowodował odwrócenie się jej w kierunku Bogów Śmierci. Utkwiła w nich swoje spojrzenie, jakby doskonale sobie zdawała sprawę z ich obecności. Napięciu całej sytuacji dodawała niesprzyjająca pogoda. Błysk, który pojawił się na ułamek sekundy przy uderzeniu pioruna, tylko na chwilę ukazał lico kobiety. Następnie rzuciła się biegiem w stronę grobowca, a widząc, że Saku podąża za nią, również i Yasuhiro ruszył przed siebie. Dystans nie był duży, a do tego Shinigami poruszali się o wiele sprawniej, niż zwyczajni ludzie. Tym bardziej, że zajmowali najwyższe pozycje w dywizji. Dotarcie do budynku zajęło krótką chwilę, ale to nie był koniec zaskoczeń.
Gdy tylko brunet wpadł do środka razem z kapitan Kuroshi, usłyszeli kolejny grom, a tym razem towarzyszyła mu zmiana otoczenia. Zamiast w grobowcu, stanęli oni w czymś na kształt opuszczonego ośrodka, w którym potajemnie prowadziło się eksperymenty genetyczne. Tylko dlaczego cichy głos z tyłu głowy Shury podpowiadał mu, że tutaj nadal może czaić się na nich coś niebezpiecznego? Chyba podobne obawy miał również jego przełożona.
- Chyba... - Rzucił trochę przygaszonym głosem, tylko po to, aby cokolwiek odpowiedzieć. Rozglądał się po korytarzu z taką samą czujnością, co i Saku, nie będąc pewien, czy po raz drugi w krótkim nie zdarzyło im się wdepnąć w niemałe błoto. Tym razem już bardziej metaforycznie. W końcu kobieta o czerwonych włosach jako pierwsza zaczęła działać, co zmotywowało również i pogrążonego w myślach Yasuhiro do ruszenia się, a nie stania, jak słup soli. Brunet spojrzał na swoją kapitan, a jego kąciki ust delikatnie poruszyły się ku górze.
- Postaram się na siebie uważać. - Odparł już nieco bardziej żywo, niż przed chwilą. To mogło być trochę frustrujące dla jego męskiej dumy, że to kobieta ma się bardziej martwić o niego, niż odwrotnie, ale generalnie nie przejmował się tym zanadto. Po części przyzwyczaił się do takiego stanu rzeczy w dziesiątej dywizji, a poza tym i tak w przypadku zagrożenia, nie pozwoliłby jej działać samej. - Dlaczego mam dziwne wrażenie, że ktoś tutaj świadomie ingeruje w to, co się dzieje dookoła. - "Hiro" myślał na głos. Do głowy wpadła mu pewna teoria, która miała coś wspólnego z obecnie panującą kiepską aurą pogodą, dziwnym zachowaniem Pustych oraz tą niepokojącą zmianą grobowca w szpital, ale na razie i tak miała więcej luk, niż potwierdzonych informacji.
Porucznik ostrożnie zajrzał do pierwszego pomieszczenia, uchylając drzwi (jeśli musiał) powoli i z rozwagą. Nie wiedział, co lub kto może czyhać wewnątrz tych pokoi, a nie chciał być zaskoczony przez nic. Powtarzał tę długotrwałą czynność przy wszystkich pomieszczeniach, nie wchodząc do nich, dopóki nie znalazł czegoś, co by go ewidentnie zainteresowało. A i nawet w takim przypadku, najpierw poinformował Saku o swym odkryciu.

[Obrazek: 2N8n698.jpg]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Strony (5): 1 2 3 4 5 Dalej »
 


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Forum software by © MyBB 1.6.15 - Theme © iAndrew 2014
Tryb normalny
Tryb drzewa