• Strona Główna
  • Karty Postaci
    • Twoja KP
    • Tworzone KP
    • Zaakceptowane KP
    • Nieaktywne KP
  • Gamemasterzy
    • Skye
    • Katsuya Senzaki
    • Vaya Vesper
    • Jesse Walker
    • Yare
    • Ryuichi Kagawa
    • Chester
    • Lena Hawk
  • Ważne Tematy
    • Poradnik dla Nowych
    • Regulamin Forum
    • System gry
    • Grywalne rasy
    • Główny wątek fabularny
    • Plan wydarzeń
    • Wstęp do fabuły
    • Wzór Karty Postaci
  • Szukaj
  • Toplisty
    • Top Lista gier PBF
    • TOP 100 PBF
  • Partnerzy
    • Wymiana Bannerów
    • Fora zaprzyjaźnione
Bleach OtherWorld PBF
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się

  Bleach OtherWorld PBF Świat Żywych Reszta Świata Ameryka Pn. USA, Topeka

Strony (5): « Wstecz 1 2 3 4 5 Dalej »
Rozpocznij wątek   
USA, Topeka
Jesse Walker Offline
W weekendy nie odpisuję!
Ranga:

Freelancer

Dane Osobowe Postaci

Imię: Jesse
Nazwisko: Walker
Wiek: 26
Poziom Postaci: 18
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Orochi Kuchiki


Broń Duchowa

Fullbring: Inker

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Geniusz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Niewyobrażalna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Demon szybkości
Specjalizacja II: Arcymistrz manipulacji materią
Post: #21
29-09-2014 22:01 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-10-2014 14:21 przez Jesse Walker.)
"Jeszcze raz, BARDZO PRZEPRASZAM, za to opóźnienie!!!" *pochyla głowę* "Obiecuję poprawę...w treściach! Uśmiech"

Głowa starca uderzyła o kremową ścianę, zostawiając na niej delikatny ślad krwi, zakryty resztką siwych włosów. Dłoń zaciskała się na jego szczęce blokując mu możliwość mowy, pozostawiając nadal swobodę oddychania. Mężczyzna chociaż zdezorientowany nadzwyczajnym przyspieszeniem, mimo swego stanowiska, doświadczenia życiowego, szybko skapitulował. Na słowa Wolfa kiwnął opornie głową, w oznace zgody. Bez obawy o najmniejszy niewłaściwy ruch dyrektora, Cry puścił go, aby ten mógł w komfortowych warunkach stworzyć ową przepustkę, wszak nie musiał się obawiać, że mężczyzna zacznie krzyczeć, złapałby go zanim duże „A” opuściłoby jego krtań. I byłaby to zapewne ostatnia litera wypowiedziana w życiu.
- Ta agresja jest niewskazana – wykrztusił ciężko, chwytając za tył głowy. Czerwony ślad odbił się na niej, jednak to nim nie wstrząsnęło, tak jak można by było podejrzewać. Ten człowiek przez ponad pół wieku otaczał się ludźmi skrajnie zagubionymi, chorymi i niebezpiecznymi, opanowanie było mocno zakorzenione w jego naturze, serce biło mu jak oszalałe, oddech przyspieszył, ale dłoń nawet nie drgnęła, gdy pięknym falistym pismem stworzył przepustkę, później przybił pieczątkę i się podpisał.
- Po co to Panu? – Bił się w myślach, czy zadać to pytanie stojąc w zgarbionej pozycji, fizycznie przestraszony i niepewny, jakby zaraz miał nadejść cios. Przyłożył rękę do klatki, w odruchu uspokojenia, i by poprawić krawat. – Pacjenci są bez winy, nie mieli nic wspólnego z jej ucieczką.
Dyrektor nie miał innego punktu zaczepu, dlatego trzymał się mocno wydarzenia, które rozsławiło to miejsce na kilka tygodni. Nie pytał o szybkie przemieszczenie, jakby jego umysł tego nie zakodował, albo nie przyjmował do wiadomości. Człowiek tak wyuczony, uznałby, że to jego własny umysł spłatał mu figla, i znalazłby na to zapewne dowody.

----------------------------------------------------------

Słowa Fuyuko odbiły się od jego pleców, jakby kilka kroków później uleciało z niego to zimne, nieprzyjemne nastawianie, pozostawiając jedynie cichą pustkę. Szedł o krok przed nią, zanim dotarło do niego, że młoda kobieta jest zainteresowana usłyszeniem historii zawodzącego mężczyzny. Stanął, i odwrócił się szybko patrząc na nią swymi zmrużonymi oczami. Ukrywanie strachu w jej wypadku byłoby tylko amatorską grą, a jednak coś pchało ją w stronę podrzucanych smaczków. Nie odpowiedział jej na pytanie dotyczące wyszeptanych słów.
- Jak tam chcesz… – rzucił bez przekonania. Po kilku kolejnych krokach kontynuował. – Gość nazywa się William Conner, co mogłaś przeczytać na tabliczce przy drzwiach. Przypomina może teraz psie gówno, ale dziesięciu lat temu wyglądał zupełnie inaczej. Możesz go sobie wyobrazić jako wojskowego z krwi i kości, bo taki był, nawet tamtego dnia... dumny i oczyszczony, a to dlatego że William miał również inną życiową pasję - religię. Piękne połączenie, zapatrzony w Boga patriota. Bomba tykała sobie powoli, mijały lata, urodził mu się syn, Jason. Matka niestety odeszła przy porodzie. Chłopak rósł, chodząc pewnie co niedzielę do kościoła, a po szkole bawiąc się żołnierzykami, aż do mniej więcej siódmego roku życia. Wiele się działo tamtego lata w ich domu…
Zimny korytarz i niezliczona ilość pokoi ciągnęły się w nieskończoność. Nie było w nim fizycznie chłodno, ale szare ściany, niebieskie światło jarzeniówek wnosiły lodowatą atmosferę. Były jeszcze sporadyczne krzyki, a gorsze od nich były tylko ciche zawodzenia. Ucieczką mógł być tylko jego głos, nawet jeśli dobrze wiedziała, jak kończy się ta opowieść. Skręcili w lewo, krótkim korytarzem, aż schodami dotarli na pierwsze piętro. Mogła nawet zobaczyć przez chwilę okna, sztucznie zaszronione, by nikt nie mógł tu zajrzeć, z kratami od wewnątrz.
- Ludzie w małych miasteczkach są najgorsi, a plotki roznoszą się jak zaraza, tyle że przez tą niektórzy nie sypiali za dobrze po nocach. Chłopak był opętany, co stwierdził jego fanatyczny tatuś, więc jak się pewnie domyślasz, co kilka dni wpadali zaprzyjaźnieni księża z krzyżami i bibliami, próbując wyciągnąć demony z biednego Jasona. Egzorcyzmy trwały godzinami! Dzieciak darł się, wyrywał, płakał, a ci stali nad nim z krzyżami i wykrzykiwali swoje modlitwy, to jednak nic nie pomagało. – Jego mocne "Ha!" odbił się echem w korytarzu. – Młody, gdy był już całkowicie bezsilny uruchamiał „swoje demony”, lampy, stoliki, farba na ścianach, wszystko ożywało! Po trzech tygodniach walki ich dom wyglądał jak z lunaparku, za to młody Jason wcale nie sprawiał wrażenia na opętanego. Za to jego ojciec zaczynał toczyć bitwę z własnymi demonami. Odepchnięty przez kościół i bezradnych księży, postanowił sam oczyścić świat z plugastwa mordując własnego syna w jego łóżku… - W jego głosie nie było słychać wyrazu współczucia, a jedynie głęboką pogardę. – Rano sam wezwał policję, a gdy go wyprowadzali, na jego twarzy nie było winy. Nie zgnił w więzieniu, tylko dlatego, że uznano go za niepoczytalnego. Gnije za to tutaj od dziesięciu lat, aż wreszcie sam znalazł swoje własne demony.
William był zawzięty, broniąc swojego. Miał po swojej stronie twardy charakter, prawników, znajomości i dowód w postaci zdeformowanych w nienaturalny sposób przedmiotów w domu. Gubiła go jednak wiara, sędziowie nie wierzą w cuda, a biegli znaleźli mnóstwo naukowych podwalin na tak nienaturalne wygięcie przedmiotów.

Pierwsze piętro nie różniło się od dolnego, niemniej po skręceniu w prawo, a później w lewo ujrzała podwójne drzwi. Może za nimi będzie cieplej i przyjemniej, z jego opowieści wynikało, że właśnie miały zaczynać się ta przyjemniejsza część skrzydła. Przed drzwiami oczywiście znajdowały się obrotowe stalowa ramiona, ale już same drzwi pchnięte delikatnie uchylały się jak ptasie skrzydła.
- Pietro, tak mam na imię, a pytałaś o nie na początku. – odpowiedział na jedno z pierwszych pytań z jej strony, gdy przeszli przez wahadłowe drzwi. – I chyba źle skręciliśmy…
Drzwi musnęły o siebie w rozbujanym ruchu, wydając dość typowy dźwięk, a światło zgasło wraz z tym dźwiękiem. To co mogli obejrzeć przez jedynie ułamek sekundy, to że następny korytarz w ogóle nie był ciepły i przyjemny, a ściany nadal malowały się odcieniem zimnej szarości.
- Pewne padł generator, ale zaraz powinien włączyć się zapasowy.
Jednak po kilkunastu krokach w gęstym mroku, żaden zapasowy agregat się nie uruchomił. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę benzynową, która dała im trochę światła. Zobaczyli, że wszystkie drzwi są pootwierane, ale było za późno, na słowa i odpowiednią reakcję. W tym momencie przyszło pierwsze niespodziewane uderzenie. Fuyuko oberwała drewnianym pałąkiem w plecy i poleciała do przodu. To na szczęście nie była jakaś japońska broń ćwiczebna, bądź też kabura miecza, a jedynie trzonek od miotły. Nie upadła też na ziemię, gdyż ten szybko i sprawnie pochwycił ją w locie, odruchowo odrzucając zapalniczkę w głąb korytarza. Kobieta w porozrywanym kaftanie stała z miotłą w dłoniach, a jedynie odrobina światła ujawniała jej sylwetkę. Pietro szukał wzrokiem zapalniczki, gdy ją znalazł, ktoś nadepnął na nią gołą stopą. Cień pochwycił ją i podniósł, przykładając sobie do twarzy, niemalże całkowicie owiniętej w bandaże.
- Nie lubię ognia… - wykrztusił chropowatym głosem, unosząc zapalniczkę wyżej, aby rozświetliła większą część pomieszczenia.
- Chyba masz coś co należy do mnie, chłopcze! – odezwał się mocny głos zza ich pleców. Strój sugerował ochroniarza, a spory brzuch wyraźnie wskazywał, że większość czasu spędza na swoim krześle.
Cienie zaczynały być wyraźniejsze, ogień odsłonił sylwetki dziesiątek pacjentów, stojących za jego plecami, na korytarzu, w drzwiach od swym pokoik. W porozrywanych kaftanach, w fartuchach i piżamach, było jednak w nich coś niepokojącego, przerażającego, stojących tak w bezruchu, w milczeniu, czekających na niemy znak, aż ruszą na żer i chociaż nie posiadali żadnych mocy, w swym szaleństwie mogli być bardzo niebezpieczni. Oboje znaleźli się w potrzasku, gdy tłum ruszył na nich.

----------------------------------------------------------

Shinigami rozdzielili się, pozostając w niedużym dystansie, pewni swych zdolności ruchowych, oraz przewagi nad ludźmi. Hiro szybko wysnuł tezę, która mogła być prawdziwa, dlatego ostrożnie przekraczał kolejne progi, właściwie zaglądając tylko poprzez wsunięcie głowy. Pokoje po obu stronach korytarza były puste, nic w nim nie zostało, poza obdartymi gąbkowatymi ścianami, porzucony materacami, stalowych łóżkach, zardzewiałych i zniszczonych przez czas, i ten widok powtarzał się za każdym razem. Nie było tu ludzi, zombie, duchów czy potworów, czy jednak czuli się z tego powodu pewniej? Może przez chwilę, lecz niepewność tego co może wyskoczyć zza rogu, jest jeszcze czasem gorsza, niż spotkanie twarzą w twarz z potworem spod łóżka. Po pewnym czasie, gdy drzwi w głębi korytarza zniknęły w ciemnościach, usłyszeli zmęczone „pomocy” niosło się echem po ścianach. Dochodziło z zaułka, z jednego z pokoi i powtarzały się cyklicznie. Metalowe drzwi, wyłamane leżały kawałek od wejścia. Zawiasy wyglądały na przerdzewiałe, gdy w swej ostrożności zajrzeliby do środka zobaczyliby, że na końcu długiego pokoju leży mężczyzna na łóżku. Nie widzieli jego twarzy, a jedynie gołe stopy próbujące uwolnić się ze skórzanych uchwytów. Szarpał ramionami, i prosił o pomoc. W pokoju pełno było książek, maszyny do pisania, długopisów, dokumentów i papierów, które wisiały nawet na miękkich ścianach. A on wołał o pomoc, głosem osoby świadomej, nie chorej psychicznie. Nie wyczuwali od niego żadnej nadzwyczajnej duchowej energii, ani nawet w jego otoczeniu, wszystko było takie samo, jak wcześniej.

[Obrazek: nc6pKiCl.png]


Change everything you are | And everything you were | Your number has been called
Fights and battles have begun
| Revenge will surely come | Your hard times are ahead
Don’t let yourself down
| And don’t let yourself go | Your last chance has arrived
Best, you've got to be the best | You've got to change the world | And use this chance to be heard

Your time is now!


Jesse's suit: ON
front | head


Artificial Intelligence: A.N.Y.A.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Fuyuko Viken-Crowley Offline
Pikachu
Ranga:

Pikachu

Dane Osobowe Postaci

Imię: Fuyuko
Nazwisko: Viken-Crowley
Wiek: 29
Poziom Postaci: 16
Karta postaci: Tutaj.


Broń Duchowa

Fullbring: Fury of the storm

Atuty

Bujutsu: Zaawansowany
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Ponadprzeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Manipulacja materią
Post: #22
30-09-2014 15:21 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-10-2014 19:00 przez Fuyuko Viken-Crowley.)
Szła za nim w milczeniu od czasu do czasu potakując do siebie głową, bo jej przewodnik idąc krok czy dwa przed nią nie mógł tego zauważyć. Mimo faktu, że nie opowiadał tej historii ze szczególnym przejęciem, wydawało jej się, że jest wręcz znudzony, wsłuchiwała się w niego rada, że przerwał tą ciszę. Fakt, przerywały ją również czyjeś zawodzenia, krzyki, odgłosy rodem z dobrego horroru, ale tylko jego głos zdawał się wciąż trzymać ją na tej płaszczyźnie, chociaż wiedziała w jaki sposób skończy się opowiadana przez niego historia.
Z każdym kolejnym słowem rozumiała coraz więcej. Gdyby nie fakt, że sama była w stanie zrobić coś "niewyobrażalnego", nigdy by nie uwierzyła w dziwnie wyginane przedmioty, ba, pewnie by pomyślała, że to sam ojciec w jakiś dziwny sposób je powyginał. Jak? Tego nie wiedziała. Jej postrzeganie świata uległo diametralnej zmianie, od kiedy zdała sobie sprawę z faktu, że nie jest jedyna. Nigdy jej to nie interesowało, nigdy o tym tyle nie myślała, jak teraz. Najwidoczniej młody był jej podobny, szkoda, że ojciec był wariatem. Na jej twarzy pojawiło się współczucie, ale nie współczuła ojcu, którego zostawili kilkanaście cel wcześniej, współczuła temu dziecku, które nie miało najmniejszej możliwości, by się obronić. Nie miało szans na to, by rozwijać swój talent, bo był to według niej talent, dar, który nie każdemu zostaje ofiarowany. Talent, który należy pielęgnować i rozwijać, by kiedyś mógł się przydać. Nie wiedziała czemu miał się przysłużyć jej dar, ale gdzieś w głębi ducha była przekonana, że wszystko ma jakiś cel, że nic nie dzieje się bez przyczyny.
Dopiero kiedy się w końcu przedstawił, na jej twarzy na kilka chwil zagościł uśmiech.
- Dość osobliwe imię jak na mieszkańca Stanów - nie było w jej głosie sarkazmu, zwykła ciekawość czy też wplecione w słowa zainteresowanie jego pochodzeniem, nieme pytanie w stylu "Co ty tutaj robisz tak właściwie i skąd jesteś, Pietro?", ale kobieta nic więcej nie powiedziała podążając za swoim przewodnikiem posłusznie niczym prowadzona na sznurku krowa. Aż do momentu, w którym nie obwieścił jej, że źle skręcili -Jak to źle?
Nigdy nie bała się ciemności, chociaż oglądane przez nią tak uwielbiane horrory sprawiały, że w jej umyśle momentalnie pojawił się scenariusz, który ku jej wielkiemu zdumieniu i coraz większemu przerażeniu zaczął się sprawdzać. Ciemność, pootwierane drzwi, nim zdążyła zareagować, cokolwiek powiedzieć, oberwała drewnianym kijem w plecy. Mimo ciemności w zwolnionym tempie widziała doskonale jak za parę chwil wybije sobie zęby na podłodze, ale nic takiego się nie stało. Poczuła tylko szarpnięcie, przyzwyczajające się do ciemności oczy zwróciła ku Pietro i chociaż nie mógł w nich dojrzeć pytania, w jej głosie już było zawarte.
- O czym on mówi?
W miarę możliwości, przynajmniej jeśli nie wyczuła żadnej większej krzywdy na plecach, stanęła o własnych siłach krzywiąc się nieco i wodząc spojrzeniem po otaczającym ich tłumie. Było ich o wiele za dużo, do tego jeszcze ten ochroniarz, dlaczego przystawał z pacjentami? Pacjenci? Haha, to było za delikatne stwierdzenie, prawie że widziała szaleństwo w ich oczach, przypominali zgraję zwierząt, głodnych zwierząt, które tylko czekają na odpowiedni moment, na sygnał, by zaatakować. Mimo wszystko miała nadzieję, że w jakiś cudowny i niewytłumaczalny sposób uda im się uniknąć konfrontacji, ale tak naprawdę to kogo ona chciała oszukać?
- Macie jakieś standardy zachowań na takie sytuacje? - zapytała cicho, choć nie szeptała. W jej głosie czuć było niepewność, nie miała zielonego pojęcia co robić. Mogła, owszem, mogła skorzystać z mocy, zwłaszcza teraz, kiedy wszyscy stali w miejscu, ale wtedy niezwłocznie musiałaby opuścić ośrodek. A nie po to tu przybyła przecież, coś ją tutaj ciągnęło, chciała to zbadać, sprawdzić co było w stanie sprawić, że poprosiła o tych kilka dni wolnego, że została w Stanach dłużej, zamiast wrócić do domu. Mimo strachu czuła napływającą adrenalinę, sam ich widok przyprawiał o szybsze bicie serca, sprawiał, że znów przypomniał jej się pierwszy raz, kiedy po latach zdobyła się na odwagę i użyła mocy. Dłonie jakby w odruchu zacisnęły się i wyprostowały, samo korzystanie z dostępnych jej zasobów trwało ułamki sekund, mimo że bała się tego tłumu, gotowa była się bronić w każdy możliwy sposób, nawet jeśli będzie musiała później uciekać jakby burza ją goniła.
I nagle ni z gruchy ni z pietruchy cały tłum, nim Pietro zdążył jej cokolwiek odpowiedzieć, ruszył na nich jak jeden mąż stawiając ją w kropce. Stać i czekać, aż ich rozszarpią, ale wtedy przynajmniej nikt się nie dowie o jej małym sekrecie, czy raczej skorzystać z mocy na większą skalę? Odpadało, miała ledwie ułamki sekund na podjęcie decyzji, która pojawiła się w jej głowie jak olśnienie. Gdyby nie sytuacja wyskoczyłaby w górę krzycząc radośnie "Eureka!", ale w takiej chwili pozostawało jej jedynie więcej działać, a mniej myśleć.
Nie czuła od nich żadnej mocy, zatem nie musiała się bać, że wyczują jej, dlatego wystarczyła jedynie chwila skupienia, by wisiorek na jej szyi zniknął zmieniając swoje położenie pojawiając się w postaci adekwatnych symboli na jej paznokciach. W tym czasie już biegła ku kobiecie z miotłą zamierzając jej ją po prostu wyrwać i korzystając z nauk kenjutsu ("Dzięki tato"), oddać właścicielce pięknym za nadobne. Fuyuko była dość szybka i silna by to zrobić, ale jeśli by się nie powiodło, do tego czasu powinna już zdążyć aktywować kolejną formę fullbringu. Wtedy właśnie zamierzała dotykając kija przepuścić przez niego kilka delikatnych wiązek o niskim natężeniu, by kobieta kij po prostu puściła rażona prądem. W pierwszej kolejności zamierzała zająć się wariatką z kijem i przygrubym ochroniarzem atakując pozyskaną bronią w taki sposób, by nikomu tak naprawdę nie stała się krzywda, a jedynie by stracili przytomność. Jeśli sam atak kijem nie wystarczyłby, zamierzała jak wcześniej każdorazowo przepuszczać przez niego kilka wiązek zdolnych do wywołania utraty przytomności u celu. Wszystko jednak miało swoje granice, wiedząc, że jej wrodzona szybkość może okazać się zbyt mała, nie zważając już na nic, a przynajmniej po pokonaniu wariatki z kijem i ochroniarza, zamierzała skorzystać do unikania kolejnych ataków z Bringer Light. Wariaci i tak już są wariatami, więc nikt im nie uwierzy, a Pietro? Jeśli będzie trzeba to i jego znokautuje i po prostu zwieje, nic innego jej nie pozostało.

[Obrazek: ovJMlJg.png]

She has an idea - you should start running fast!

"(...)I shall rise, oh well I shall rise again and again(...)"

Fuyuko's theme | Fullbring | Thoughts | Everyone is able to fight | The truth
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Yasuhiro Offline
Sore o shūryō
Ranga:

Porucznik

Dane Osobowe Postaci

Imię: Yasuhiro
Nazwisko: Shura
Pseudonim: Hiro
Wiek: 102
Poziom Postaci: 12
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Skye, Ravel, Tsukuyo


Broń Duchowa

Zanpaktou: Hitodasuke

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Expert
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Brak umiejętności
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Arcymistrz wszelkiej broni
Post: #23
03-10-2014 09:06
Początkowo opuszczony obiekt, w którym się niespodziewanie znaleźli, zdawał się jednak nie wyróżniać niczym szczególnym, prócz panującej wokoło aury duchowej o nieokreślonym źródle. Generalnie mogło to być po prostu czyjeś reiatsu epatujące z dystansu, a tymczasem we wszystkich pomieszczeniach mogła panować kompletna pustka. Przynajmniej na to wskazywały pierwsze chwile spędzone w tym miejscu. Szybko jednak porucznik został wyprowadzony z tego błędu oraz złudnej nadziei, że nikogo tutaj nie spotka. Do jego uszu dotarły słowa wykrzykiwane z jednego z pokoi. Ktoś zaczął wołać o pomoc. Jednakże pierwsze, co pojawiło się w umyśle Yasuhiro, to lekka obawa. Nie było to żadnego rodzaju przerażenie, o nie. Jedynie niepewność związana z faktem, że ta osoba dopiero teraz zaczęła krzyczeć. Czyżby zdawała sobie sprawę z obecności Bogów Śmierci w tym miejscu? Razem z Saku poruszali się przecież niezwykle cicho, a to oznaczało, że teoretycznie mógłby dysponować jakąś świadomością duchową na poziomie wyższym od przeciętnego człowieka. Zupełnie pozbawionemu wszelkiej kontroli nad własnym reiryoku Yasuhiro jednak ciężko było to ustalić. Mógł mieć jedynie obawy oraz zachowywać czujność w ewentualnej konfrontacji, nawet słownej, czy wzrokowej z tym człowiekiem.
- Idę to sprawdzić.
Rzekł do czerwonowłosej kapitan, spoglądając na nią. Odczekał chwilę, aby odwzajemniła spojrzenie, tym samym potwierdzając to, że słyszy go i że jest świadoma następnych ruchów porucznika. Zgubienie się w takim ośrodku raczej nie byłoby niczym przyjemnym, a mogło nawet zakończyć się źle. Najpierw Shura zajrzał ostrożnie do pomieszczenia, oceniając, co oraz kto się w nim znajduje. Okazało się, że do łóżka przywiązany był jakiś facet, chcący się uwolnić za wszelką cenę. Zdecydowanie martwił fakt rozerwanych ciężkich drzwi do tej sali, i to jeszcze na zewnątrz, ale chyba nie było to dzieło obezwładnionego człowieka. To dzieło zniszczenia raczej znajdowało się poza granicami jego możliwości, lecz nie można było tego w stu procentach wykluczyć. Co prawda czarnowłosy Shinigami nie był specem w wyczuwaniu czyjejś aury, ale niestabilne reiatsu pochodzące od zwyczajnej żyjącej duszy, raczej byłby w stanie wyczuć. A zatem ktoś jeszcze mógł być obecny w tym ośrodku, nawet jeśli wyglądał na opuszczony od wielu lat.
Yasuhiro wszedł do środka, rozglądając się uważnie. Nie zwrócił jeszcze szczególnej uwagi na proszącego o pomoc człowieka. Zobaczył mnóstwo dokumentów oraz luźnych kartek porozwieszanych na ścianach. Nawet maszyna do pisania tutaj się walała, przedmiot sprzed ładnych trzydziestu lat i więcej. Brunet, stąpał woli, gdy obserwował otoczenie, ale generalnie zbliżał się do łóżka z mężczyzną. Ciekawiło go, czy ten w ogóle będzie w stanie go ujrzeć.
Jeśli byłby czymś przykryty, wówczas na razie go nie ruszał.
- Słyszysz mnie? - Zapytał spokojnym, ale na tyle silnym głosem, aby przebić się przez krzyki nieznajomego. Jeśli odpowiedź byłaby pozytywna lub jakakolwiek reakcja wskazywałaby na to, wówczas mógłby przejść do odsłonięcia go. A przynajmniej głowy. - Kim jesteś? Jak tu trafiłeś?
Gorzej, jeśli ten mężczyzna nie zdawałby sobie w ogóle sprawy z obecności Shinigami. Wtedy błędem byłoby jakiekolwiek ingerowanie w jego najbliższe otocznie, gdyż dostałby ataku paniki związanego z potencjalną aktywnością duchów. W taki sposób można było doprowadzić nawet do zawału, jeśli delikwent miał już problemy z sercem albo cierpiał na nadciśnienie. Wówczas zwrócił się do swej kapitan, gdy ta pojawiła się w jego zasięgu wzroku i bezradnym wzruszeniem ramion dał do zrozumienia, że ten człowiek nie jest w stanie ich ani zobaczyć, ani usłyszeć.

[Obrazek: 2N8n698.jpg]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Cry Wolf-S Offline
~Jestem "S" - Sad and Sorrow..
Ranga:

Niegdyś Stern Ritter "S"

Dane Osobowe Postaci

Imię: Przybrane: Scott
Nazwisko: Przybrane: Burshe
Pseudonim: Cry Wolf-S
Poziom Postaci: 13
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Ryunosuke Shinra


Broń Duchowa

Łuk: Katana Yamato

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Expert
Ilość Reiryoku: Ogromny poziom
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: 10lv. - Arcymistrz szermierki
Post: #24
05-10-2014 22:03
Wolf schował wypełnioną drukiem kartkę do kieszeni płaszcza, po czym spojrzał zupełnie zimnym i pozbawionym emocji wzrokiem prosto w gałki oczne starca.

- Wiem, że nie zasłużyłeś na taki los, człowieku. Wiedz jednak, że nie stworzono mnie do osądzania zwykłych śmiertelników, dlatego przeżyjesz. Dożyjesz w spokoju resztek swoich lat.

Poinformował dyrektora spokojnym tonem, poprawiając przy tym kołnierz w okolicach jego pomarszczonej szyi. Musiał pogiąć się w momencie, kiedy Cry łupnął starcem o ścianę. Był cały pomięty i opaskudzony. Tak straszliwa rzecz nie mogła umknąć Wolfowi.

- Za chwile zaśniesz i obudzisz się dopiero nad ranem. Bez obaw. Nie będzie mnie już tutaj.

Dodał, a kiedy skończył już poprawiać brzydki kołnierz dyrektora, niespodziewanie uderzył mężczyznę dłonią w specyficzne miejsce przy jego uchu, pozbawiając go tym samym przytomności. Doskonale wiedział jak to zrobić, więc obyło się bez powtórek.

Quincy usadził ciało szefa wygodnie na krześle, a następnie podszedł do telefonu przy biurze, zwyczajnie go wyłączając. Zaraz po tym mężczyzna wziął klucz do gabinetu, po czym wyszedł z pomieszczenia, zamykając drzwi na zamek. Zszedł schodami na dół i dotarł z powrotem do recepcji, witając starszą panią ciepłym uśmiechem na ustach.

- Nie uwierzy pani!

Zaczął radośnie, wyjmując z kieszeni kartkę i kładąc ją pewnie na blat.

- Dr Jeremiah Naehring udzielił mi pozwolenie na przeprowadzenie wywiadu z pacjentami do mojej redakcji. Byłem pewien, że moja propozycja wyrwie go z butów. Ekipa z Hot News miała przylecieć z tej okazji do stanów, lecz odesłałem ich. Pan Jeremiah powierzył to zadanie tylko mi. Taka była część naszej umowy.

Wyprostował się dumnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Sprawiał wrażenie wygadanego i o to też właśnie mu chodziło.

- Znalazłby się ktoś, kto byłby skłonny oprowadzić mnie po ośrodku? I jeszcze jedno... przydałaby się plakietka, która upoważniłaby mnie do rozmowy z pacjentami. Po drodze spotkałem jednego z lekarzy. Był strasznie niemiły.

Kontynuował, gestykulując przy tym dłońmi w nieco dziwaczny sposób.

- Ostatnia rzecz... Doktor prosił, bym przekazał, by mu nie przeszkadzać. W takcie naszej rozmowy dzwoniło kilka telefonów i nieźle się wkurzył. Ta sprawa zaginionej kobiety wciąż nie daje mu spokoju.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Jesse Walker Offline
W weekendy nie odpisuję!
Ranga:

Freelancer

Dane Osobowe Postaci

Imię: Jesse
Nazwisko: Walker
Wiek: 26
Poziom Postaci: 18
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Orochi Kuchiki


Broń Duchowa

Fullbring: Inker

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Geniusz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Niewyobrażalna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Demon szybkości
Specjalizacja II: Arcymistrz manipulacji materią
Post: #25
07-10-2014 22:31 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-10-2014 08:00 przez Jesse Walker.)
Czas rozmowy zakończył się, w chwili gdy oboje przeszli przez podwójne drzwi. Światło nad ich głowami zgasło, a razem z nim upadła otoczka pojmowanej rzeczywistości. Oboje widzieli w życiu rzeczy niezwykłe, ona była obdarowana darem będącym dla większości ludzi jedynie fantazyjną mrzonką, materiałem do tworzenia dla pisarzy i rysowników, a on sądząc po tamtej opowieści, jeśli było w niej ziarno prawdy, również spotkał się z nadludzką siłą w nieco innej postaci. Czy jednak byli gotowi na coś takiego?
Z ciemnych zakamarków, z pełnych bólu pokoi wyszli mieszkańcy tego przytułku, opętani klątwą własnego cierpienia, pozbawieni rozsądku, tańcząc posępnie w świetle opuszczonej zapalniczki. W mroku duchowej energii, cichej i sennej, słabej tak jak dusze tych ludzi, rozbudzenie mocy swojego Fullbringu można wyobrazić sobie jak przebudzenie świetlika lub delikatne uderzenie w bębenek na pustej sali. Nawet starannie zakamuflowana będzie widoczna, zwłaszcza z tej odległości.
- To raczej dość nietypowa sytuacja! – odparł głośno, zrywając się do biegu, niemalże w tej samej chwili co ona. Ruszyli w przeciwne kierunki.
Z kobietą poszło dość łatwo, przynajmniej z początku. Pełznąca po kiju wiązka wyładowań, poraziła jej dłonie w efekcie czego puściła drążek, zanim jednak zdążyła się otrząsnąć, oberwała z miotły w twarz, co zakończyło się mało przyjemnym spotkaniem z lewą ścianą. Osunęła się na podłogę, i dziewczyna miała ją z głowy przynajmniej na chwilę, gdyż szybko próbowała powrócić na proste nogi. Gruby ochroniarz natychmiast wskoczył w jej zastępstwo, na nim jednak ataki kijem nie robiły wrażenia, oberwał nim w brzuch, po ramionach gdy trzymał gardę, ale to tylko go rozjuszyło. Ratowała ją zwinność, dająca jej przewagę nad masywnym przeciwnikiem o topornych ruchach, aż do chwili, gdy udało mu się złapać ją za ramię i rzucić w głąb korytarza. Posunęła bokiem po podłodze. Odczuła to na skórze, ale zwinnie odbiła się od niej i powstała na równe nogi.
Powietrze zazgrzytało na jej orbicie, świadcząc o gotowości drugiej formy! Spojrzała na grubasa złotymi oczami, kątem oka widząc jak powalona kobieta sunie przy ścianie. Bringer Light rozbłysnął pod jej nogami, niosąc ją w stronę dwójki przeciwników. Kobieta oberwała ponownie kijem, który złamał się na jej brzuchu, nie tylko od siły uderzenia, ale również od ładunku, który nim popłynął. Później był ochroniarz, którego brzuszysko przyjęło kilka naładowanych uderzeń testowych, aby nie przesadzić, aby nie zrobić mu krzywdy, aż trafiła w to idealne wyważone pozbawiając go przytomności. Osunął się bezwładnie na plecy. Gdy upadł kurz buchnął z pod jego cielska, a dźwięk odbił się echem z drugiego końca sali.
Teraz czekało ją najgorsze, jak to wyjaśnić temu siwemu chłopakowi? Odwróciła się, ale zobaczyła tylko ten sam mrok, który przywitał ich na początku. Mogła go zawołać i pewnie to zrobiła, ale ani on, ani ci pacjenci nie dawali znaku życia, a przecież było ich tam tak wielu. Co się stało? Podeszła bliżej, niepewnie, aż zobaczyła rozbłysk płomienia jego zapalniczki. Falujący w powietrzu ogień ocieplił swym blaskiem pomieszczenie oraz otulił kożuchem światła jego osobę; wyluzowaną, znudzoną, siedzącą na stercie dwudziestu nieprzytomnych ciał.
- Co tak długo? – zaszydził z niej. Jej zmysły tak mocno skupione na walce, nie dostrzegły rozbłysku jego duchowej energii, ale teraz wyczuwała ją z łatwością. – Myślałem, że się tu zanudzę na śmierć.
Na jej język musiało nasuwać się teraz milion pytań. Wydawało się już, że nic ich już nie zaskoczy, gdy z ciemnego pokoju po prawej stronie wyskoczył mężczyzna z odwiedzonej na początku celi. Pchnął kobietę do przeciwległego pokoju… gdy jednak wpadła przez futrynę obraz otoczenie zmienił się na jej oczach. Światło jarzeniówki gdzieś na środku sali zapaliło się, ale duża okrągła lampa była wyniszczona. Wylądowała na ziemi, tuż obok zardzewiałego metalowego stołu. Ściany były zniszczone, na ziemi leżały pokruszone kafelki, które oderwały się od niej. Wszystko wyglądało, jakby ktoś ją przeniósł trzydzieści lat w przyszłość, tyle że przez ostatnie trzydzieści lat nikogo tutaj nie było. Jedno dostrzegła od razu, miejsce to było przepełnione dziwną duchową energią. Nie była w tym specjalistą, ale dostrzegała w niej nutę mocy Fullbringu. Gdy rozejrzała się wokół siebie, dostrzegła, że nie jest to jakiś mały pokoik. Znajdowała się na sali operacyjnej, okrągłej jak rzymska arena, o szklanym popękanym sklepieniu zza którego dostrzegała zarysy foteli. Prowadziły tutaj dwa wejścia, jednym wleciała ona, a z drugiego dochodziło delikatne wołanie... "Pomocy".

----------------------------------------------------------

Hiro, gdy tylko wszedł do jego celi, doznał kolejnej zmiany otoczenia. Nie dane mu było zadać tych wszystkich pytań. W jedno uderzenie serce, świat zmienił się ponownie. Ściany nie były już zniszczone, obdrapane, do pokoju wpadało radośnie ciepłe słońce, w miejscu gdzie przed sekundą wił się mężczyzna całkowicie przerażony, siedziała kobieta stara jak morze. Siwa, ale uśmiechnięta na twarzy, wpatrywała się w błękit nieba. Nie było tu niebezpieczeństwa, gdy jednak chciał powrócić na korytarz, wrócić do tamtej nieprzychylnej scenerii, do swojej towarzyszki, portal nie zadziałał. Korytarz był odnowiony, a na łóżku nadal siedział ten sama kobieta i nic się nie zmieniło. Ani w tych drzwiach, ani w następnych.
Ona, gdy weszła za nim, nie natrafiła na tę samą bramę, jak stało się to przy wejściu do grobowca. Poczuła za to, i zobaczyła jak energia i osoba jej towarzysza rozpływają się w powietrzu. Mogła podejść do mężczyzny na łóżku, zadać mu te same pytania, lecz on jej nie widział. Teza, że posiada świadomość duchową, była błędna, a nagle jego rozpoczęty krzyk był zaledwie przypadkiem. Mogła oszczędzić biedaka lub zakończyć jego żywot, decyzja należała do niej. Pozostawiona sama sobie musiała wymyślić sposób, aby opuścić to pokręcone miejsce, otoczone dziwną energią duchową, jakby struktura tych ścian przesiąkła nią jak pleśnią. Odnosili już wcześniej wrażenie, że ich przeskoki między tymi portalami nie są przypadkowe, a gdy pojawiała się w tym środowisku nowa duchowa energia, kilka chwil po zniknięciu jej towarzysza, było to niemalże pewne. Po chwili skupienia, wiedziała już, że to nie tej energii szukali, ale przynajmniej jej struktura była do niej podobna. Mogła pozostać w tych nieprzyjemnych korytarzach, przytłoczona wydzieraniem się mężczyzny, który i tak nic jej nie powie, gdyż nie ma pojęcia o jej istnieniu, albo ruszyć w nowym kierunku...

----------------------------------------------------------

Cry oszczędził starca, jedynie pozbawiając go przytomności. Ta improwizacja, bazująca na szybko utworzonym planie działania, wydawała się nabierać fizycznego tempa. Zamknął więc drzwi od gabinetu dyrektora i ruszył w stronę recepcji. Mijał oczywiście po drodze niegroźnych pacjentów, którzy uśmiechali się do niego, a on to odwzajemniał. W chwili gdy wchodził do recepcji uderzył go podmuch wiatru zza pleców, dokładnie z jego prawej strony, jakby nagle powstał gwałtowny przeciąg. Dostrzegł, że drzwi od żeńskiej i męskiej sekcji są rozbujane, ale nie to najbardziej przykuło jego uwagę, wyczuł również duchową energię. Nie była to energia, która go tu sprowadziła, ale ktoś właśnie wybiegł z żeńskiego skrzydła i wbiegł do przeciwległego, chociaż słowo "biegać" było tutaj dość znacznym zaniżeniem zakresu szybkości.
Wrócił do recepcji, a tam czekała go spotkana już wcześniej starsza, sympatyczna formalistka.
- Dr Naehring, to bardzo pracowita osoba, ale ludzie na szanują czasu innych.
Kobieta w recepcji przeczytała oczywiście uważnie notatkę od dyrektora, a później zabrała się za przygotowanie odpowiednich dokumentów. Zabrała od niego plakietkę z napisem „Visitor”, a zaraz wręczyła mu nowy identyfikator z ręcznym wpisem „Scott Burshe Business Guest”, a pod kartką była karta magnetyczna, która upoważniała go do wejścia do większości pomieszczeń. Potem trzeba było podpisać odbiór, wpisać się do księgi z innym celem wizyty. Trochę tej papirologii było, ale nie wszystkie misje muszą być ciężkie tylko ze względu na stoczone bitwy.
Później poinformowała go, że zostanie dla niego przygotowany pokój, karcąc go też, że mógł wyłożyć kary od razu, wszystko miałby już przygotowane. Machnęła jednak na to ręką, i rozmowa toczyła się dalej. On sympatyczny do porzygania, a ona nieświadoma jego prawdziwych zamiarów.
- Oh tak, ucieczka tej pacjentki przysporzyła doktorowi wiele problemów. - Pokiwała głową w zasmuceniu. – Mówił Pan, że jest z jakiejś gazety? Jeśli też przyjechał pan tutaj w jej sprawie, to mogę pomóc, znam już to na wszystko na pamięć… Kobieta leżała w pokoju 278 na drugim piętrze, w żeńskiej sekcji. Musi pan iść na lewo, a potem dowolnymi schodami na górę, tylko nie za daleko, ani nie do piwnicy, bo tam raczej wywiadu pan nie znajdzie… tylko ludzką niedolę. Nie mam teraz nikogo wolnego, ale na miejscu, ktoś panu pomoże.

----------------------------------------------------------
Prepare to the first combat: Fuyuku i Saku chciałbym abyście się spotkały na tej sali operacyjnej, gdyż to będzie wasza arena. Uciekanie, przechodzenie przez inne drzwi i tak sprawi, że tam traficie, więc nie ma co przeciągać. This is your destiny, ladies Uśmiech

Panowie też się spotkają, ale w swoim czasie Język


P.S. Problemy z forum zachwiały równowagę odpisów, dlatego teraz macie wszyscy czas na nie do piątku.

[Obrazek: nc6pKiCl.png]


Change everything you are | And everything you were | Your number has been called
Fights and battles have begun
| Revenge will surely come | Your hard times are ahead
Don’t let yourself down
| And don’t let yourself go | Your last chance has arrived
Best, you've got to be the best | You've got to change the world | And use this chance to be heard

Your time is now!


Jesse's suit: ON
front | head


Artificial Intelligence: A.N.Y.A.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Fuyuko Viken-Crowley Offline
Pikachu
Ranga:

Pikachu

Dane Osobowe Postaci

Imię: Fuyuko
Nazwisko: Viken-Crowley
Wiek: 29
Poziom Postaci: 16
Karta postaci: Tutaj.


Broń Duchowa

Fullbring: Fury of the storm

Atuty

Bujutsu: Zaawansowany
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Ponadprzeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Manipulacja materią
Post: #26
08-10-2014 20:48
Tak skupiona na walce, tak skupiona na wielu innych rzeczach, zupełnie nie zauważyła tego, co miała właściwie od samego początku pod nosem. Jej plan zadziałał, może nie do końca w takim tempie jak zamierzała, ale najważniejsze, że się udało. Musiała co prawda wykorzystać Bringer Light, odwróciwszy się na pięcie próbowała przedrzeć się spojrzeniem przez mrok, by sprawdzić, czy jej przewodnik widział cokolwiek, ale nie mogła nic dojrzeć. Zawołała go raz i drugi po omacku właściwie szukając ścieżki, ba pozwoliła sobie nawet na delikatny rozbłysk formując na dłoni maleńką wiązkę zdolną rozświetlić ledwie metr czy dwa drogę przed nią, ale nie było to potrzebne. Im była bliżej tym większe na jej twarzy malowało się zdumienie. Gdyby sytuacja była inna, zapewne swoją własną minę określiłaby mianem pospolitego "karpia", w takim była szoku. Ale ten właśnie chwilowy szok nie pozwolił jej się zaśmiać, nie pozwolił jej nic powiedzieć przez sekundę, dwie, kiedy patrzyła na ten stos, na płomień zapalniczki jak zaczarowana. Wiedziała, zawsze wiedziała, że po świecie chodzą jej podobni, ale nigdy się z takim nie spotkała. Przynajmniej nie świadomie. Być może mijała ich na ulicy, stała obok w kolejce w sklepie, ale nigdy jej to nie interesowało, nigdy o tym nie myślała tak, jak teraz. A w tej chwili właśnie, kiedy została postawiona przed kimś takim, zwykle wygadana łajza nie wiedziała co powiedzieć. I na co jej była znajomość tylu języków, skoro słowa nie układały się w żadnym z nich, a miliony pytań powstałych w głowie nie znajdowały werbalnego ujścia? Dopiero kiedy z niej zaszydził, co mimo wszystko nieco ją ubodło, otrząsnęła się z tego stanu i spojrzała na niego radośnie, jakby właśnie odkryła coś, czego przed nią nikt inny nie odkrył. I nie obchodziło jej w tej chwili, czy faktycznie z niej szydził, czy po prostu był to zwykły żart. Była zachwycona.
- Więc ty też? - jej głos przepełniony był entuzjazmem, prawie krzyczała, a im głębszy oddech łapała, tym więcej słów przez usta przedrzeć się chciało - Ja zawsze...
Nie zdążyła dokończyć, ledwie mignął jej przed oczami człowiek, którego widziała już wcześniej, zachwiała się popchnięta z wielką siłą, machnęła bezradnie kilka razy rękami za wszelką cenę starając się utrzymać równowagę co poniekąd udało jej się, ale te kilka kroków w tył sprawiło, że na jej twarzy znów pojawiło się zdumienie przeplecione strachem.
- Pietro? - zawołała go mimo wszystko, podeszła bliżej wejścia, przez które znalazła się tutaj - Pietro!
Gdzieś na granicy świadomości tańczyła myśl, że jej nie słyszy. Całe to otoczenie, brudne i nieprzyjazne, przypominające jej niektóre powtarzające się sceny z kiepskich horrorów sprawiało, że nagle zrobiło jej się zimno, a na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Roztarła miarowo przedramiona i dłonie, rozejrzała uważnie po niezbyt zachęcającym pokoju coraz bardziej zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi. Czuła tu jakąś dziwną energię, fakt, nie wyczuła jej podobnego mając go pod nosem, więc dziwne by było, gdyby teraz wiedziała co się dzieje. Ale ta energia była podobna, przynajmniej odczuwała ją podobnie jak swoją co mimo wszystko sprawiało, że poczuła się nieco pewniej. Był to błąd, który jej mózg bardzo szybko naprawił. Przecież nie wszyscy ludzie są dobrzy. A co, jeśli ten, który to wszystko stworzył nie jest dobry? A co, jeśli ten pokój, ta arena...służy do walki? I może jeszcze ona ma tu walczyć?
Pokręciła głową machinalnie kilka razy próbując wydostać się stąd przez wejście, którym się tu znalazła. Bezskutecznie. Ciche wołanie o pomoc na parę chwil zostało odsunięte na dalszy tor, w tej chwili najważniejsza była chęć wydostania się z tej sali operacyjnej, sprawdzenia kilku możliwych ścieżek łącznie z potraktowaniem pobliskiej ściany pojedynczą wiązką w celu sprawdzenia efektu. Dopiero wtedy, kiedy już skończyły jej się pomysły, a wołanie o pomoc choć nie przybrało na sile w jej umyśle stawało się coraz bardziej natarczywe, skierowała swe kroki w tamtym kierunku, powoli, ostrożnie, gotowa w nagłym wypadku do uniku czy też ucieczki na dalszą odległość za pomocą Bringer Light. Nie zamierzała od razu atakować kogoś ("Czegoś?"), kto woła o pomoc. Zamierzała wpierw to sprawdzić i choć serce waliło jej z każdym krokiem coraz mocniej, a dłonie mimowolnie zaciskały się w pięści, szła w kierunku wejścia pewnie, mimo wszystko starając się nie okazywać strachu, który ogarnął ją w momencie, kiedy przeszli z Pietro przez podwójne drzwi i zastali mrok. Wpierw było to ledwie łaskotanie niepewności, później, z każdą kolejną chwilą aż do teraz uczucie rosło i pęczniało niczym balon, gotowe wybuchnąć, jeśli tylko za dużo nabierze się powietrza.

[Obrazek: ovJMlJg.png]

She has an idea - you should start running fast!

"(...)I shall rise, oh well I shall rise again and again(...)"

Fuyuko's theme | Fullbring | Thoughts | Everyone is able to fight | The truth
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Yasuhiro Offline
Sore o shūryō
Ranga:

Porucznik

Dane Osobowe Postaci

Imię: Yasuhiro
Nazwisko: Shura
Pseudonim: Hiro
Wiek: 102
Poziom Postaci: 12
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Skye, Ravel, Tsukuyo


Broń Duchowa

Zanpaktou: Hitodasuke

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Expert
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Brak umiejętności
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Arcymistrz wszelkiej broni
Post: #27
09-10-2014 23:41
Okolica ponownie zaskoczyła porucznika dziesiątego oddziału. Przedziwna aura przeniosła go tym razem do obiektu szpitalnego, który zdecydowanie był bardziej przyjemny dla oka. Nie było już tutaj obskurnych ścian, wrażenia, jakoby wszystkie pomieszczenie nawiedzały duchy i nie powodował już uczucia niepokoju. Chociaż akurat ono nie opuszczało bruneta nawet na sekundę. Ba, wręcz nasiliło się, lecz zupełnie z innego powodu. Nie spodobało mu su się w ogóle to nagłe przenoszenie z miejsca na miejsce, ale nic w tym zresztą dziwnego. Przez krótką chwilę Shinigami stał w miejscu, obracając się jedynie dookoła własnej osi i rozglądając. Postawił parę kroków wstecz, chcąc wrócić do swej kapitan, lecz niestety ten teleport nie działał w drugą stronę. Zastanawiał się, czy Saku podążyła jego śladami i weszła do tego pokoju, w którym mężczyzna wołał o pomoc. Teoretycznie powinna, w końcu Hiro dał jej znać, gdzie się kieruje. Jednakże kobieta nie pojawiała się, a kolejne sekundy mijały. Ktoś tutaj bawił się nimi. Świadomie lub nie. Niezadowolony z faktu, iż rozdzielili się ze sobą, Shura przeklął w myślach. Należało skupić się już na tym, co aktualnie go otaczało, chociaż i to mogło za chwilę zniknąć.
W pierwszej kolejności porucznik postanowił sprawdzić jedną rzecz. Gdy wyszedł na korytarz, rozejrzał się po nim dokładnie. Chciał ocenić, czy układ pomieszczeń, rozmiar tego miejsca, ogólna architektura, odpowiadają obiektowi, do którego początkowo trafili razem z Kuroshi - taicho po wejściu do grobowca. Zastanawiał się, czy nie chodzą oni po iluzjach przedstawiających ten sam budynek, lecz w innych odstępach czasowych. Meblami się akurat nie kierował, te mogły być zmieniane kilkudziesięciokrotnie, lecz ciężko byłoby przestawić chociażby ściany nośne i zmieniać strukturę ośrodka. Gdy tylko potwierdził lub też zaprzeczył swoją hipotezę, postanowił wrócić do pokoju, w którym znajdowała się starsza kobieta.
- Halo...? - Zapytał z pewną dozą niepewności, nie chcąc używać bardzo niepokojącego zwrotu "Czy Pani mnie widzi?". Mógłby wyjść wtedy na wariata, a w ten sposób w przypadku pozytywnej odpowiedzi odegrałby po prostu młodzieńca, który chciałby o coś ją spytać. Co prawda jego strój był średnio wyjściowy, a przypasana pochwa z kataną zapewne wzbudziła strach, ale nie miał i tak co z tym fantem zrobić. Jedyne, co zrobił, to przesunął swój oręż, aby znajdował się z tyłu, aniżeli na przodzie. W taki sposób zasłoniłby własną sylwetką broń białą. I ponownie, gdyby udało mu się nawiązać kontakt z kobieciną, chciałby się dowiedzieć czegoś więcej o niej. Musiał jednakże ostrożnie dobierać słowa. - Witam... - Rzekł, po czym na chwilę zamilkł. Nigdy nie był dobry w nawiązywaniu nowych znajomości. Ba, miał z tym nawet dość duże problemy. Szczególnie, gdy nie chciał przestraszyć kobiety, która zapewne nigdy nie słyszała o Bogach Śmierci.
Jeśli okazałoby się jednak, że nie jest ona w stanie go ani zobaczyć, ani też usłyszeć, wtedy podejmuje decyzję o wznowieniu inwestygacji obiektu. Wyszedłby z powrotem na korytarz i powoli go przemierzając, zerkał do wszystkich pomieszczeń. Przez ewentualne zamknięte drzwi planował zwyczajnie przeniknąć, tak, jak to potrafili robić Shinigami z obiektami w Świecie Żywych. Przy okazji wpadło mu do głowy, że mógłby to być dobry test na to, czy tutaj dosłownie wszystko wypełnione jest owym reiatsu, czy jednak ta konstrukcja jest prawdziwa i naturalna. Otóż nie byłby w stanie przejść zwyczajnie przez ścianę, w której znajdowałaby się owa energia.

[Obrazek: 2N8n698.jpg]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Cry Wolf-S Offline
~Jestem "S" - Sad and Sorrow..
Ranga:

Niegdyś Stern Ritter "S"

Dane Osobowe Postaci

Imię: Przybrane: Scott
Nazwisko: Przybrane: Burshe
Pseudonim: Cry Wolf-S
Poziom Postaci: 13
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Ryunosuke Shinra


Broń Duchowa

Łuk: Katana Yamato

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Expert
Ilość Reiryoku: Ogromny poziom
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: 10lv. - Arcymistrz szermierki
Post: #28
11-10-2014 11:34
- 278! Dziękuję!

Krzyknął z ekscytacją w tonie mężczyzna, energicznie potakując z uśmiechem prosto w kierunku kobiety. Zaraz po tym szybko obrócił się na pięcie, po czym pomaszerował żwawo we wskazane miejsce, nawet się za siebie nie oglądając. - Żałosna kobieta... - Myśli rozeszły się w jego głowie, kiedy zaczął stopniowo stawiać kroki po schodach. - Ludzka niedola? Ci ludzie są w pełni zdrowi i świadomi. Trzymają ich tutaj jak zwierzęta, nie mając za grosz pojęcia o rzeczywistości.

OST

- Czasami zastanawiam się, jakby sytuacja wyglądała, gdyby wszystko co nieakceptowalne i ukryte we mnie zostałoby odkryte. Tego jednak się nie dowiem. Moje życie polega na ukrywaniu się. Na tym polega moje przetrwanie.

Rzucił do samego siebie, powoli podążając już prosto w kierunku drzwi 278. Trafił do żeńskiej sekcji. Tam ruszył dalej, kompletnie nie zwracając uwagi na ludzi. Był tutaj vipem i nikt nie miał prawa go o nic zaczepić.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Saku Kuroshi Offline
Saku, historia
Ranga:

Kapitan X dywizji

Dane Osobowe Postaci

Imię: Saku
Nazwisko: Kuroshi
Poziom Postaci: 17
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Misaki


Broń Duchowa

Zanpaktou: Karasu no Shi ~

Atuty

Bujutsu: Expert
Hohou: Mistrz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Perfekcyjna kontrola
Post: #29
11-10-2014 12:58
Dwukrotnie zamrugala oczami ze zdziwienia, gdy nagle Hiro wyparował. Chwile później jednak westchnęła teatralnie. "Rany, jak z dzieckiem, zostawić go na 5 minut i juz się gubi" - przeszło jej przez myśl. Mimo wszystko, uśmiechnęła się lekko, co szybko się zmieniło na przypomnienie sobie o tym, w jakiej sytuacji się znajduje. Po kolei. Najpierw zetknęła na leżącego tuż obok mężczyznę zwijajacego sie z bólu. W gruncie rzeczy, nawet zwijać się nie mógł. Być moze normalnie Saku spróbowałaby sie z nim jakoś porozumieć, jednak w tej sytuacji tylko jeszcze bardziej wystraszyłaby biedaka. Popatrzyła na niego smutnym wzrokiem, wyjmując w międzyczasie swoje zanpakuto. Jednym, prostym cięciem ukrocila cierpienia nieznajomego. Niestety, nie była juz w stanie pomoc mu w jakikolwiek inny sposob. Nawet, gdyby go uwolniła, zapewne po tym całym szoku nie byłby w stanie normalnie funkcjonować. Dlatego, choć nie z przyjemnością, uznała, iż tak będzie lepiej.

No cóż, w takim razie pora przejść do następnej kwestii. Rozejrzala sie niechętnie po tym otoczeniu. Wcale nie dodało jej to otuchy. Westchnęła cicho. Ktoś tu chyba naprawde dobrze sie z nimi bawił. A przynajmniej tak to wyglądało. Czuła się jak jakis chomik w klatce z reiatsu. Parsknela cicho na te myśl. Zamierzala po prostu stad wyjść, obdarzając jednym, tesknym spojrzeniem nieszczesliwca, którego przyszło jej zabić, jednak zaraz po przekroczeniu progu o mały włos na kogoś nie wpadła. Kobieta. I to taka, która chyba mogła ja ujrzeć.
- Oh, cześć. - rzuciła spokojnie, patrząc na nią dość przyjaźnie. Nie była zwykłym człowiekiem, na 100% - Ciebie też zaciągnęli do tej chorej zabawy w nawiedzony szpital? - spytała dodatkowo, zastanawiając sie, co robi tu ktoś, kto raczej pozostał przy zdrowych myślach. Raczej.

[ jesli są jakieś niezgodności logiczne - przepraszam. Pisanie posta z fona w skmce nie służy za dobrze sprawdzaniu poprzednich postów Język ]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Jesse Walker Offline
W weekendy nie odpisuję!
Ranga:

Freelancer

Dane Osobowe Postaci

Imię: Jesse
Nazwisko: Walker
Wiek: 26
Poziom Postaci: 18
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Orochi Kuchiki


Broń Duchowa

Fullbring: Inker

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Geniusz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Niewyobrażalna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Demon szybkości
Specjalizacja II: Arcymistrz manipulacji materią
Post: #30
14-10-2014 23:07
Dedukcja go nie zawodziła, dlatego bez zawahania korzystał z niej, przy nadarzających się okazjach. Teoria okazała się prawdziwa, to był ten sam budynek, a jedynie zmienił piętro. Odnosił również wrażenie, że idzie po wyznaczonej ścieżce, prowadzony jak za pies za smycz, nie znał jednak powodów tych zmiennych. Wszystko wydawało się tak spontaniczne, nieprzemyślane, a jednak on i jego towarzyszka zostali w tak łatwy sposób rozdzieleni, że nie mógł odeprzeć swoich podejrzeń. Świeżość otaczającego krajobrazu, zabrała ze sobą ten mroczny posmak z filmu grozy. Zwrócił się do starszej kobiety, a ona po chwili, powoli odwróciła głowę. Nie miała białych źrenic, głowa nie wykręciła jej się o trzysta sześćdziesiąt stopni i nie zaczęła pełzać nagle po suficie. Staruszka rozwarła szeroko powieki, a potem uśmiechnęła się delikatnie i obróciła całym ciałem w jego stronę.
- Wiedziałam, że wrócisz – odparła głosem pełnym radości. W oczach zakręciła jej się łza. – Nareszcie spotkam się z moim Walterem.
Kobieta okazała się widzieć go całkiem dobrze. Ludzie widzący istoty duchowe nie urodzili się w tym stuleciu, to nie jest jakaś nowa współczesna choroba, ta zdolność przenika ludzkość od tysięcy lat.
- Chwila, chwila… - Yasuhiro zawahał się przez moment, nie wiedząc, w jaki sposób ma zareagować na te słowa. - Spotkałaś już kogoś takiego, jak ja?
Jego głos wskazywał na lekkie niedowierzanie, a jednak zachowywał ogólnopojęty spokój. Cała ta sytuacja w ośrodku zaskakiwała go coraz bardziej.
- Tak, gdy przyszedł po duszę mojego zmarłego męża. On umarł, mój drogi Walter odszedł. - Uśmiech na jej pomarszczonej twarzy oświetlał pomieszczenie mocniej, niż najjaśniejsze promienie słońca. - Wiedziałam o tym dobrze, ale cieszyłam się, że mam go jeszcze przez tych parę chwil, aż pewnego dnia zjawa w czarnym kimono zabrała go z Bogiem.
Kobieta wstała z łóżka, a jej długa koszula opadła, aż do kostek. Podeszła do niego powolnym krokiem i złapała za rękę. - Bóg Śmierci, a zdziwiony jak małe dziecko.
- Zazwyczaj spotykam inne reakcje - odparł, wymuszając uśmiech na swej twarzy. Chciał mimo całego zamieszania wyglądać pozytywnie w oczach starszej kobiety. - Jednakże… to jeszcze nie jest czas, abym miał cię odesłać. Walterowi na pewno dobrze się wiedzie w zaświatach i z uśmiechem cię z powrotem zobaczy, ale tej chwili nie wolno przyspieszać - dodał, lekko naginając rzeczywistość, jako że w Soul Society dusze często były rzucane w przypadkowe rejony Rukongai, i nigdy nie spotykały swoich znajomych oraz rodzin ze Świata Żywych. Nie przybył tu, by niepokoić starsze panie. - A… dlaczego sądzisz w ogóle, że Twój czas już nadszedł?
- Ponieważ w moim pokoju stoi Bóg Śmierci? - Pomimo zmęczonego starego głosu, udało jej wydać nutę sarkazmu. - Musiało więc przyciągnąć cię coś innego, prawda?
- Tak. Niestety sam nie jestem pewny co, więc trochę błądzę po omacku – wyjaśnił, ponownie uśmiechając się bezradnie, rozbijając wyobrażenie nieomylnych i wszechmogących Shinigami. - Może mogłabyś mi pomóc? Czy działo się w tym szpitalu coś dziwnego ostatnimi czasy?
Puściła już jego dłoń, ale nadal stała blisko, gdy z nim rozmawiała. – To było dziecko, mój drogi. Ściągnęło was tu dziecko. – To stwierdzenie go wmurowało w podłogę. To co odczytały ich pomiary, to energia duchowa na poziomie kapitana, to nie mogło być dziecko. Starsza kobieta musiała mieć urojenia. - To stało się w dniu, gdy młoda Marylyn uciekła ze szpitala, wtedy usłyszałam przeraźliwy krzyk dziecka, tak nagły… - Przyłożyła dłonie do ust. - Tak straszny. Mój Boże, biedne maleństwo, krzyczało tak mocno. Upadłam na podłogę, dusząc się, jakby jego krzyk wysysał mi powietrze z płuc, pielęgniarze podbiegli, ludzie gapili się, ale nikt inny go nie słyszał. A później…
- Co się stało później? – zapytał już bez uśmiechu, skupiony na jej wersji wydarzeń.
- Pojawiły się te wszystkie bestie w białych maskach! Widywałam je wcześniej, głównie w okolicach cmentarza, ale nigdy aż tylu.
To ją przerażało. Chociaż była silna i widziała dusze od najmłodszych lat, to widok Pustych był jak spotkanie z diabłem. Shinigami nie chciał dręczyć dłużej starej kobiety.
- Marylyn… - powtórzył pod nosem Yasuhiro, w końcu natrafiając na jakikolwiek trop związany z tajemniczym reiatsu obecnym w szpitalu oraz okolicach. Szczerze mówiąc, porucznik miał jeszcze więcej pytań do kobieciny, ale nie chciał przyspieszać jej podróży na tamten świat poprzez nadmierne zestresowanie. Dlatego też postanowił, że zakończy tą rozmowę pozytywnym akcentem, będąc i tak wdzięczny za pomoc, niestety los chciał inaczej. Nie dane mu było wypowiedzieć tych ostatnich słów… a później słyszał już tylko krzyk.
Oboje osunęli się na ziemię, ale to on zachował swoją świadomość, kobieta za to zemdlała w jego ramionach. Poczuł siłę uderzenia masywnego Pustego, wbiegającego w budynek, pochłaniając przy tym całe piętra. Hiro odskoczył doskoczył na bok, wyskakując na korytarz. To jednak było za dużo, upadł na kolana, ta moc go dusiła, i on również rozpoznał jej poziom, ale to nie możliwe, widział w oczach obraz tego chłopca. To było to dziecko, o którym ona wspominała. Ściany zaczęły pękać za nimi, a podłoga zarywać, gdy nagle jej cześć całkowicie się oderwała i opadła na niższe piętro, a oni zjechali po niej przez tumany kurzu. Wtedy krzyk ustał, a on mógł powoli powstać na nogi. Kobieta również zaczynała oddychać spokojniej, co bardzo go cieszyło, gdy jednak moc chłopca znikła poczuł inną tuż naprzeciwko.

----------------------------------------------------------

I nikt go nie zaczepił, a wręcz przeciwnie, wszyscy byli bardzo pomocni. Bez problemu, chociaż trochę to trwało trafił do wskazanego przez recepcjonistkę, pokoju 278. W przeciwieństwie do dalszych sekcji, tutaj nie wszystko wyglądało tak surowo i brutalnie, można by było nawet przyzwyczaić się do tego otoczenia, gdyby nie fakt, że za współlokatorów ma się ludzi widzących jednorożce. Jego karta pozwoliła dostać mu się do pokoju, otworzył więc drzwi na całą szerokość. Nie należał do ludzi, którzy bawią się w skradanie. Gdy jednak spojrzał do środka, zobaczył kobietą klęczącą na jednym kolanie przed małym chłopcem.
- Jeszcze trochę skarbie, musisz wytrzymać – Usłyszał jej delikatny, a zarazem pewny głos. Trzymała go za dziecięce barki, obiema rękoma, gdy jednak drzwi się odsunęły spojrzała na stojącego w wejściu mężczyznę, co niewątpliwie ją poruszyło. Jakby przejrzała go momentalnie na wylot, a jego wszystkie maski w jej oczach opadły i roztrzaskały się o ziemię. – Nie podchodź. Odejdź!
Jej krzyk wybiegł, aż na korytarz, co zwróciło uwagę pielęgniarzy. Spokojnym krokiem, zaintrygowani ruszyli w stronę Cry’a, ale on nie zwracał na nich uwagę tylko wszedł gwałtownie do pokoju. Kobieta uczyniła krok do tyłu. Chłopcu płynęły łzy po policzku, zaczął zanosić się wciągając mocno powietrze, kobieta, jego matka, nie zważając na mężczyznę uklęknęła przed nim ponownie. Spojrzała w jego oczy i usłyszała ciche zapłakane słowa… a potem usłyszał już tylko jego krzyk.
Krzyżyk rozbłysnął błękitnym światłem, tańcząc na jego małej klatce piersiowej, w chwili, gdy matka przytuliła go do siebie. Cry upadł na kolana i tylko szybka reakcja ocaliła go przed śmiertelnym zejściem, od promieniującej od chłopaka energii, zaraz potem jednak zjechał na podłogę bezwładnie. Bezradny na potęgę tego chłopca, którego energia ściągnęła go tu już wcześniej, nie był on jednak Quincy, na co tak bardzo liczył. Potężny ryk dobiegł zza okien, a potem następny i następny, a później przeplótł się z dźwiękiem potężnego uderzenia, walących się cegieł i krzyku cywilów, kiedy masywny długonogi Hollow wił się w boczną ścianę kilka pokoi dalej. Drugi wbiegł w najbardziej odchylony punkt wschodniego skrzydła, jak oszalały, nie panując nad swoimi ruchami, niszcząc wszystko do około.
Boczna ściana od tego pokoju pękła w pół, a szyby wystrzeliły ja od fali uderzeniowej, kobieta skryła chłopca w swoich ramionach, uciekając pod przeciwległą ścianę. Cry widział okno, i widział jak wlatuje przez nie masywne bezduszne ptaszysko, z wielkim wygiętym dziobem. Zdołał zachować tyle świadomości, aby móc przeturlać się na korytarz, gdy latający Pusty wbił głowę w futrynę prawię ją wyrywając, chciał się dobrać do jego ciała, rozerwać je, jakby to wszystko była jego wina. Pusty rozerwał futrynę, i jak kto przedarł się na korytarz, gdy nagle sufit zaczął się zarywać, a jego cielsko przygniótł potężny blok betonu. Wtedy krzyk ustał, a Cry mógł powoli mógł pozbierać się z podłogi. Obolały, przytłoczoną mocą, dostrzegł, że zza kłębów duszącego pyłu wynurza się czarna szata, później pełna sylwetka Shinigami, trzymającego na rękach starszą kobietę.

----------------------------------------------------------

Głos mężczyzny utknął w jego gardle, gdy miecz przeszył jego ciało i duszę. Ostatni oddech, ostatnie uderzenia serca, opuszczały jego ciało powoli. Saku wykonała swój obowiązek, dając tej duszy spokój, a przecież mogła wykorzystać miecz, by rozerwać jego więzły. Ona jednak odebrała mu życie, zakładając jego szaleństwo, jej pomoc więc była równie brutalna, co sama natura prawdziwego Shinigami.
Bogini Śmierci zmierzała ciemnym tunelem w stronę okrągłe sali operacyjnej, na spotkanie z tajemniczą energią. Nie spodziewała się spotkać młodej kobiety przerażonej jak cały kurnik przed krążącym dookoła lisem. Gdzieś z boku odpadła ostatnia kafelka, pozostałość po jednej z nieudanych prób wyrwania się z tego zakręconego szalone miasteczka dla wariatów. Zaraz po odpowiedzi Fuyuko, obie kobiety upadły na kolana… słysząc tylko ten przeraźliwy krzyk.
Krzyk nie tylko wypełnił ich organ słuchu, ale również przeszył ich duszę, tak potężną dawką energii, że kobiety leżały na ziemi sparaliżowane, nie mogąc złapać oddechu, nie mogąc nic na to poradzić. Ratowała ich własna moc, ale to co teraz czuli przynajmniej dla bardziej obytej w rozpoznawaniu duchowego poziomu, miało rangę kapitańską. To jednak nie był kapitan, obie to wiedziały, w swoim myślach, widziały tego chłopca. Widziały obraz, jak płacze nad ciałem swojego ojca, mężczyzny, którego Saku przed chwilą odebrała życie, a teraz nic już nie było stabilne, ani dla nich, ani dla nikogo innego.
Wisząca po środku lampa, zaczynała zrastać się, szkła cofały się z podłogi, a jasne światło rozbrzmiało, by za chwilę pęknąć ponownie, ponownie działo się ze ścianą i podłogą, gdzie kafelki wracały na miejsce, a później ponownie odpadały. Ta anomalia trwała tak samo długo, jak długo trwał jego krzyk, wszystko poza ich sparaliżowanym zasięgiem.
W myślach Fuyuko i tylko w jej, pojawił się obraz Saku, mordującej tego mężczyznę, a później obraz chłopca przy jego ciele, i tak na zmianę, bez przerwy, bez wytchnienia, aż krzyk ustał, a jasne światło lampy oświetliło zdewastowaną salę operacyjną. Obie wstały po chwili obolałe, jak po ciężkim treningu, nadal jednak pozostały w tym niedostępnym świecie bez wyjścia.

----------------------------------------------------------

Cześć budynku jest zniszczona i reszta może również się zawalić, trzeba działać. Możecie się przemieszczać, to zależy od was, pamiętajcie, że nadal szaleją tam Hollowy, ale są bardziej zdezorientowane, niż mogłoby się początkowo wydawać, pełno też tam ludzi, rannych i przerażonych.

Nic z tych rzeczy nie tyczy się Saku i Fuyuko.


P.S.:
Pamiętacie przemianę Gohana w SSJ2? (Bankowo.) Dokładnie ten moment, gdy jego moc przekracza granicę i jego zmysły przeszywa ta czerwona linia za głową.
Tak samo było u was, jak chłopak zaczął krzyczeć!! Taki strzał! I padacie! Tak wiecie, dla lepszej wizualizacji Duży uśmiech



[Obrazek: nc6pKiCl.png]


Change everything you are | And everything you were | Your number has been called
Fights and battles have begun
| Revenge will surely come | Your hard times are ahead
Don’t let yourself down
| And don’t let yourself go | Your last chance has arrived
Best, you've got to be the best | You've got to change the world | And use this chance to be heard

Your time is now!


Jesse's suit: ON
front | head


Artificial Intelligence: A.N.Y.A.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Fuyuko Viken-Crowley Offline
Pikachu
Ranga:

Pikachu

Dane Osobowe Postaci

Imię: Fuyuko
Nazwisko: Viken-Crowley
Wiek: 29
Poziom Postaci: 16
Karta postaci: Tutaj.


Broń Duchowa

Fullbring: Fury of the storm

Atuty

Bujutsu: Zaawansowany
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Ponadprzeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Manipulacja materią
Post: #31
15-10-2014 07:25 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-10-2014 07:25 przez Fuyuko Viken-Crowley.)
To wszystko było takie...nierealne i choć od dawna wiedziała, że na świecie istnieją rzeczy dziwniejsze niż pokazują w niektórych filmach, wciąż nie mogła w to uwierzyć. Samo jej istnienie było dla niej zagadką, pochodzenie jej mocy, ale jeszcze większy szok przeżyła, kiedy przed jej oczami stanęła odziana w czerń kobieta. Poznawała ten strój, śnił jej się wiele razy, czasem natykała się na jej podobnych, ale znikali tak nagle, jakby ich tam w ogóle nie było. Jasne oczy wpatrywały się w stojącą nieopodal sylwetkę z mieszaniną ciekawości i strachu. A więc nie zwariowała. Przecież ta osoba stała przed nią, ba, nawet się odezwała. W kierunku Saku pomknęło ciche, prawie niesłyszalne "Cześć", które było jedynie odpowiedzią na przywitanie czerwonowłosej, nie zaś przywitaniem samym w sobie. W głowie Fuyuko trwała gonitwa myśli, która została przerwana pytaniem ze strony odzianej w czerń kobiety.
- Chorej zabawy w nawiedzony szpital? Nie wiem o czym...
Nie zdążyła dokończyć, bo jakaś ogromna siła wdarła się do pomieszczenia i przygniotła je obie do ziemi. Chciała zasłonić uszy, ale nie była w stanie nawet się ruszyć, oddychać. Jedynym, czego pragnęła w tej chwili było to, by to dziecko przestało krzyczeć, żeby to wreszcie się skończyło.
Obraz przed jej oczami był tak wyraźny, jak sny, po których budziła się zlana potem. Chłopiec płaczący nad ciałem mężczyzny, ojca. Ten sam chłopiec, który tak przeraźliwie krzyczał. Stanęła niepewnie o własnych siłach zamierzając zapewne zadać jakieś pytanie pobliskiej shinigami, ale przed jej oczami ponownie pojawiły się kolejne obrazy, zupełnie, jakby śniła na jawie. Widziała tą właśnie kobietę, jak swym ostrzem zabiera życie ojca tego chłopca. Kręciła głową na boki chcąc pozbyć się tej wizji, zakryła dłonią oczy, jakby to coś miało pomóc, oddech przyspieszył, a kiedy wszystko ustało, kiedy znów spojrzała na stojącą nieopodal kobietę, w jej oczach tańczył już nie strach, a złość.
- To przez ciebie on tak krzyczał - powiedziała oskarżycielskim tonem - Dlaczego go zabiłaś? Dlaczego zabiłaś mu ojca? Czym sobie na to zasłużył? A dziecko? Pomyślałaś w ogóle o dziecku?
Jej słowa mogły brzmieć dość niespójnie, ale była wręcz pewna, że shinigami wie o co jej chodzi. Nie dało się ukryć, że Fuyuko obwiniała właśnie Saku o to, co działo się dookoła. Może niekoniecznie o znalezienie się w tym dziwnym pomieszczeniu, ale na pewno obwiniała ją o ten krzyk, który był spowodowany stratą bliskiej osoby. Nie miała pojęcia w jaki sposób krzyk dziecka mógł mieć taką siłę, skąd chłopiec wiedział, że jego ojciec nie żyje i skąd przede wszystkim pojawiły się te wizje przed jej oczami, skąd wiedziała. Ale im więcej o tym myślała, im większej nabierała pewności, że to wszystko dookoła nie jest halucynacją, zwykłą bujdą, w tym więcej rzeczy była w stanie uwierzyć. To wszystko wokół nie musiało mieć sensu, Fuyuko była pewna, że wszystko jest prawdziwe i chyba właśnie ta pewność sprawiła, że struchlała trusia przyjęła zgoła inną pozę. Nie atakowała jej, złość wzbierała w niej z każdą kolejną chwilą, ale do furii było jej jeszcze daleko. Mimo wszystko była gotowa. Nie zamierzała atakować pierwsza, zamierzała zwyczajnie czekać, aż atak nastąpi z drugiej strony, by przeciwniczka zwyczajnie sama skróciła dzielący je dystans, a sama korzystając z Bringer Light zamierzała popieścić ją prądem. Zakładając oczywiście, że czerwonowłosa nie okaże się od niej o wiele silniejsza, jeśli tak, zmuszona będzie chwilowo jedynie unikać szukając jakiegoś słabego punktu, który mogłaby wykorzystać. A może wcale nie dojdzie do walki? Myśli Fuyuko nabrały zgoła innego tempa skupiając się w tej chwili na odzianej w czerń postaci.
- Kim ty w ogóle jesteś? - rzuciła pytanie, które powinna właściwie zadać na samym początku, ale przypomniała sobie o nim dopiero teraz.

[Obrazek: ovJMlJg.png]

She has an idea - you should start running fast!

"(...)I shall rise, oh well I shall rise again and again(...)"

Fuyuko's theme | Fullbring | Thoughts | Everyone is able to fight | The truth
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Yasuhiro Offline
Sore o shūryō
Ranga:

Porucznik

Dane Osobowe Postaci

Imię: Yasuhiro
Nazwisko: Shura
Pseudonim: Hiro
Wiek: 102
Poziom Postaci: 12
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Skye, Ravel, Tsukuyo


Broń Duchowa

Zanpaktou: Hitodasuke

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Expert
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Brak umiejętności
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Arcymistrz wszelkiej broni
Post: #32
16-10-2014 22:40
Tak zwyczajnie przeprowadzona rozmowa z kobietą była czymś, czego się Yasuhiro kompletnie nie spodziewał, ale i tak bardziej zaskoczyło go to, co stało się później. Zamierzał jeszcze o coś spytać poczciwą staruszkę, lecz plany pokrzyżował mu straszny hałas dobiegający praktycznie zewsząd. Przeszywający krzyk wymieszany z równie przerażającym reiatsu natychmiastowo pozbawił przytomnością rozmówczynię porucznika, a jego samego otumanił na krótki moment. Mimo wszystko, udało mu się w międzyczasie uskoczyć w tył, gdy jeden z Pustych wbił się całym swoim potężnym cielskiem w budynek szpitalny. To nawet nie wyglądało jak zaplanowany atak wymierzony w kogoś lub coś konkretnego. Stworzenie zwyczajnie wbiegło na budowlę, jakby nie zauważając nawet jej istnienia. Zupełnie, jak zahipnotyzowane lub ogłupione przez nieznaną moc. Zazwyczaj nawet Hollowy nie zachowywały się aż tak głupio, że Menos Grande. Po wielkich Gillianach akurat można się było tego spodziewać, ale tutaj Shinigami nie miał z żadnym z nich do czynienia. Tak, czy inaczej musiał reagować szybko i, co ważniejsze, prawidłowo.
Na skutek wrzasku, w jego głowie pojawił się obraz dziecka, o którym odruchowo pomyślał Marylyn. Nie wiedział nawet dlaczego, ale był pewien, że to jest właśnie ten bachor, o którym wspomniała staruszka. Rzucił ukradkiem spojrzenie na kobietę, nadal nieprzytomną. Musi jakąś ją stąd wynieść. Zdążył już jej powiedzieć, że to nie jest jeszcze czas na opuszczenie przez nią tego padołu łez i zamierzał słowa dotrzymać. W tej samej chwili podłoga pod nimi zarwała się, a Yasuhiro zjechał razem z nieprzytomną piętro niżej, gdzie znajdowało się jeszcze więcej zdezorientowanych ludzi będących w ciągłym zagrożeniu. Reagowali na różne sposoby. Na tyle różne, że nawet nie zwracał uwagi na jednostki. Jednym rzutem oka zmierzył wszystkich, zastanawiając się, jak może uratować możliwie najwięcej dusz przed czyhającą na nich niechybną śmiercią. Budynek mógł zawalić się lada moment, dookoła znajdowali się Puści, a on był sam. W dodatku należał do tej grupy Shinigami, którzy nie potrafili korzystać z Magii Demonicznej. Ta byłaby w tym przypadku bardzo użyteczna. Żałował, że coś doprowadziło do jego rozdzielenia z Saku. Co on jest w stanie zrobić ze swoimi umiejętnościami? Potrafił jedynie władać mieczem oraz szybko się poruszać. Jakby tego było mało, zapewne prawie wszyscy Ci ludzie nie będą w stanie go dostrzec, a co dopiero usłyszeć, jeśli rzuci im jakiekolwiek hasło. To było oczywiste, że widząc sypiący się budynek, po prostu pobiegną w panice w kierunku wyjścia. Jedyne, co mu pozostało, to ubezpieczać ich i mieć nadzieję, że dotrą w jednym kawałku. Wszyscy. Chętnie komuś przekazałby również starszą kobietę do niesienia, ale który przestraszony do granic możliwości człowiek zdecydowałby się jeszcze się dodatkowo spowalniać.
- Sore o shūryō, Hitodasuke.
Wypowiedział słowa uwolnienia swojego zanpakutou. Zamierzał poszerzyć zakres swoich możliwości. Nie tylko o dodatkowe techniki, ale również wsparcie mentalne ducha. Przejął częściowo jego osobowość, która była przeciwna wszelkim sposobom pozbawiania życia. Tym razem zamierzał je jednak nie tyle oszczędzać, co ratować. W pierwszej kolejności użył Kage no shūgeki. Pokonał maksymalny dystans, aby móc odstawić staruszkę jak najdalej od całego zamieszania, od budynku. Najlepiej w miejsce, z którego Hollowy nie nadchodzą i nie zostanie ona w żaden sposób ranna. W ten sam sposób, nie tracąc więcej, niż dwóch-trzech sekund, wraca do środka budynku.
- Uciekajcie z budynku, natychmiast!
Krzyknął odruchowo, mając nadzieję, że przynajmniej część z tych ludzi go usłyszy. Trzymana w dłoni ostra, jak brzytwa, katana dodatkowo mogła podziałać płochliwie na mogące go zobaczyć osoby. Sam z kolei zajął się ubezpieczaniem ich ewakuacji. Należał do sprawnych, silnych mężczyzn, więc przynajmniej to powinno udać mu się bez większego trudu. Swego zanpakutou używał do rozcinania ewentualnych betonowych płyt, które spadałyby na tłum. Natomiast w miarę bezpiecznej sytuacji, gdy ludzie mogliby opuścić akurat dany sektor szpitalny bez doczekania się kolejnych obrażeń, zamierzał zająć się Hollowami. Szarżujące wielkie bestie były głównym powodem, dla którego życie kilkudziesięciu lub kilkuset dusz zostało narażone. Wykorzystując więc równie swoją technikę cienistego przemieszczania, doskakiwał od jednego do drugiego, wyprowadzając precyzyjne i silne zarazem cięcia przez ich kościane maski. Takim sposobem był w stanie położyć każdego z nich jednym uderzeniem.

[Obrazek: 2N8n698.jpg]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Cry Wolf-S Offline
~Jestem "S" - Sad and Sorrow..
Ranga:

Niegdyś Stern Ritter "S"

Dane Osobowe Postaci

Imię: Przybrane: Scott
Nazwisko: Przybrane: Burshe
Pseudonim: Cry Wolf-S
Poziom Postaci: 13
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Ryunosuke Shinra


Broń Duchowa

Łuk: Katana Yamato

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Expert
Ilość Reiryoku: Ogromny poziom
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: 10lv. - Arcymistrz szermierki
Post: #33
17-10-2014 19:37
- Co to było.. - Myśli rozeszły się w głowie Cry'a, kiedy to samemu ze stoickim spokojem podniósł się z ziemi i otrzepał swój pobrudzony płaszcz z kurzu. - Definitywnie nie był to Quincy. - kontynuował z rozczarowaniem, przyglądając się całemu zajściu, które powstało w wyniku krzyku chłopca. Grupa wściekłych hollowów demolowała ośrodek, a gdyby tego było mało, dach nad głową mężczyzny powoli się walił. Wolf mimo wszystko niespecjalnie się tym wzruszył. Wyprostował swą głowę i ciało, a następnie dostojnym krokiem ruszył w kierunku wyjścia z pokoju. Wyglądało to dość niezwykle, bowiem w momencie, kiedy on sam niczym się nie przejmował, wokół niego działa się istna masakra. Ludzie biegali, krzyczeli i panikowali, ratując swoje życie, a on jako jedyny przebijając się przez owy harmider, spokojnie spacerował. Zupełnie jakby maszerował po pięknym parku wśród zielonych drzew. Gdzieś tam w biegu ktoś szarpnął go kilka razy, krzycząc, by mężczyzna ratował swoje życie, lecz ten zwyczajnie nikogo nie słuchał. W wyniku spadło mu na głowę kilka ciężkich pozostałości po suficie, lecz te szybko kruszyły się, a sam Wolf nawet nie czuł, by coś go uderzyło. To również wzbudziło panikę wśród ewakuujących się.

- Zejdźcie mi z drogi.

Oznajmił chłodno, dosłownie eliminując wzrokiem każdego napotkanego po drodze pustego. Tam gdzie spojrzał, tam hollow eksplodował na miliardy kawałeczków. Jak to się działało? Otóż energia duchowa Cry'a zwyczajnie była zbyt wysoka. Wystarczyło, iż skupił on swoje reiatsu na wybranym celu, a ten szybko przekręcał się na śmierć. Żadna płotka nie mogła wytrzymać aż takiej różnicy w mocy.

Quincy szukał czegoś, co mogłoby go teraz zainteresować. Co prawda jego misja spaliła na panewce, ale coś poniekąd nie dawało mu spokoju. Chciał dowiedzieć się co właściwie było przyczyną aż takiego nagłego skoku uderzenia.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Saku Kuroshi Offline
Saku, historia
Ranga:

Kapitan X dywizji

Dane Osobowe Postaci

Imię: Saku
Nazwisko: Kuroshi
Poziom Postaci: 17
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Misaki


Broń Duchowa

Zanpaktou: Karasu no Shi ~

Atuty

Bujutsu: Expert
Hohou: Mistrz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Perfekcyjna kontrola
Post: #34
18-10-2014 17:55
Jej rozmówczyni nie dokończyła wypowiedzi, Saku zaś swojej nawet nie zaczęła. Krzyk tego dziecka wzbudził w jej głowie czysty wybuch najróżniejszych emocji, zaś siła towarzysząca wszystkiemu wręcz przyszpiliła ją do ziemi. Nawet żadne myśli nie były w stanie przebić się przez to wszystko. Całe jej ciało chciało tylko, by krzyk ustał. Jedyne, co do niej docierało, to fakt, iż to ona była sprawczynią tego wszystkiego. Tylko... Skąd mogła wiedzieć? Tuż po tej jednej, jedynej myśli, krzyk ustał. Zapadła cisza tak idealna, że mogłyby usłyszeć, jak rośnie kwiatek w doniczce. O ile właściwie jakiś by tu znalazły. Na szczęście (lub nie), nie musiały czekać na odgłos rośliny, by przerwać ciszę. Postanowiła zrobić to nieznajoma jej dziewczyna. Zasypała ją stosem pytań, oskarżając o to wszystko. Saku w milczeniu oczekiwała jedynie, aż skończy, mierząc ją spokojnym, wypranym z uczuć spojrzeniem. Miała rację, temu nie mogła zaprzeczyć. Jednak dla kogoś, kto żył kilka (a może nawet kilkanaście?) razy dłużej od niej, sprawy wyglądały nieco inaczej.

- Tu nawet nie zaprzeczę. - zaczęła spokojnie, od razu ciągnąć dalej. Nie chciała, by tamta jej przerwała; chciała w spokoju odpowiedzieć na resztę z pytań - By skrócić jego męki, to chyba oczywiste. Skąd miałam wiedzieć o synie? Za dużo razy byłam już zmuszona kogoś zabić, by przy każdym kolejnym rozmyślać o jego rodzinie. Inaczej nie nadawałabym się do tej ciężkiej roboty. Zrobiłam to z litości dla niego samego. Nie wiesz, jak długo byłby zmuszony cierpieć. Gdyby zaś mnie dostrzegł, umarłby pewnie jeszcze prędzej, ale na zawał serca. W końcu duch kobiety w czarnym stroju to taki normalny widok dla zwykłej duszy, nie uważasz? - dokończyła w końcu, całość mówiąc spokojnym tonem bez emocji. Ciągle też wpatrywała się prosto w rozgniewane oczy rozmówczyni. To było dość rzadkie u tej shinigami. Zwykle uśmiechnięta, śmiejąca się z życia Saku poważna. Niestety, i na nią działał klimat tego miejsca, jak również i to, że nieznajoma miała trochę racji. Być może mogła oszczędzić tego biedaka? Jednakże skąd mogła wiedzieć?...

Zresztą, w tej chwili to było nieistotne. Kątem oka zauważyła, iż tamta zamierzała ją chyba zaatakować bądź też obawiała się ataku ze strony właśnie shinigami. Prychnęła lekko, widząc to. Odwróciła się tylko, obchodząc to miejsce dookoła i szukając czegoś, co mogłoby naprowadzić ją na ślad wyjścia. Czy naprawdę na ziemi uważają ich za aż takie potwory? Z drugiej strony, sytuacja sprzed chwili mogła jedynie potwierdzać tę wizję.

- Kimś, kto póki co nie zamierza z tobą walczyć. - mruknęła cicho, odwracając się z powrotem dalej - teraz stały znacznie dalej od siebie. Posłała jej pełne politowania spojrzenie - Na twoim miejscu też bym sobie to odpuściła. Dla znajomych Saku, bardziej oficjalnie... Kuroshi Saku, kapitan X dywizji Gotei 13. - przedstawiła się mimo wszystko. Zapewne w innych okolicznościach to spotkanie wyglądałoby inaczej. Jednak teraz... Saku ciężko było się wysilić nawet na uśmiech. Nie mogła mieć jednak pretensji do nieznajomej. Cóż, pewnie na jej miejscu sama postąpiłaby tak samo.

- A ty to?... - dodała po chwili, unosząc nieznacznie prawą brew ku górze.

[Obrazek: xTNXG5E.png][Obrazek: AbcO8MX.png]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Fuyuko Viken-Crowley Offline
Pikachu
Ranga:

Pikachu

Dane Osobowe Postaci

Imię: Fuyuko
Nazwisko: Viken-Crowley
Wiek: 29
Poziom Postaci: 16
Karta postaci: Tutaj.


Broń Duchowa

Fullbring: Fury of the storm

Atuty

Bujutsu: Zaawansowany
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Ponadprzeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Manipulacja materią
Post: #35
18-10-2014 18:32
Słuchała jej w milczeniu w głowie mając coraz większy mętlik. Z reguły nie była wulgarna, ale w tym momencie na usta same cisnęły jej się słowa "O co kurwa w tym wszystkim chodzi?!".
- Tak, całkowicie normalny widok.
Sarknęła mimo wszystko obserwując czerwonowłosą z największą uwagą, na jaką ją było w tej chwili stać. Każdy krok Saku nie uszedł jej uwadze, a mimo jej kolejnych słów dotyczących walki, nie zmieniła pozy gotowej-na-wszystko. Poniekąd bała się jej, czy to aż tak trudne było do zrozumienia? Bała się tej kobiety, która tak otwarcie mówiła o tym, że za dużo razy była zmuszona kogoś zabić, że inaczej nie nadawałaby się do tej roboty. W głowie miała mętlik, w sercu zamieszanie, do tego dochodziła jeszcze cała ta chora sytuacja, to miejsce, wszystko na raz, jakby ktoś za wszelką cenę chciał sprawdzić jej wytrzymałość psychiczną.
- Prócz imienia i nazwiska żadne z twoich słów nie sprawia, że wiem coś więcej o tobie. Pytasz się mnie, czy widok kobiety w czarnym stroju jest aż taki normalny, a, jakby to było oczywiste, mówisz o jakiejś dywizji, jakimś Gotei 13, jakbym miała wiedzieć od razu co to jest. Kobieto, z nas dwóch to ty stoisz luźno nie bojąc się wyściubić nosa z tego pomieszczenia, postaw się w mojej sytuacji. Przez całe życie uważałam, że ktoś mi ostro namieszał w głowie, podsyłał przed oczy wizje podobnych tobie, jakichś stworów w białych maskach, a teraz, stoisz przede mną, mówisz do mnie jakby to była rzecz najnormalniejsza w świecie. Więc albo ja jestem nienormalna i powinni mnie zawinąć w biały kaftan, albo ty bardzo często spotykasz ludzi podobnych mnie i swobodnie gadasz sobie z nimi jak gdyby nigdy nic.
W jej głosie czuć było urazę, nie trzeba było być geniuszem, by się zorientować, że słowa Saku w ogóle nie przypadły jej do gustu. Mimo zapewnień czerwonowłosej ta wciąż trwała w pozycji przygotowanej do walki, bądź też odparcia niespodziewanego ataku.
- Mimo wszystko nie wiesz też, czy postępując inaczej nie sprawiłabyś, że poczułby się lepiej. Litość jest rzeczą względną, mogłaś okazać litość uwalniając go tym samym sprawiając, że jego syn nie krzyczałby tak głośno.. - przerwała na chwilę, a przed oczy znów powrócił jej widok zabijanego przez czerwonowłosą mężczyzny. Skąd to wszystko się brało, skąd brała się ta pewność, ta wiedza? Jakby sama sobie odpowiedzieć chciała, powiedziała na głos - Nie wiem skąd się to wszystko bierze, nie wiem co tu się w ogóle dzieje, gdzie jestem i o czym ty do mnie mówisz. Jedyne, czego jestem wręcz pewna, to to, że zabiłaś tego człowieka, a ten chłopiec krzyczał przez ciebie. Nie mam pojęcia w jaki sposób ten krzyk sprawił, że nie mogłyśmy się podnieść, skąd się wziął, ale tak właśnie było, słyszałaś sama...
Dopiero wtedy odetchnęła, serce jakby zwolniło tempo, jakby musiała wyrzucić z siebie wszystkie wątpliwości, wszystkie "ale", jakie miała do czerwonowłosej.
- Fuyuko Viken - przedstawiła się krótko siląc się na jakikolwiek uśmiech, ale w obecnej sytuacji na jej twarzy pojawił się jedynie niesprecyzowany grymas - Wychodzi na to, że powinnaś wiedzieć na ten temat więcej, niż ja, zwykła dusza, jak mnie nazwałaś, więc mnie oświeć i powiedz, co tu się dzieje?

[Obrazek: ovJMlJg.png]

She has an idea - you should start running fast!

"(...)I shall rise, oh well I shall rise again and again(...)"

Fuyuko's theme | Fullbring | Thoughts | Everyone is able to fight | The truth
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Saku Kuroshi Offline
Saku, historia
Ranga:

Kapitan X dywizji

Dane Osobowe Postaci

Imię: Saku
Nazwisko: Kuroshi
Poziom Postaci: 17
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Misaki


Broń Duchowa

Zanpaktou: Karasu no Shi ~

Atuty

Bujutsu: Expert
Hohou: Mistrz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Perfekcyjna kontrola
Post: #36
21-10-2014 20:02
Przez jakieś paręnaście sekund patrzyła z niezrozumieniem na stojącą przed nią dziewczynę. Być może nie miała doświadczenia z istotami żyjącymi na ziemi, jednak myślała, że jeśli ktoś jest w stanie ją dostrzec, to orientuje się też, kim jest. Z drugiej jednak strony, skąd zwykłe, ziemskie dusze mialy o tym wiedzieć? To, że dla niej jej własne istnienie było czymś naturalnym, nie znaczyło, że dzieje się tak z każdym. No oczywiście... Saku westchnęła cicho, uśmiechając się na myśl o swojej głupocie. W sekundę zniknęła z niej cała powaga. Była zbyt zażenowana samą sobą.

- Przepraszam, nie sądziłam, iż o niczym nie wiesz. Masz prawo być teraz na mnie wkurzona lub się mnie bać. Mój błąd. Trochę... Zapomniałam o kilku istotnych faktach. Jednak teraz średnio mamy czas na opowiadanie o Gotei czy innych takich. Jeśli chcesz, potem pójdziemy na kawę czy ciastko, to trochę cię oświecę, jednak póki co... Proponuję się stąd wydostać. - odpowiedziała, tym razem patrząc nieco przyjaźniejszym wzrokiem na Fuyuko. Rany, jak mogła popełnić tak głupi błąd? Zrobila krok w stronę dziewczyny, wyciągając prawą dłoń w jej stronę. Miało to być coś w rodzaju propozycji rozejmu. Nie spodziewała się pozytywnego odbioru, jednak zawsze warto próbować, czyż nie?

- Przede wszystkim, mylisz się. Wiem o tym, co tu się dzieje, mniej więcej tyle samo, co ty, czyli prawie nic... A już na pewno nie mam pojęcia, co zrobić, by się stąd wydostać. - kontynuowała dalej, gdy tylko Fuyuko dała jakąś odpowiedź - Jeśli jeszcze nie masz mnie dosyć, proponuję razem rozejrzeć się po tym miejscu i poszukać jakiegoś rozwiązania w tej chorej sytuacji. - dodała, patrząc pytającym wzrokiem na dziewczynę. Niezbyt spodziewała się tego, iż teraz będą współpracować, a potem skończą szczęśliwym zakończeniem, jednakże i tak nie miała nic do stracenia.

[Obrazek: xTNXG5E.png][Obrazek: AbcO8MX.png]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Jesse Walker Offline
W weekendy nie odpisuję!
Ranga:

Freelancer

Dane Osobowe Postaci

Imię: Jesse
Nazwisko: Walker
Wiek: 26
Poziom Postaci: 18
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Orochi Kuchiki


Broń Duchowa

Fullbring: Inker

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Geniusz
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Niewyobrażalna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Demon szybkości
Specjalizacja II: Arcymistrz manipulacji materią
Post: #37
22-10-2014 21:04 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22-10-2014 21:05 przez Jesse Walker.)
"Background"

Spóźnił się. Był za wolny. On, był za wolny, przecież to nie możliwe! A jednak nie zdążył jej złapać. Ostatni raz spojrzał na leżącego pod jego stopami wychudzonego mężczyznę, z brutalnie skręconym karkiem tak, że w kilku miejscach naciągnięta skóra dosłownie pękła. Zasłużyłeś na to skurwielu, pomyślał, a potem zniknął w ułamku sekundy. Gdy biegł, dla innych był jedynie niewidoczną smugą, silnym powiewem wiatru lub niespodziewanym przeciągiem, on jednak widział wszystko krystalicznie wyraźnie. Jego wszystkie zmysły również biegły, dzięki czemu obrazy dochodziły do niego w spowolnieniu, jakby czas dla innych się zatrzymał. Dawno zrozumiał, że to tylko on wyprzedza sekundy. Przebiegał przez setki drzwi, mając nadzieję, że odnajdzie te właściwie, te które doprowadzą go do niej, ale mimo, iż kilka razy wpadł do innego chłopięcego świata, jej tam nie było. Fullbringerka. Teraz, gdy był pewien, musiał ją znaleźć.
Od kamiennego bruku odbiła się jedna kropla deszczu, potem druga, a zaraz następna. Jak na złość znowu zaczęło padać, a to nie był dobry znak. Niebo płakało, nad stratą tego małego chłopca, chociaż nie to sprawiło, że pofatygował się tu osobiście. Otaczający kompleks Puści runęli jak złamane drzewa na masywne mury szpitala, łamiąc je jak zapałki, jak nie za pierwszym uderzeniem, to za drugim bądź trzecim. Wszystkie chowające się w lasach wszy czyhające na utrapione wędrujące bez celu dusze, wylazły na ślepą żer. Wdrapywały się na budynki, trzymając się ścian swymi pazurami, pełznąć po nich jak winoroślą. Nic nie stało im na przeszkodzie, zaślepione bolesnym krzykiem chłopca, wezwane w równie brutalny sposób, co niezwykły. Krzyk ludzi było słychać nawet tutaj. Podparty o laskę mężczyzna, miał u swego boku kobietę, z którą splótł ramiona. Jej czarne jak węgiel włosy, sięgały jej niemalże do pasa. Nosiła letnie buty na obcasie, przewiewną błękitną sukienkę, oraz czarną skórę, spod której ku jej piersiom chyliły się przepiękne kolorowe tatuaże, cześć z nich wychodziła również na dłonie, z pod czarnych rękawów.
- Pomóż chłopcu, Kiyoko – wydał spokojnie polecenie. Ona spojrzała na jego lico, oraz skryte za okularami oczy. Chłopiec już nie płakał, nie słychać było jego duszącego krzyku, ale jego aura nadal była niespokojna, a moc w pełni aktywna.
Gdy odeszła, mężczyzna podparł się dwoma dłońmi o czarną laskę, która przy rączce miała skórzany pasek owinięty wokół jego nadgarstka, a wzdłuż niej co pewien równy odstęp pojawiały się srebrzyste wstawki. Zrobił krok w przód, a potem kolejny, stukając laską o chodnik, badając go jak sonar, kiedy jego długi płaszcz poruszył mocny pojedynczy powiew wiatru zza pleców.
– Nie mogę jej znaleźć… – odezwał się głos białowłosego mężczyzny.
Deszcz stawał się coraz gwałtowniejszy, jednak niewidomy mężczyzna okryty był swoim własnym parasolem. Krople go omijały, odbijając się od nieistniejącego parasola.
- Nikt tego nie mógł przewidzieć, Pietro. Nawet my.
- Trzeba było zabrać dzieciaka na samym początku, nic z tego by się nie wydarzyło – wylał z siebie pełną niezadowolenia opinię, ta jednak spotkała jedynie opanowanie.
- Nie. – Odszedł od niego, ruszając wąską drużką przy hotelu dla gości. - Nie w ten sposób.


----------------------------------------------------------
"Wolf & Yosuhiro"

Rozczarowany, to słowo najlepiej opisywały jego obecne odczucia. Decyzja jaką podjął to usunięcie się w bok, gdyż nie było tutaj nic co mogłoby go zainteresować. Małe dziecko wywołało potężną duchową burzę, powalając wszystkie istoty mogące wyczuć jego energię na kolana, dla niego było to jednak nie istotne, jak potężna duchowa istota właśnie się przebudzała, gdyż nie był on tym, którego poszukiwał. Nawet mimo bólu w mięśniach, utrzymywał swoją kamienną twarz i nienaganną posturę. Otrzepał kołnierzyk z kurzu, gardząc brudem niemalże tak samo jak większością ludzi. Ci biegali wzdłuż korytarza, próbując uciec z budynku, odważniejsi pracownicy szpitala starali się pomagać chorym i nieudolnym, ale większość martwiła się o swoje życie. Niektórzy nawet popychali innych na ściany, albo do zniszczonych pokoi, nie wiedząc nawet, że wpychają ich na czystą śmierć.
Szedł jakby w zwolnionym tempie, jakby był wyrwany z rzeczywistości, a może to po prostu panikujący ludzie, tworzy względem niego tak wielki kontrast. Gdzieś pękła żarówka, trysnęły iskry. Słyszał jak kolejne ściany padają, a szkła w pokojach tańszą po podłodze, wyrwane przez wpadających do budynku Pustych. W pokoju po jego lewej, mógł zobaczyć długie nogi wysokiego Hollowa, który wbił się w ich część budynku, powodując największe zniszczenia, a w oddali również, że zaczął padać deszcz, ale do niego widocznie miał dziś szczęście. Ludzie rzucali się na niego, łapiąc za ubranie, gwałtownie i mocno, dostrzegł również przy pomocy swoich zmysłów, że obok niego tym samym korytarzem przemknął w ułamku sekundy Shinigami, był jednak skupiony na tych wszystkich ludziach. Głównie były to kobiety, niektóre chore psychicznie, gdzie teraz ich szaleństwo sięgnęło zenitu, te było najciężej odepchnąć, ale były też inne, młode, cześć nawet bardzo ładna. One były agresywniejsze w przedzieraniu się do wyjścia, biegnąć do podwójnych drzwi. Przechodził też obok rannych pracowników szpitala, którzy leżeli gdzieś pod zawaloną ścianą, przygnieceni do połowy. Wyciągali ku niego ręce, prosząc niemo o pomoc.
Pchnął podwójne drzwi i wszedł do kolejnego jednak bardzo krótkiego korytarza, który szybko rozwidlał się wpływając do dwóch dużych okrągłych sal. To była sekcja jadalna, sekcja do przeprowadzania grupowych spotkań, podzielona na dwie okrągłe sale, połączone otwartym przejściem. Sufit podtrzymywały cztery masywne filary, a o ich wytrzymałości świadczył fakt, że nie zawaliły się od uderzenia. Dostrzegł, że na stole jadalnym leży połową mężczyzny, a jego ciało przygniata czterema łapami, czarna bestie, szarpiąc zębami jego wypadające wnętrzności, druga połowa leżała obok stołu. Nogi od stołu pływały w krwi, niemniej to były jedyne osoby, które się tu znajdowały.
Pusty odwrócił się w stronę Wolfa, to była jakaś piekielna mutacja wilka, w wielkiej zakończonej kłami białej masce, wyglądającej jak czaszka owego zwierzęcia. Co najbardziej go wyróżniało to cztery przednie łapy zamiast dwóch, oraz wystające z czarnego włochatego cielska białe żebra. Pusty opadłą na ziemię. Kły i dolną żuchwę miał całą we krwi. Postąpił krok w stronę Quincy, najwyraźniej czując jego energię, co wydało mu się intrygujące. Nie zrobiło to jednak wrażenia na Cry’u, gdyż wystarczyło jedno spojrzenie mężczyzny, by głowa Hollowa odskoczyła do tyłu, a kawałki maski posypały się na podłogę i to już był pierwszy znak, że coś poszło nie tak. Pęknięcie zaczynało się powyżej tylnych kłów i ciągnęło się do oka. Dziurę wypełniała czarna masa. Wybuch był znacznie mniejszy, niż spodziewał się tego Quincy. Gdyby uderzył drugi raz z większą siłą lub gdyby zbadał swoje pokłady energii, dotarłoby do niego, że są one osiągalne zaledwie w połowie, jakby coś blokowało jego reiyoku.

Yosuhiro starał się za wszelką cenę ocalić trzymaną na rękach kobietę. Mknął wzdłuż korytarzy, aż dotarł do drugiego skrzydła. Puści najwyraźniej skupili się tylko na jednej części kompleksu. Tutaj ludzie nie mieli pojęcia co się dzieje, zachowywali spokój, a wdrożone środki ostrożności przypominały te wykonywane przy trzęsieniach ziemi. Zatrzymał się w małym pokoiku dla pracowników, z małym stolikiem, kilkoma krzesłami, telewizorem i niewielką sofą. Właśnie na niej ją położył. Zamierzał cofnąć się jak najszybciej do poprzedniej sekcji, gdy wykonał ponownie swoją technikę szybkiego przemieszczania poczuł niespodziewanie jak jego poziom reiyoku podskoczył, a z nią również jego szybkość. Zatrzymał się w sali jadalno-rekreacyjnej, widząc drapieżnego Hollowa, oraz normalnie wyglądającego mężczyznę, na którego wcześniej nie zwrócił na znaczącej uwagi, ale teraz dokładnie wyczuł, że również jest to istota duchowa. Ostatnio miał chyba szczęście do spotykania Quincy. Wilk-Pusty cofnął się o krok, gdy zobaczył drugiego przeciwnika o duchowej energii, zawarczał groźnie na obu.

----------------------------------------------------------
"Background"

Przedarła się przez tłum uciekających ludzi od strony szczytowej. Energia chłopca rozchodziła najmocniej na tym piętrze, ale był wszechobecna co utrudniało odnalezienie. Nie uciekli jej, nie wyszli nawet ze swojego pokoju. Matka siedziała pod ścianą, obsypana rozbitym szkłem, a w swoich ramionach skrywała małego chłopczyka. Zrzuciła kurtką i cisnęła w bok, na przewrócone łóżko. Delikatna sukienka, na cienkich ramiączkach odsłoniła jej piękne barwne tatuaże. Z fali kolorów przebijały się kwiaty, zwierzęta, postaci, żyjących na jej ciele w palecie chaosu, a jednak była w tym jakaś harmonia. Kobieta uklękła przez matką, kładąc jej dłonie na odsłoniętych ramionach.
- Marylyn? – Musiała upewnić się czy kobieta jest w ogóle przytomna. – Słyszysz mnie?
- Odejdź…
- Spójrz na mnie, Marylyn. Znasz mnie, widziałaś mnie już, chcę mu pomóc.
- Odejdź stąd… – Głos łamał się na każdym słowie. Zacisnęła mocniej ramiona, wyraźnie dając znać, że nie ma zamiaru go nikomu oddawać. Chłopiec siedział skulony między jej nogami, jak w ludzkim tipi. - On to wszystko widział, dajcie mu spokój… proszę.
Kobieta patrzyła z lekkim smutkiem na jej spuszczoną w dół głowę, na jej blond włosy, opadające na chłopca. A on był najspokojniejszym dzieckiem świata. Wyglądał jakby spał, jakby to całe cierpienie, którego był mentalnie świadkiem, go wycieńczyło, a później znużył go słodki sen, tylko jedno go zdradzało. Moc wyzwolenia emanowała z niego pełnymi garściami. Nie mogła dłużej czekać.
Na jej łopatkach zatańczyły tatuaże, kolory delikatnie przemieściły, wtedy przyłożyła dłoń do jej skroni, a kobieta uniosła głowę. Oczy miała opuchnięte, czerwone i zapłakane, ale szybko je zamknęła odpływając w spokojniejsze miejsce. Jej sny będą łagodne. Ramiona zsunęły się z chłopca bezwładnie na podłogę. Ona zaś, klęcząc podsunęła się bliżej do małego, ręce trzęsły się jej gdy sięgała w jego stronę. Wyciągnęła go i położyła na swoich kolanach, podtrzymując głowę ramieniem.
- Charlie… - wyszeptała delikatnie matczynym głosem. Oczy chłopca ruszały się pod powiekami. – Charlie.
Podniósł powieki. Białka miał całe czarne, a źrenice błękitne jak ocean z biała plamką w środku. Jego duże oczy patrzyły na nią, a ona wiedziała, że nie może dłużej czekać, nawet jeśli samo jego spojrzenie, przyprawiało ją o dreszcze, musiała się przemóc. Jednym słowem wyzwoliła swoją moc, oraz obrazy na swoim ciele, które zaczęły tańczyć, przemieszczać się i krążyć. Położył palce na jego skroniach…


----------------------------------------------------------
"Saku & Fuyuko"

Nic się nie działo podczas rozmowy dwóch kobiet. Nie powierzchownie. Nikt nie wbiegł do sali operacyjnej, świat przestał się zmieniać, a one stały tam rozmawiając spokojnie, badając grunt, ale na każde słowa Saku, w głowie Fuyuko odzywał się głos chłopca:

„Kłamie.” „Nic mu nie było.” „On tylko leżał, mama mówiła, że musi odpocząć.” „Kłamiesz.” „Zamknę ci tu na zawszę!” ” „Mój tata nie żyje.” „Jesteś złą osobą!” „To kłamstwo.” „Ty jesteś chora! Zabiłaś mojego tatę!”

Same zaprzeczenia, wszystko by Fullbringerka zrozumiała, by nie uwierzyła w jej słowa. A on czynił to jak dziecko, które chce przekazać prawdę. Tak było przez całą rozmowę, to mogło utrudniać słuchanie, ale tym razem nie było to tak bolesne, a wręcz przeciwnie, jakby szeptał jej do ucha, ale w jej myślach. Był jak głos sumienia.

----------------------------------------------------------

Od MG:

- U góry macie dwa posty, które dzieją się w tle, możecie je czytać lub nie, jak wam się podoba. Dlatego wasze partie są podpisane.

- Saku i Fuyuko, nadal rozmawiacie, dlatego post dla was nie jest za obfity. Nie jesteście też zamknięte w tej sali, to tak informacyjnie gdybyście chciały wyjść, czegoś poszukać.

[Obrazek: nc6pKiCl.png]


Change everything you are | And everything you were | Your number has been called
Fights and battles have begun
| Revenge will surely come | Your hard times are ahead
Don’t let yourself down
| And don’t let yourself go | Your last chance has arrived
Best, you've got to be the best | You've got to change the world | And use this chance to be heard

Your time is now!


Jesse's suit: ON
front | head


Artificial Intelligence: A.N.Y.A.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Fuyuko Viken-Crowley Offline
Pikachu
Ranga:

Pikachu

Dane Osobowe Postaci

Imię: Fuyuko
Nazwisko: Viken-Crowley
Wiek: 29
Poziom Postaci: 16
Karta postaci: Tutaj.


Broń Duchowa

Fullbring: Fury of the storm

Atuty

Bujutsu: Zaawansowany
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Geniusz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Ponadprzeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Manipulacja materią
Post: #38
22-10-2014 21:40
Jej mina na słowa Saku była jednoznaczna - "No tak, nie wiedziałaś, no przecież..." i mimo faktu, że czerwonowłosa nie sprawiała wrażenia wrogiej, wręcz przeciwnie, nastawiona doń była przyjaźnie, wszystkie te wydarzenia razem wzięte wcale nie sprawiły, że poczuła się pewniej. W głowie miała jedno wielkie bagno, do którego raz po raz dostawały się kolejne porcje błota utrudniając myślenie.
- Kawę? Ciastko? - nie wytrzymała i wybuchła wręcz histerycznym śmiechem. Pokręciła głową na boki za wszelką cenę starając się uspokoić, ogarnąć w jakikolwiek sposób. Tamta wyglądała, jakby to wszystko było normalne, całkowicie normalne...- Wywnioskowałam już, że tylko nieliczni cię widzą, więc naprawdę zaje-kurwa-biście bym wyglądała gadając do pustego krzesła - nerwy powoli zaczynały puszczać, a pierwszym sygnałem była zmiana słownictwa. Im było gorzej, tym szybciej wypluwała z siebie każde słowo z prędkością karabinu maszynowego, tym wulgarniej się do niej odnosiła, jakby był to sposób na rozładowanie stresu. Nerwowo oblizała wargi i przygryzła dolną praktycznie do krwi. Ból nie sprawił, że pojaśniało jej w umyśle, przed oczami na pewno. Zamiast się uspokoić, Fuyuko coraz bardziej tonęła w świecie, który okazał się istnieć tuż obok niej, przez tyle lat, a ona nawet o nim nie wiedziała. To znaczy wiedziała, ale odpychała tą myśl od siebie nigdy nie starając się szukać kontaktu, uciekając od tego jak tylko się dało, a teraz, kiedy została postawiona przed faktem dokonanym, czuła się jak mała dziewczynka, której ktoś nagle powiedział, że jej piesek nie żyje. Jednocześnie ogarniała ją dzika furia, jednocześnie łzy cisnęły się do oczu i nie wiadomo do końca było, która strona wygra tę walkę, aż do momentu, w którym znów nie usłyszała słów, kolejnych słów w swojej głowie. Ten głos był ten sam, to na pewno był ten chłopiec! Oczy otworzyły się szerzej, cała sylwetka nawet nie drgnęła, a bagno w jej głowie powiększało się z każdą kolejną chwilą.
- Kłamiesz... - powtórzyła za głosem ledwie poruszając wargami - Kłamiesz, jemu nic nie było... - same te słowa powinny podnieść alarm u czerwonowłosej, tak samo i wygięta w dziwny sposób, jakby zamierzała się na kogoś rzucić, sylwetka Fuyuko - Kłamiesz! - krzyknęła głośno w głowie wciąż słysząc tylko słowa chłopca, nic, co teraz powiedziałaby czerwonowłosa nie było w stanie do niej dotrzeć. Wściekłość wręcz wypełniła pomieszczenie, wściekłość i gorycz, którą czuła kobieta za każdym razem, kiedy przypomniała sobie widok zabijanego przez Saku mężczyzny. Może i chciała dobrze, może faktycznie był chory....NIE! Nic mu nie było, przecież nic mu nie było...
Kobieta zadziałała w tej chwili instynktownie, wycelowała dłonią na prawo od czerwonowłosej posyłając tam naprawdę sporą wiązkę błyskawic, nie czekając nawet chwili dłużej uaktywniła w pełni swój fullbring gotowa do uniku za pomocą Bringer Light, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. Zamierzała jak najszybciej skrócić między nimi dystans i wystrzelić w kierunku Saku jak największą ilość sieci za pomocą Storm Web, by ją unieruchomić, lub też zwyczajnie zyskać na czasie nim aktywuje się drugi stopień fullbringu. Wtedy, jeśli oczywiście będzie miała taką możliwość, zamierzała skorzystać z Eyes of the storm wykorzystując taką ilość wiązek, by nadawany kształt był jak najbliższy temu właściwemu. Da jej to czas na ewentualne późniejsze działanie, a zajęta stworzeniem Saku być może będzie rozproszona na tyle, by Fuyuko mogła działać. Kierowała się w tej chwili jedynie słowami wyrytymi w jej głowie jak na kamiennej tablicy, nie wiedziała dlaczego, ale takiej pewności nigdy jeszcze nie miała, pewności, że stojąca przed nią osoba z całą pewnością zasługuje na popieszczenie prądem.

[Obrazek: ovJMlJg.png]

She has an idea - you should start running fast!

"(...)I shall rise, oh well I shall rise again and again(...)"

Fuyuko's theme | Fullbring | Thoughts | Everyone is able to fight | The truth
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Yasuhiro Offline
Sore o shūryō
Ranga:

Porucznik

Dane Osobowe Postaci

Imię: Yasuhiro
Nazwisko: Shura
Pseudonim: Hiro
Wiek: 102
Poziom Postaci: 12
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Skye, Ravel, Tsukuyo


Broń Duchowa

Zanpaktou: Hitodasuke

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Expert
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Brak umiejętności
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Ogromna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Arcymistrz wszelkiej broni
Post: #39
23-10-2014 22:08 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23-10-2014 22:09 przez Yasuhiro.)
Częściowo Yasuhiro wprowadzał swój plan w życie z powodzeniem. Wspomagał ewakuację ludzi do sąsiednich segmentów szpitala, jednakże po raz kolejny tego dnia został zaskoczony przez nietypowe zjawisko. Otóż podczas odbywania kursu powrotnego w celu dalszej pomocy pacjentom, natknął się na wilczego Hollowa oraz... Quincy'ego. Mężczyzna chyba był już w ośrodku od jakiegoś czasu, ale doskonale się wcześniej musiał maskować. Inna sprawa, że porucznik był absolutnie pozbawiony umiejętności detekcji energii duchowej. Dopiero teraz, gdy owy jegomość uaktywnił własną aurę, Shinigami zdał sobie sprawę, że po raz kolejny w krótkim czasie skonfrontował się z Niszczycielem. Świetnie. Przynajmniej ten nie wyglądał na tak agresywnie nastawionego, jak poprzedni. Naćpany gitarzysta w Tokio bowiem atakował wszystko w zasięgu wzroku, jeśli tylko nie spodobał mu się kolor ubrania danej osoby. Teraz jednak spotkanie z Quincy'm prezentowało się odrobinę spokojniej. Nie znał co prawda jego zamiarów, lecz jego próba wyeliminowania Pustego mogła wskazywać na przynajmniej częściowo pochodny cel. Poza tym, on na pewno zdał już sobie sprawę z obecności Boga Śmierci w szpitalu i nie atakował. Być może więc przybył tutaj w konkretnym celu i tylko to go interesowało. Yasuhiro mimowolnie zmarszczył brwi.
- Quincy... - Rzekł spokojnie, obserwując zarówno jasnowłosego mężczyznę, jak i Pustego, który w każdej chwili mógł się na nich rzucić. W obliczu dwóch istot duchowych nie powinien jednak stanowić wielkiego zagrożenia. Shura bardziej przejmował się ogólną liczbę stworzeń przybyłych z Hueco Mudno, aniżeli tym, kim były pojedynczo. - Chętnie bym porozmawiał z Tobą, chociażby z czystej ciekawości, ale... niestety jestem odrobinę zajęty.
Stwierdził, będąc z nim zupełnie szczery. Mężczyzna nie wyglądał na takiego, który by miał sprawiać problemy. Z drugiej strony na specjalnie miłego także, ale dopóki zachowywał neutralny stosunek do całej sytuacji, Yasuhiro to odpowiadało. Nie zamierzał atakować choćby werbalnie każdego przedstawiciela obcej rasy, który zamieszkuje Świat Żywych.
Porucznik po tej krótkiej kwestii wypowiedzianej do nieznanego mu mężczyzny, zamierzał obrać sobie za cel Hollowa. Powstrzymał się jednak przed zbyt impulsywnym atakiem. Jedynie przyjął on pozę wskazującą na bycie przygotowanym do natychmiastowej ofensywy, kierując się w stronę Pustego. Kątem oka spoglądał jeszcze na Quincy'ego. Oczekiwał zwyczajnie jego reakcji na to wszystko.

[Obrazek: 2N8n698.jpg]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Cry Wolf-S Offline
~Jestem "S" - Sad and Sorrow..
Ranga:

Niegdyś Stern Ritter "S"

Dane Osobowe Postaci

Imię: Przybrane: Scott
Nazwisko: Przybrane: Burshe
Pseudonim: Cry Wolf-S
Poziom Postaci: 13
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Ryunosuke Shinra


Broń Duchowa

Łuk: Katana Yamato

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Expert
Ilość Reiryoku: Ogromny poziom
Siła fizyczna: Ogromna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Mierna


Specjalizacje

Specjalizacja I: 10lv. - Arcymistrz szermierki
Post: #40
23-10-2014 23:26 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-10-2014 00:21 przez Cry Wolf-S.)
- Niedorzeczność.. - Myśli rozbrzmiały w głowie niszczyciela, kiedy to na masce wilczego hollowa powstało jedynie średnie pękniecie. Mężczyzna szybko więc przystąpił do próby ponownego zgładzenia bestii swą niebotyczną aurą reietsu, lecz pusty kolejny raz trzepnął łbem, niewiele sobie z tego robiąc. Coś było ewidentnie na rzeczy. Coś hańbiło jego dumę, na którą to ciężko pracował przez setki lat. Nim jednak mężczyzna zdążył przystąpić do kolejnych działań, w sali pojawił się Bóg śmierci. Była to ta sama osoba, którą wcześniej zauważył, lecz z przyczyn oczywistych niewiele sobie z tego zrobił. Shinigami bowiem nie obchodzili go - nie podlegali jego kodeksowi, który wbito mu w czaszkę już w samym dniu narodzin. Byli dla niego tak samo obojętni, jak zwykli i bezbronni ludzie. Nie widział więc potrzeby krzywdzenia go.

- Spójrz tylko, Bogu śmierci.

Zaczął niezwykle spokojnym i jakże opanowanym tonem, a sam Yasuhiro nie wyczuć mógł nawet grama emocji w tam jakże krótkim zdaniu. Wolf stał wyprostowany, z głową surowo uniesioną, a z dłońmi luźno splecionymi za plecami. Stopy również miał złączone do siebie. Nie zerknął nawet w kierunku Bożka. Nieustannie obserwował pustego i w pewien sposób "skanował" stwora.

- Czyż nie jest obleśny?

Rozwinął wcześniejszą wypowiedz, gdzie to teraz jedną rękę prostując w łokciu naprzeciwko siebie, zmaterializował w niej piękną katanę, cały czas trzymając drugą dłoń za plecami przy kości ogonowej. Cry zawsze odsłaniał swoją prawdziwą twarz, kiedy rozmawiał z osobami duchowymi. Nie było potrzeby zakładania maski przy kimś, kto był stuprocentowo świadomy duchowo. Nie musiał się więc ukrywać, ani udawać kogoś innego, jak to robił zawsze wśród zwykłych cywili.

Po krótkiej chwili Quincy energicznie wyprowadził pionowe cięcie w powietrze, a następnie z powrotem schował ostrze do pochwy, lecz tak, by nie dotknąć tsubą o sayę. Wówczas ponownie się wyprostował, a kiedy już w całości domknął katanę i specyficznie trzasnął żelastwem o pochwę, hollow ulec miał totalnej destrukcji (lub nie).

- Moja moc jest niekompletna.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Strony (5): « Wstecz 1 2 3 4 5 Dalej »
 


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Forum software by © MyBB 1.6.15 - Theme © iAndrew 2014
Tryb normalny
Tryb drzewa