• Strona Główna
  • Karty Postaci
    • Twoja KP
    • Tworzone KP
    • Zaakceptowane KP
    • Nieaktywne KP
  • Gamemasterzy
    • Skye
    • Katsuya Senzaki
    • Vaya Vesper
    • Jesse Walker
    • Yare
    • Ryuichi Kagawa
    • Chester
    • Lena Hawk
  • Ważne Tematy
    • Poradnik dla Nowych
    • Regulamin Forum
    • System gry
    • Grywalne rasy
    • Główny wątek fabularny
    • Plan wydarzeń
    • Wstęp do fabuły
    • Wzór Karty Postaci
  • Szukaj
  • Toplisty
    • Top Lista gier PBF
    • TOP 100 PBF
  • Partnerzy
    • Wymiana Bannerów
    • Fora zaprzyjaźnione
Bleach OtherWorld PBF
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się

  Bleach OtherWorld PBF Świat Żywych Reszta Świata Ameryka Pn. Kanada, Dawson City (częściowo zniszczone)

Strony (8): 1 2 3 4 5 ... 8 Dalej »
Rozpocznij wątek   
Kanada, Dawson City (częściowo zniszczone)
Skye Online
Ms. Hyde
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Skye
Nazwisko:
Wiek: 22
Poziom Postaci: 12
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Tsukuyo, Ichinose, Yuzume


Broń Duchowa

Fullbring: Aspect of Chaos (22 lvl)

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Zaawansowany
Hakuda: Praktykant
Kidou/Kontrola reiatsu: Mistrz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Potwór reiroyku
Specjalizacja II: Niebotyczna aura
Post: #1
16-09-2019 22:46
Miasto nad rzeką Jukon w Kanadzie, w terytorium Jukon, w pobliżu granicy ze Stanami Zjednoczonymi. Liczba mieszkańców Dawson oscyluje obecnie w okolicach półtora tysiąca, co czyni z niego drugą największą miejscowością w tym regionie. Znane jest głównie z gorączki złota pod koniec XIX wieku, gdy populacja miasta znacząco się zwiększyła w krótkim czasie i sięgnęła nawet czterdziestu tysięcy. Pod koniec sławetnego ruchu migracyjnego zmalała do ośmiu, a po zdobyciu praw miejskich wynosiła już poniżej pięciu. Dawson jest mimo wszystko chętnie wybierane przez turystów wybierających się w te okolice.

[Obrazek: aXAHmNa.png]

Am I hurting? Am I sad? Should I stay, or should I go?
I've forgotten how to tell. Did I ever even know?
Can I take another step? I've done everything I can
All the people that I see I will never understand

Battle theme | Fullbring Self | Power Unleashed
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Drake Gaunniss Offline
Toreador
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Varim Vlad Doran
Nazwisko: Gaunniss
Pseudonim: Drake
Wiek: 24
Poziom Postaci: 5
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Akaoni Seishiro, Renshu, Ellie


Broń Duchowa

Zanpaktou: Paria

Atuty

Bujutsu: Mistrz
Hohou: Praktykant
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Normalna
Siła Woli/Wiedza: Mierna

Post: #2
19-09-2019 23:00 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19-09-2019 23:15 przez Drake Gaunniss.)


              Słońce błyśnie między wschodem a zachodem. Mimochodem obrysuje miasto chmur. A zatem udałem się do Stolicy Absurdu. W ucieczce od mojej przeszłości, w ucieczce od mojej codzienności. Choć nie powiem ostatnio pewna urocza pokojówka zapewniła mi odskocznię, zapewniła mi ulgę? Wciąż o niej myślałem, choć i ta myśl w niepamięć pójdzie.
              Komunikacją miejską dotarłem w te strony i zaraz udało mi się zdobyć jeden z tych, ostatnio reklamowanych rowerków miejskich, a na nim? Już gnałem przed siebie nadal rozmyślając nad tym, czego dowiedziałem się... o sobie samym? Czy może mojej rozmówczyni? Tak więc ruszyłem naprężając mięśnie i rozkoszując się tymi sygnałami jakie moje własne ciało posyłało mi w tej chwili. Wyższe tętno, szybszy rytm i mocniejsze uderzenia serca, a także to zmęczenie, które wnet mnie ogarnęło.
              Dotarłem do Dawson City, właściwie to jak długo mnie tu nie było? Nie wiem, nie pamiętam, liczyć nie będę tylko... No właśnie co? Rowerek odstawiłem w miejsce wyznaczone przez administrację i już mnie nie było w tej okolicy. Mój francuski miał się nie za dobrze, tak więc starałem się w języku oprawców, tj. angielskim rozmawiać z okoliczną ludnością, a właściwie to pytać o kierunku. Z moją geografią było słabo na ten moment. Przyznać muszę, że troszeczkę zardzewiałem przez ostatnie lata, choć zmysł orientacji jeszcze nie pozwolił mi się zgubić to potrzeba zasięgnięcia języka zdawała się silniejsza tym razem. Cóż mogę rzec? Byłem w rozsypce, nie tylko Szanowna Pokojówka dała mi temat do przemyśleń, lecz także rozbiła nieco mój światopogląd, za co jej dziękowałem, a także ją przeklinałem.
              Rytmiczny stukot moich butów rozbrzmiewał gdy przechadzałem się uliczkami, w lewej dłoni dzierżyłem także specjalną laskę, którą wykonał ongiś dla mnie pewien kowal, w tej ukrytej, pozbawionej ozdobników pochwie tkwił sax będący dowodem mojej przyjaźni z ów Szwedzkim rzemieślnikiem, z jakiegoś powodu odczuwałem potrzebę posiadania mojej podpory ze sobą. Drewniana pochwa idealnie się do tego nadawała...
              Nawyki mojego życia dały o sobie znać, gdy mimowolnie pustą dłonią sięgnąłem w płaty płaszcza, w poszukiwaniu nieco mniejszego kalibru oręża, jest, odetchnąłem z ulgą w tych kilku chwilach, po czym ponownie mój mózg zaczął wietrzyć spiski. Oglądając się za siebie, kątem oka mierzyłem przechodzących ludzi, turystów i mieszkańców. Było spokojnie, zdecydowanie zbyt spokojnie jak na mój gust, a może to miasteczko takie powinno pozostać? Musiałem zaparkować umysł gdzieś, ale gdzie? Zaraz oszaleję. Tam! Jest tu taka mała księgarenka, może mają coś, co będę mógł pochłonąć i utonąć w tym? Zatem postanowione! Zadecydowałem i już przyspieszyłem kroku. Choć do tej pory nie rozumiem sam siebie, dlaczego właściwie się tu znalazłem? Dlaczego z tyłu głowy czuję takie uporczywe swędzenie, które mówi, że coś jest nie tak? Dlaczego akurat teraz książka, którą trzymam właśnie w ręce jest moim ocaleniem?
Utonąłem w tekście, a właściciel owego przybytku już cieszył się z zarobionych pieniędzy. Dzieło, które miałem w rękach należało do polskiego pisarza, niejaki Jacek Piekara, napisał on dość ciekawy utwór, którego fundamenty burzą wszechobecny pogląd na religię. Znalazłem sobie ustronne miejsce, to jest przyjazną kawiarnię i popijając flat white coffee zatonąłem w przygodach młodego inkwizytora...


//Nie opisuję pogody xD ogólnikowo, co by było łatwo zacząć ze mną

[Obrazek: sig-Drake2.png]
I know these words - They won’t mean anything!
I hope it hurts - You’ve only got yourself to blame...

Spoiler: Umiejętności i Atuty
Atuty
  • Bujutsu: Mistrz (5/6)
  • Hohou: Praktykant (2/6)
  • Hakuda: Ekspert (4/6)
  • Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant (2/6)
  • Ilość Reiryoku: Normalna(1/6)
  • Siła fizyczna: Normalna (1/6)
  • Wytrzymałość: Normalna (1/6)
  • Siła Woli/Wiedza: Mierna (1/6)

Umiejętności Fabularne
  • Szermierka
    • Nordycka
    • Polska
    • Niemiecka
    • Japońska:
      • Specjalność Mugai-Ryu Kenjutsu
      • Praktykant Ganryu
  • Wschodnie Sztuki Walki
    • Baji-Quan
    • Shotokan Karate
    • Aikido Kobayashi

Umiejętności Kanoniczne (szczegóły w kp)
  • Pogrzeb Duszy
  • Zanjutsu
    • Shikai
      • Pocałunek Śmierci (Pasywna zdolność)
      • Mroczny Dar (Aktywna umiejętność)
  • Hakuda
    • Brak Opanowanych Zaawansowanych Technik
Preferowany Typ Oręża
  • Langsax
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Christopher Smith Offline
Zabłąkana dusza
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Christopher
Nazwisko: Smith
Wiek: 51
Poziom Postaci: 4
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Aishi, Akami Ayamem, Lucie Crespo


Broń Duchowa

Niesprecyzowana

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Brak umiejętności
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Normalna
Siła Woli/Wiedza: Przeciętna

Post: #3
20-09-2019 00:08
Mocniej docisnął pedał gazu. Poczuł wiatr we włosach, wyszczerzył się sam do siebie. Wsłuchał się w muzykę wydobywającą się z głośników auta i zaczął nucić rytm "It's My Life". Właśnie poczuł ten moment, kiedy cieszył się życiem tak jak chciał i tego potrzebował. W swoim nowym kabriolecie czuł się, jak małe dziecko w parku rozrywki. Od razu chciał poznać cały świat w jego wnętrzu, dlatego wybrał się nim do Dawson City, gdzie zamierzał przez chwilę odpocząć. Dopiero co wrócił do Ameryki Północnej i już wywiało go z rezydencji ojca w dalszą podróż po świecie.
Wyhamował bialutkim Mercedesem pod jakąś kawiarenką w miasteczku. Wysiadł wyszczerzony do dziewcząt, zablokował drzwi do auta i usiadł przy stoliku kawiarenki. Odetchnął głęboko świeżym powietrzem.
Poczuł wibracje w spodniach, ale nie było to to co by chciał. To tylko telefon. Wyciągnął go i szybkim przeciągnięciem palcem po ekranie odebrał połączenie.
-Samuel! Dawno ze sobą nie rozmawialiśmy! Co u Ciebie, kochany?
-Panie Christopherze, chciałem tylko przypomnieć, że był Pan umówiony dzisiaj z właścicielem biura nieruchomości. Niestety, aktualnie Pana nie ma.
Siwowłosy wyszczerzył się słysząc pretensjonalny głos swojego lokaja. Jak zawsze w porę dzwonił, aby poprawić mu humor.
-Sam, trudno się mówi. Poczułem zew przygody. Nie ten to i inny. Nie On jedyny jest właścicielem biura nieruchomości. Poza tym miał za dużą prowizję od zakupu. Ja chcę otworzyć klub, nie luksusowy burdel. Poczekaj...
Do stolika podszedł młody chłopak, o brązowych oczach, które przykuły jego uwagę. Cały się napiął, jak strzała, kiedy Christopher ogarnął go wzrokiem. Sam się lekko wyprostował patrząc na kelnera,
-Cappuccino i jakieś ciasto.
-Proponuję bezę.
-Jeżeli będzie tak słodka, jak Twój uśmiech to może być.
Młodzik zarumienił się i szybko odszedł, całkowicie speszony, od czasu do czasu spoglądając ukradkiem na Christophera.
-Panie Christopherze! Może nie chcesz burdelu, ale chyba do takiego chciałbyś się wybrać!
-Samuel, ja wybieram taki towar, którego w burdelu nie uświadczysz, a teraz przepraszam, ale podano mi pysznie wyglądającą beze, tak słodką jak uśmiech kelnera. Miłego dnia, Samuelu. Odezwij się, jak znajdziesz odpowiednie oferty. Pa, pa. Buziaczki.
Odłożył telefon na stolik i z jeszcze szerszym uśmiechem odprowadził wzrokiem swojego usługodawcę. Pokręcił głową, opijając kawą swoje pomysły. To był idealny dzień na bycie szczęśliwym. Czuł to w kościach.
Naszedł go kolejny pomysł. Mógł otworzyć swoją własną kawiarnie z samymi ślicznymi młodzieńcami! Cudowny pomysł, który od razu zapisał w notatniku. Otrzepał spodnie od garnituru z okruszków bezy, która rzeczywiście była słodka. Zaraz będzie musiał dowiedzieć się, czy kelner również jest taki słodki w smaku. Na samą myśl poczuł dreszcze na plecach i delikatne łaskotanie w brzuchu.
-Cudowny dzień na spełnianie swoich potrzeb!
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Drake Gaunniss Offline
Toreador
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Varim Vlad Doran
Nazwisko: Gaunniss
Pseudonim: Drake
Wiek: 24
Poziom Postaci: 5
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Akaoni Seishiro, Renshu, Ellie


Broń Duchowa

Zanpaktou: Paria

Atuty

Bujutsu: Mistrz
Hohou: Praktykant
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Normalna
Siła Woli/Wiedza: Mierna

Post: #4
20-09-2019 18:42


              Z zamyślenia wyrwało mnie drapanie z tyłu głowy, a także ten mały i niepozorny ognik gdzieś wewnątrz mojej duszy, choć świadomość pozwalała mi wyczuwać i widzieć byty już zmarłe, o tyle zdarzy mi się wychwycić także i te żyjące. Mając maniery byłego agenta KGB usiadłem oczywiście na uboczu, plecami do ściany, aby dogodnie obserwować wejście. Ów Płomień wspomniany przeze mnie wtargnął do przybytku mojego spokoju. Zagłuszył ciszę i piękno tej oazy, czy życie nigdy nie może być proste? W myślach już planowałem podarowanie delikwentowi Wieczny Odpoczynek, nie mniej jednak nie tutaj, nie teraz, kawa była pyszna, kawa była dobra i pomogła mi opanować tę chęć przyprawienia osobnika o dodatkowy uśmiech
              Uniosłem wzrok nieznacznie znad książki, która niesamowicie mnie wciągnęła, niestety nie na tyle bym zignorował ten hałas. Siwowłosy jegomość zachował się jakby był jedną z najszczęśliwszych, a także najbardziej hałaśliwych osób tutaj. Jego radość opiewała nas wszystkich, czy mi przeszkadzała? Och nie! Po prostu jej natężenie było zbyt wielkie, zbyt... Głośne, uczucia wyrażane przez niego nęciły mnie gdzieś tam i już miałem zrealizować swój plan, już miałem stąd wyjść, jednak młodzik, który wcześniej obsługiwał i mnie, i owego mężczyznę znów się zbliżył, tym razem zamówiłem Americano, którą otrzymałem już w przeciągu tych piętnastu minut. Zaważyły one o mej decyzji i nie pozwoliły na skrócenie o głowę nowego klienta zacnej kawiarenki.
              Plecami nadal pod ścianą pobieżnie zerkałem na tekst przede mną, mając jedno ucho nastawione i jedno oko poza granicami papieru. Wertując tekst popijałem swoją kawę licząc na rychłe wyjście ów jegomościa z mojej świątyni jaką była kawiarnia, a napoje w niej podawane lekko koiły mój ból i, powiedzmy, wynagradzały moje niedogodności z tym związane.

//uznałem, że warto doprecyzować gdzie siedzę. Nie rozkręcajmy za bardzo fabuły, po prostu poprzedni post był niejasny z mojej strony


[Obrazek: sig-Drake2.png]
I know these words - They won’t mean anything!
I hope it hurts - You’ve only got yourself to blame...

Spoiler: Umiejętności i Atuty
Atuty
  • Bujutsu: Mistrz (5/6)
  • Hohou: Praktykant (2/6)
  • Hakuda: Ekspert (4/6)
  • Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant (2/6)
  • Ilość Reiryoku: Normalna(1/6)
  • Siła fizyczna: Normalna (1/6)
  • Wytrzymałość: Normalna (1/6)
  • Siła Woli/Wiedza: Mierna (1/6)

Umiejętności Fabularne
  • Szermierka
    • Nordycka
    • Polska
    • Niemiecka
    • Japońska:
      • Specjalność Mugai-Ryu Kenjutsu
      • Praktykant Ganryu
  • Wschodnie Sztuki Walki
    • Baji-Quan
    • Shotokan Karate
    • Aikido Kobayashi

Umiejętności Kanoniczne (szczegóły w kp)
  • Pogrzeb Duszy
  • Zanjutsu
    • Shikai
      • Pocałunek Śmierci (Pasywna zdolność)
      • Mroczny Dar (Aktywna umiejętność)
  • Hakuda
    • Brak Opanowanych Zaawansowanych Technik
Preferowany Typ Oręża
  • Langsax
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Happy Mask Offline
Zamaskowany Menel
Ranga:

Pacyfikator

Dane Osobowe Postaci

Imię: Alan
Nazwisko: Jones
Pseudonim: Happy Mask (25 poziom)
Wiek: 32
Poziom Postaci: 15
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Yare, Johannes


Broń Duchowa

Niesprecyzowana

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Geniusz
Kidou/Kontrola reiatsu: Expert
Ilość Reiryoku: Ogromna
Siła fizyczna: Legendarny
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Ponadprzeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Arcymistrz szermierki/broni wręcz
Specjalizacja II: Arcymistrz broni dystansowych
Post: #5
21-09-2019 16:59
– Jesteś pewien, Alan?
– Kurwa, John, trzeci raz nie będę powtarzał. Sram już tymi lotami w tę i we w tę. Ledwie co tu przybyłem, w parę minut odwaliłem robociznę i znów siedzenie na dupsku przez kilka godzin, z widokiem na te same lądy co wcześniej. Nie, podziękuję. Nawet mi się tu podoba. Jak będę miał ochotę wracać, odezwę się. Albo i nawet pójdę z buta, jeśli będę miał kaprys.
– Jak tam sobie chcesz. Jakby co, jesteśmy w pogotowiu.
– Ta, spoko. Bez odbioru. – Wciskam komunikator do prawej kieszeni kurtki.
A już człowiek myślał, że w świętym, błogim spokoju posiedzi sobie w przytulnej spelunie, z kielonami i zdrapkami przy boku. Taki chuj. John wyciąga mnie omal na drugi koniec Ameryki Północnej jedynie po to, bym dał po łbach paru chłystkom z zakusami do gangstersko-mafijnych geszeftów. Po kiego skrzywionego wała ciągnęli akurat mnie na to zadupie? Takich wypierdków spraliby nawet co podrzędniejsi agenci z naszego uroczego stowarzyszenia obrońców duchowego porządku.
Tym razem – co nieczęsto się zdarza – nie musiałem nawet angażować tego szajbniętego, wyfiokowanego w czerwień pajaca. Prowizoryczna maska z czyściwa znalezionego w śmieciach, kilka razów zardzewiałą gazrurką przez czerep i to właściwie tyle w temacie.
A teraz zaś, jak już przyszło co do czego, uznaję nieoczekiwanie, że... Ni chuj nie chce mi się wracać do Baltimore. I co więcej, że niejako wręcz pasuje mi atmosfera tutejszego kanadyjskiego wygwizdowa. Trochę pizga chłodem co prawda, ale nazbyt mi to nie wadzi. Może jakimś dziwacznym sposobem urokliwa sielskość tego miejsca chwyciła mnie w... Nie wiem, magiczne objęcia? Może znużył mnie już widok betonowych gęstwin i świdrującego mózgownicę zgiełku? Cholera pewno to wie, jedno natomiast jest pewne. Muszę znaleźć knajpę.
Włócząc się niespiesznie po 5th Avenue i wodząc spojrzeniem w poszukiwaniu jakiego bądź lokalu, niemal bezwarunkowym ruchem wydobywam z kieszeni zdrapkę. „Szczęśliwa Dwójka” – jedna z prostszych i przyjemnych. Znajdź cyfrę dwa na jednym z pól, aby wygrać pięć dolców, zaś każda następna dwójka pomnaża nagrodę przez dziesięć.

- Husks -

[Obrazek: a9544824a7cd33f1e861fb3f26bceba6fe6e5fb3_hq.gif]

Garść informacji dla Mistrza Gry (dla gracza również):
Spoiler :
  • Poziom Alana w formie Happy Mask wzrasta z 15 do 25, zmienia się też wówczas sygnatura duchowa jego Reiatsu
  • Happy Mask jest dość sławnym przestępcą. Jeśli postać jest zawsze na bieżąco z ogólnymi informacjami ze świata, istnieje duże prawdopodobieństwo, że o nim słyszała
  • Dusza Alana naturalnie przyciąga kłopoty i kieruje go na ścieżkę przygód, wskutek których nieraz będzie miał sposobność do ocalenia czyjegoś życia (można to wykorzystać w wątku, jeśli Alan z racji swojej natury będzie wykazywał niechęć do wmieszania się w jakąś sprawę)
  • Poza formą Happy Mask poziom Siły Woli Alana zawsze wynosi 1/6
  • Spora część duchowych Alana działa pasywnie - warto zapoznać się z nimi przed rozpoczęciem wątku fabularnego


- - -

NPC:


John

[Obrazek: jogFXDN.png]
Imię: John (najprawdopodobniej pseudonim)
Nazwisko: Nieznane
Wiek: Nieznany, brzmienie jego głosu sugeruje sędziwy wiek, lecz niewykluczone, że korzysta z syntezatora
Rasa: Nieznana
Poziom: Nieznany
Moce duchowe: Nieznane

Tajemniczy miliarder, a także jeden z naukowców odpowiedzialnych za stworzenie Happy Maska. Nikt nie zna jego personaliów, ani miejsca pobytu – ani Alan, ani też żaden z jego ludzi. Kierowana przez niego agencja zajmuje się wczesną eliminacją formujących się zgrupowań ludzi uzdolnionych duchowo, które zostaną uznane za zagrażające Światu Żywych. Agencja Johna dysponuje zaawansowanymi technologiami – szczególnie militarnymi i szpiegowskimi.

Agenci

[Obrazek: OUMrcBK.png]

Imiona: Różne, choć najczęściej posługują się pseudonimami
Nazwiska: Nieznane
Wiek: 20 – 60 lat
Rasa: Przeważnie Fullbringerzy
Poziom: 1 – 8
Moce duchowe: Nieznane

Agenci pracujący pod wodzą Johna. W głównej mierze odgrywają rolę wsparcia: namierzają cele, pomagają w dostarczaniu sprzętu, przechwytują zbrodniarzy pokonanych przez Alana, oczyszczają miejsca akcji z dowodów, kontrolują lokalne władze, organizują transport i tym podobne. Bardzo rzadko biorą bezpośredni udział w operacjach.
Every Night's Self-Chit-Chat:

– What the fuck is wrong with you, Alan? Why don't you just die?
– ...
– You hate life, you're miserable all the time, afraid to enjoy yourself even a little!
– ...
– Face it, you might as well be dead already. Do yourself a favor, give up!
– Shut your fucking mouth, dickhead.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Skye Online
Ms. Hyde
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Skye
Nazwisko:
Wiek: 22
Poziom Postaci: 12
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Tsukuyo, Ichinose, Yuzume


Broń Duchowa

Fullbring: Aspect of Chaos (22 lvl)

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Zaawansowany
Hakuda: Praktykant
Kidou/Kontrola reiatsu: Mistrz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Potwór reiroyku
Specjalizacja II: Niebotyczna aura
Post: #6
24-09-2019 22:09
Godziny późno-popołudniowe jesiennej pory w Kanadzie nie należały do najprzyjemniejszych. Chłodno, a do tego upiorny wiatr, który wykorzystywał do bólu brak drapaczy chmur jakich pełno w większych miastach tego kontynentu. Mimo to, Dawson znajdowało zawsze swoich amatorów. Nikt zresztą, kto ma problem z niskimi temperaturami, nie przyjeżdża w okolice Alaski, która przecież nie słynie z niczego innego, jak właśnie wybitnie specyficznych warunków atmosferycznych. Niektórzy zresztą traktują to właśnie jako przyjemną odskocznię od podwyższających się z roku na rok średnich temperatur w innych obszarach globu. Wówczas to nawet tak skromne miasteczko, jak właśnie Dawson, przyciągało turystów kierujących się w te strony.
Ale nie w listopadzie. Nie, gdy panuje okres przedświąteczny. Nie, gdy każdy, kto chciał, to wykorzystał swój urlop wypoczynkowy. I szczególnie nie, gdy pogoda oferuje głównie deszcze w zdecydowanie zbyt dużych ilościach. Ani atrakcyjnie ciepło, ani też klimatycznie biało. Jedna wielka plucha.
Miasto było nader mało uczęszczane przez przyjezdnych późniejszą jesienią, co nie zmieniało natomiast faktu, że i tak dało się znaleźć coś do roboty, jak choćby udać do jednej z lepszych, znanej w tych okolicach, cukierni oferującej swoje wyjątkowe wyroby.

Christopher Smith & Drake Gauniss

Do lokalu przez otwarte drzwi wpadło nieproszone zimne powietrze, gdy przez próg przechodził przykuwający uwagę jegomość. Odziany w rozpiętą skórzaną kurtkę z ćwiekami na kapturze oraz paskami na rękawie przywołującymi na myśl kulturę rockmanów stanowił raczej rzadki widok w Dawson. Każdy, włącznie z gośćmi, mógł w ciemno zgadywać, iż tenże człowiek nie jest rdzennym mieszkańcem miasteczka. Wytarł podeszwy swoich glanów na wycieraczce, by nie nanieść zbyt wiele wilgoci do środka, po czym zsunął przysłonę z głowy. Krótki, ale idealnie wygolony niczym od linijki zarost, krótkie włosy modnie ustawione na sztorc ku górze wraz z wygolonymi bokami. Z twarzy wyglądał nader sympatycznie. Nie sprawiał wrażenia kogoś, kto szuka zwady, a jedynie obnosi się ze swoimi preferencjami.
Odruchowo zmierzył wzrokiem cały lokal, być może sprawdzając, czy będzie miejsce, by zająć miejsce przy wolnym stoliku, lecz tych można było znaleźć co najmniej kilka. Ruszył w kierunku lady, zamówił caffe latte o smaku kokosowym, a następnie ruszył z tym pięknie wykonanym wielowarstwowym trunkiem, zupełnie do niego niepasującym, w kierunku siedzącego samotnie niemalże w kącie człowieka czytającego książkę, zerkającego ukradkiem po gościach. Przynajmniej tak mogło wydawać się Drake'owi, albowiem zupełnie niezainteresowany nim białowłosy człowiek zajął miejsce przy sąsiednim stoliku i zaczął niewzruszony delektować się zakupionym produktem kawopodobnym.
- Nie sadziłem, że to miasto jest w stanie kogoś przyciągnąć z zewnątrz. I to w takie dni - westchnął, nie koncentrując szczególnie spojrzenia na nikim konkretnym. Drake mógł jednak bez problemu zrozumieć każde wypowiadane przez tego człowieka słowo. - Jeśli to twój merol tam stoi, to go przestaw, bo zajmuje dwa miejsca. Uprzejmość Kanadyjczyków nie sięga do Jukon - dodał nieco głośniej, tym razem już spoglądając bez wątpliwości na kompletnie nieznanego długowłosego mężczyzny. Rozmawiał z nim, niczym ze starym znajomym, bez skrępowania i bez poczucia, jakoby ten mógłby mieć coś przeciwko temu.
Zarazem wygłoszony komentarz sprowokował pracowników cukierni, aktualnie przebywających w liczbie dwóch na stali, w postaci młodego i przystojnego kelnera, a także podobnego mu wiekiem baristy, do rzucenia ukradkiem niemiłych spojrzeń. Słowa metala były albo zaskakująco trafne, uderzając we wrażliwy punkt albo zwyczajnie rozzłościły miłą oraz sympatyczną na co dzień obsługę. Żaden z nich jednak nie zareagował, ani nie skrytykował. Zachowali się profesjonalnie. Prawdopodobnie chciałby natomiast uniknąć kolejnych zamówień.


Alan Jones

Powiedzieć, że Dawson było miastem mało zaludnionym pozbawionym atrakcji i zwyczajnie nudnym, to nie powiedzieć nic. Nawet maszerując w założeniu jedną z głównych przecznic tej mieściny, prócz prywatnych domostw, można było w najlepszym wypadku spostrzec wielobranżowe sklepy oraz pomniejsze knajpy, tudzież puby. Często jedno z drugim. Nie wyglądały jak speluny, w żadnym razie, jednakże żadna z nich zarazem nie zachęcała do tego, by skosztować ich dań, tudzież trunków. Swoje czyniła prawdopodobnie także paskudna aura, jaka niemalże dzień w dzień nawiedzała te okolice o tej porze roku. Któż to jednak wie, może właśnie w tym krył się sekret miasta Dawson, że przykuło uwagę Alana? Wiedział to raczej tylko on sam, ewentualnie jeszcze pewien niesławny i nieuchwytny zarazem zbrodniarz o tajemniczej tożsamości.
W tym momencie istotna była jednak tylko zdrapka. Kilkunastoma ruchami paznokcia Jones zdjął srebrzystą warstwę z niewielkiego kartonika, ujawniając swoje małe zwycięstwo. Cyfra dwa. Lekka wada fabryczna wymagająca dłuższego popracowania nad odkryciem szczęśliwie wybranego pola raczej nie powinna specjalnie martwić Alana. Może jedynie to, że przypadkiem uszkodził ów "dwójkę", choć nadal była łatwa do odczytania. Oczywiście zakładając, że w ogóle spienięży swoją nagrodę.
Mało natomiast brakowało, a kartonik wylądowałby w jednej z kałuż, jakie miał pod nogami najemnik z przymusu. Idący naprzeciwko niego mężczyzna był wyjątkowo bliski wytrącenia zdrapki z rąk Alana, ale ten dał radę bez większych problemów wyminąć nieuważnego przechodnia. Chcąc, nie chcąc, spojrzał odruchowo w kierunku tegoż człowieka i zanim w ogóle zdążył wypowiedzieć choćby słowo, spostrzegł wyjątkowo dziwne zachowanie mężczyzny. Posiadający lekką nadwagę facet w wieku prawdopodobnie tuż przed czterdziestką poruszał się w sposób nieskoordynowany, niczym na skutek poważnej choroby układu nerwowego. Poruszał nogą do przodu bez zginania jej w kolanie, a potem dokładał zdecydowanie zbyt długim susem drugą, o mało nie upadając. Ramiona trzymał w stałej pozycji, jakby zostały zamrożone. Jednym z nich, wyprostowanym do boku, właśnie o mało co nie zahaczył Alana. Mężczyzna utrzymał równowagę poprzez nagłe odgięcie tułowia, a także późniejszy ruch ręką, po którym nastąpił krok niwelujący brakującą odległość. Tenże człowiek ewidentnie ruszał co najwyżej tylko jedną kończyną na raz, tudzież samym torsem. Patrzył ślepo w jeden punkt, zdawał się nawet nie zauważać przeszkód na swojej drodze, co potwierdzał fakt, iż zmierzał tym kuriozalnym krokiem prosto na latarnię.
Na domiar złego, gdy ewidentnie niepełnosprawny w zaawansowanym stopniu pieszy mijał Jonesa, ten poczuł od niego aurę duchową. W dodatku niesłychanie potężną, a zarazem kompletnie mu nieznaną. Nie należała ani do Bogów Śmierci, ani do Hollowów, ani także do żadnego znanego mu gatunku ludzi. Mało tego, nie był w stanie przyrównać tej sygnatury nawet do stworów z Galerii Myślących. O ile najemnik by nie zrobił niczego w ciągu pierwszych kilku sekund, mężczyzna wszedłby w latarnię, powalając ją z hukiem na chodnik i zatrzymał się. Dopiero po upływie chwili wydałby z ust niepokojący jęk o trudnej do zinterpretowania tonacji. Czy był to ból, radość, zamyślenie? Tego Alan nie potrafił ustalić.

[Obrazek: aXAHmNa.png]

Am I hurting? Am I sad? Should I stay, or should I go?
I've forgotten how to tell. Did I ever even know?
Can I take another step? I've done everything I can
All the people that I see I will never understand

Battle theme | Fullbring Self | Power Unleashed
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Drake Gaunniss Offline
Toreador
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Varim Vlad Doran
Nazwisko: Gaunniss
Pseudonim: Drake
Wiek: 24
Poziom Postaci: 5
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Akaoni Seishiro, Renshu, Ellie


Broń Duchowa

Zanpaktou: Paria

Atuty

Bujutsu: Mistrz
Hohou: Praktykant
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Normalna
Siła Woli/Wiedza: Mierna

Post: #7
25-09-2019 00:03 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-09-2019 23:03 przez Drake Gaunniss.)


              Cisza i spokój mojej duszy znów zostały zmącone, gdy ciało polizał powiew świeżego (czy aby na pewno?) i chłodnego powietrza, na twarzy i odkrytych dłoniach poczułem lodowy dotyk, który oznajmił mi, iż do naszej małej i przytulnej kawiarenki wkroczył ktoś nowy. Delikatnie tylko podniosłem wzrok, by upewnić się, że jednostka ubrana niczym sztampowy rockman nie będzie stanowić zagrożenia dla mnie. Caffe Latte? Dobry wybór jednak ja preferuję coś mocniejszego, na przykład Americano, którym delektowałem się obecne. Ów osobnik minął mnie tylko nieznacznie ukrywając swoje intencje, Zignorowałem pierwszą, pierwotną zaczepkę jaką zostałem zaatakowany, wszakże wzruszyć mogłem jedynie ramionami, obecnie przeżywałem razem z młodym Mordimerem jego wycieczkę do Nie-Świata, który tak mocno przypomina mi o tym stanie w jakim znajdują się dusze tuż po śmierci, a jeszcze przed przejściem do Wieczności. Och, niestety nie dane mi było i nie dane mi będzie. Kolejna wypowiedź ostentacyjne już uderzała moją osobę, tak więc książkę złożyłem i schowałem w płaty płaszcza, wszakże kieszenie miałem pojemne,a forma mniejsza od zeszytu idealnie się nadawała do przetestowania ich funkcjonalności, płaszcz natomiast wisiał sobie na krześle więc tylko delikatnie się wychyliłem, po czym zaraz zwróciłem do jegomościa.
              – Przyjacielu, najwidoczniej jegomość siedzący przy... — tutaj wskazałem paluchem i zaintonowałem nieco głośniej swoje słowa, jakby specjalnie zwracając uwagę człowieka, który wcześniej ośmielił się zmącić mój spokój. Mężczyzna zachowujący się jakby nadal przechodził kryzys wieku średniego, jazgoczący głośno przez telefon. Tak, myślę, że to wystarczy, by dzieciak zdecydował się zauważyć siwy ognik, który robił wkoło siebie tyle szumu... — tamtym stoliku jest właścicielem tegoż samochodu. Zważywszy na fakt, iż ów pojazd był nieobecny, gdy tu przybyłem. Dziękuję, za tę cenną radę, jednak myślę, że bardziej przyda się tamtemu panu właśnie. — I choć moje słowa były ciepłe, spokojne, a jednocześnie mój manieryzm nakazywał myśleć iż języka uczyłem się dawniej oraz pod innymi wpływami, to spojrzenie winno wyjaśnić mojemu rozmówcy, że nie mam ochoty na kontynuowanie konwersacji.
              Nie zainteresował mnie, nie zajął mi więcej jak dwadzieścia i pięć minut mego cennego czasu, jaki miałem poświęcić na relaks, którego rzadko, ale to bardzo rzadko ostatnio doświadczam. Tutaj w Dawson City myślałem, że odetchnę, jednak nie. Najwidoczniej taki śmieć jak ja jeszcze będzie kopany. A może jednak na przekór losowi będę chciał się zrelaksować? A może jednak? Tylko co na to Zakon? Czy Wilk znów podiesie łeb? Czy to mrowienie w kościach kiedyś mnie opuści? Nie wiem, obecnie kawę powoli kończyłem i zastanawiałem się nad drugą, choć ten ostentacyjny akt sprawił, że to może być trudniejsze.
              – Będę nawet tak wyrozumiały, mój drogi, że wybaczę Ci ten jawny akt sabotażu mojego przyszłego zamówienia, mylnymi oskarżeniami skierowanymi w moim kierunku, jeśli oczywiście zechcesz rozmówić się z właścicielem owego pojazdu? — a mi, w domyśle, dać spokój. Choć zastanawiam się teraz, czy może to ja nie wsadziłem kija w mrowisko prowokując jednocześnie i wspomnianego starszego pana... Niech się dzieje Wola Nieba...
              Odchyliłem się delikatnie na krześle tak by jedną rękę schować pod płaszcz, dłoń zacisnęła się na rękojeści noża, a moja piękna laska, stała oparta tuż przy mojej nodze, w razie konieczności, myślę, że krótkie ostrze może wystarczyć, plecy broniłem, tak więc pozostaje mi tylko obserwować obydwu panów... i wejście.


[Obrazek: sig-Drake2.png]
I know these words - They won’t mean anything!
I hope it hurts - You’ve only got yourself to blame...

Spoiler: Umiejętności i Atuty
Atuty
  • Bujutsu: Mistrz (5/6)
  • Hohou: Praktykant (2/6)
  • Hakuda: Ekspert (4/6)
  • Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant (2/6)
  • Ilość Reiryoku: Normalna(1/6)
  • Siła fizyczna: Normalna (1/6)
  • Wytrzymałość: Normalna (1/6)
  • Siła Woli/Wiedza: Mierna (1/6)

Umiejętności Fabularne
  • Szermierka
    • Nordycka
    • Polska
    • Niemiecka
    • Japońska:
      • Specjalność Mugai-Ryu Kenjutsu
      • Praktykant Ganryu
  • Wschodnie Sztuki Walki
    • Baji-Quan
    • Shotokan Karate
    • Aikido Kobayashi

Umiejętności Kanoniczne (szczegóły w kp)
  • Pogrzeb Duszy
  • Zanjutsu
    • Shikai
      • Pocałunek Śmierci (Pasywna zdolność)
      • Mroczny Dar (Aktywna umiejętność)
  • Hakuda
    • Brak Opanowanych Zaawansowanych Technik
Preferowany Typ Oręża
  • Langsax
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Happy Mask Offline
Zamaskowany Menel
Ranga:

Pacyfikator

Dane Osobowe Postaci

Imię: Alan
Nazwisko: Jones
Pseudonim: Happy Mask (25 poziom)
Wiek: 32
Poziom Postaci: 15
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Yare, Johannes


Broń Duchowa

Niesprecyzowana

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Geniusz
Kidou/Kontrola reiatsu: Expert
Ilość Reiryoku: Ogromna
Siła fizyczna: Legendarny
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Ponadprzeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Arcymistrz szermierki/broni wręcz
Specjalizacja II: Arcymistrz broni dystansowych
Post: #8
25-09-2019 23:41 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-09-2019 23:53 przez Happy Mask.)
Szlag, pięć baksów! To bodaj oznaka, że ten dzień nie może być niewypałem, prawda? Zdrapka za dwa pięćdziesiąt, prawdopodobieństwo trafienia dwójki – jeden do dwunastu. Osiem i trzy dziesiąte procent szansy, innymi słowy, oraz pięćdziesiąt procent zwrotu z inwestycji. Dobry omen, mam rację?
Gówno. Minąwszy dziwaczne indywiduum, które omal nie strąciło mojego fortunnego losu do listopadowego moczydła, wiedziałem już pi razy drzwi, co się kroi. Cały mój umiarkowanie dobry nastrój rozsypał się jak domek z kart na porywistym wietrze. Nim naprędce odwróciłem wzrok, zdążyłem dostrzec jeszcze, jak człapiący się z ledwością osobnik powala od niechcenia uliczną latarnię samym ciężarem ciała, po czym wydobywa z siebie jakieś nierozpoznane dźwięki.
Taa. Gdyby pakowanie się w tak kretyńskie sytuacje było sportową dyscypliną, specjalnie dla mnie należałoby stworzyć oddzielną ligę. Naraz czuję, jak nieznośne napięcie ogarnia mnie od stóp do głów. Znajomy niepokój łomocze w głowie bez chwili spoczynku, oddech przyspiesza. Ciężko powiedzieć, co bardziej nakręca tę potężną falę nerwicowego lęku. Siła aury nieznajomego, jej nieodgadniona barwa, czy też niezaprzeczalny fakt, że przy tak bliskim kontakcie on również rozpoznał we mnie duchowe monstrum.
Kurwa... Nie. Nie dziś. Nie tym razem. Czy ja nie mogę mieć po prostu świętego spokoju?
Stawiam wszystko na najbardziej naturalną i sensowną reakcję obronną, jakiej mogę się teraz podjąć. Spoglądam z zaskoczeniem na niecodzienny „akt wandalizmu” w wykonaniu cudacznego jegomościa. Po czym zwyczajnie zmierzam dalej w swoją stronę, dając wszem wobec do zrozumienia, że mam zbyt wiele własnych trosk ciążących na duszy, by przejąć się kilkusetkilogramową latarnią wywróconą przez nieuważnego przechodnia. Zamierzam odbić w jakąkolwiek pomniejszą uliczkę, gdy tylko będę miał okazję. Wyciągam następną zdrapkę.
W głębi cholernej duszy przeczuwam, że to tylko odwlekanie nieuchronnego – czymkolwiek owo nieuchronne miało się wkrótce okazać. Co gorsza, mogę winić wyłącznie siebie. Trzeba było nie pyskować Johnowi i ładować swój nieszanowny zad na pokład samolotu, póki jeszcze widniała sposobność.

- Husks -

[Obrazek: a9544824a7cd33f1e861fb3f26bceba6fe6e5fb3_hq.gif]

Garść informacji dla Mistrza Gry (dla gracza również):
Spoiler :
  • Poziom Alana w formie Happy Mask wzrasta z 15 do 25, zmienia się też wówczas sygnatura duchowa jego Reiatsu
  • Happy Mask jest dość sławnym przestępcą. Jeśli postać jest zawsze na bieżąco z ogólnymi informacjami ze świata, istnieje duże prawdopodobieństwo, że o nim słyszała
  • Dusza Alana naturalnie przyciąga kłopoty i kieruje go na ścieżkę przygód, wskutek których nieraz będzie miał sposobność do ocalenia czyjegoś życia (można to wykorzystać w wątku, jeśli Alan z racji swojej natury będzie wykazywał niechęć do wmieszania się w jakąś sprawę)
  • Poza formą Happy Mask poziom Siły Woli Alana zawsze wynosi 1/6
  • Spora część duchowych Alana działa pasywnie - warto zapoznać się z nimi przed rozpoczęciem wątku fabularnego


- - -

NPC:


John

[Obrazek: jogFXDN.png]
Imię: John (najprawdopodobniej pseudonim)
Nazwisko: Nieznane
Wiek: Nieznany, brzmienie jego głosu sugeruje sędziwy wiek, lecz niewykluczone, że korzysta z syntezatora
Rasa: Nieznana
Poziom: Nieznany
Moce duchowe: Nieznane

Tajemniczy miliarder, a także jeden z naukowców odpowiedzialnych za stworzenie Happy Maska. Nikt nie zna jego personaliów, ani miejsca pobytu – ani Alan, ani też żaden z jego ludzi. Kierowana przez niego agencja zajmuje się wczesną eliminacją formujących się zgrupowań ludzi uzdolnionych duchowo, które zostaną uznane za zagrażające Światu Żywych. Agencja Johna dysponuje zaawansowanymi technologiami – szczególnie militarnymi i szpiegowskimi.

Agenci

[Obrazek: OUMrcBK.png]

Imiona: Różne, choć najczęściej posługują się pseudonimami
Nazwiska: Nieznane
Wiek: 20 – 60 lat
Rasa: Przeważnie Fullbringerzy
Poziom: 1 – 8
Moce duchowe: Nieznane

Agenci pracujący pod wodzą Johna. W głównej mierze odgrywają rolę wsparcia: namierzają cele, pomagają w dostarczaniu sprzętu, przechwytują zbrodniarzy pokonanych przez Alana, oczyszczają miejsca akcji z dowodów, kontrolują lokalne władze, organizują transport i tym podobne. Bardzo rzadko biorą bezpośredni udział w operacjach.
Every Night's Self-Chit-Chat:

– What the fuck is wrong with you, Alan? Why don't you just die?
– ...
– You hate life, you're miserable all the time, afraid to enjoy yourself even a little!
– ...
– Face it, you might as well be dead already. Do yourself a favor, give up!
– Shut your fucking mouth, dickhead.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Christopher Smith Offline
Zabłąkana dusza
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Christopher
Nazwisko: Smith
Wiek: 51
Poziom Postaci: 4
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Aishi, Akami Ayamem, Lucie Crespo


Broń Duchowa

Niesprecyzowana

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Brak umiejętności
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Normalna
Siła Woli/Wiedza: Przeciętna

Post: #9
26-09-2019 11:16 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26-09-2019 13:52 przez Christopher Smith.)
Pyszna beza. Dawno jej nie jadł, a nie przypominał sobie również, że jadł, aż tak dobrą, kelnerowi trzeba przyznać, że wie co polecić. Jego napiwek wzrósł właśnie o sto dolarów.
Słodycz w ustach koiła jego ciało, czuł się automatycznie bardziej zadowolonym z życia, ośrodek nagrody w mózgu pozwalał mu na kolejne łapczywe kęsy. Kawa również była wyśmienita, może to przez dobry humorek Christophera, ale wszystko w tej kawiarence było idealne. No prawie wszystko.
Siedząc w swoim telefonie na Grindrze, oglądając kilka tutejszych okazów męskości, do kawiarenki wpadł pewien młodzieniec, który nie uszedł uwadze siwowłosego. Zawiesił na nim wzrok, po czym wrócił do ekranu. Nie w jego typie, ale miał coś w sobie, co mogłoby go do siebie skusić. Jednak za duża warstwa ciuchów i glany utrudniały, całe późniejsze zabawy. A nóż, pojawi się na Grindrze!
Niewzruszony wysłuchał uwagi o swoim aucie, przyjrzał się zza szyby, to prawda. Stanął, jak ćwok, a z poczucia własnego szczęścia nie zauważył swojego błędu. Już chciał ruszyć, kiedy usłyszał odpowiedź drugiego mężczyzny, którego nie zauważył wcześniej. Nijakość, jaką sobą reprezentował, całkowicie mu umknęła w tle przystojnego kelnera, pyszności na talerzyku i w firmowym kubku kawy. Sama odpowiedź go nie obchodziła, jednakże sama maniera wskazywaniem na kogoś palcem już tak.
Odchrząknął, przerywając dziwną zaczepkę do nowo przybyłego. Zwrócił na chwilę swój wzrok na długowłosego. Jego wyczucie stylu, raziło w oczy, do bólu. Dosłownie, do bólu.
-Młodzieńcze, zrozumiem Twoje oburzenie na zwróconą Ci uwagę, która Ci się nie należała, jednakże samego wychowania, jakie sobą reprezentujesz już nie. Wskazywanie na ludzi palcem jest oznaką braku kultury, co w takich miejscach, jak to, jest wymagane. Ładne ułożenie zdań, w stylu dawnych intelektualistów i poetów, nie zakrywa całkowicie Twojego braku obycia w towarzystwie.
I bańka jego szczęścia pękła. Musiało wydarzyć się coś, co całkowicie zakryło jego wcześniejsze słoneczne myśli. Czarne chmury zebrały się nad nim, dlatego nie pozostało nic innego, jak opuszczenie lokalu.
Wstał, prostując się. Założył na siebie marynarkę, z portfela wyciągnął dwa, stu dolarowe banknoty. Oczywiście, kanadyjskie. Między palce wziął również mały kartonik, który podał, podchodząc ówcześnie do stolika, punk'owi. Na kartoniku był napisany tylko numer telefonu.
-Gdybyś chciał się kiedyś zabawić w Nowym Jorku, jak będziesz po drodze. Długowłosego jegomościa ominął szerokim łukiem idąc do swojego auta, w którym cieszył się, że nie zapomniał wysunąć górnej klapy. Pogoda była paskudna. Odpoczynek sam w sobie w tych okolicach miał być dosłownie odpoczynkiem, a cała magia miejsca prysnęła. Dlatego uznał, że ruszenie stąd będzie najlepszym pomysłem.
Włożył kluczyk do stacyjki i odpalił swoją bestię, ostro ruszając do przodu, kierując się do wyjazdu z miasta. Wolał szybko zapomnieć o bezczelnym chłopaczku i pojechać się zabawić w inne rejony.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Skye Online
Ms. Hyde
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Skye
Nazwisko:
Wiek: 22
Poziom Postaci: 12
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Tsukuyo, Ichinose, Yuzume


Broń Duchowa

Fullbring: Aspect of Chaos (22 lvl)

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Zaawansowany
Hakuda: Praktykant
Kidou/Kontrola reiatsu: Mistrz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Potwór reiroyku
Specjalizacja II: Niebotyczna aura
Post: #10
29-09-2019 11:05
Christopher Smith & Drake Gauniss

Białowłosy mężczyzna odziany w skórę popijając w międzyczasie swoją kawę krótkimi łykami słuchał tyrady, jaką wyprawił mu Drake i nie wyglądał na zanadto poruszonego tymi słowami. Nie ignorował go w zupełności, choć jakby się uprzeć, to można byłoby zarzucić mu lekki brak poszanowania wobec stanowiska bądź co bądź zawierającego rację.
Po chwili mruknął krótko w zamyśleniu i pokiwał minimalnie głową. Przyjął bez żadnego problemu do wiadomości fakt, iż to nie długowłosy cudzoziemiec był kierowcą stojącego na zewnątrz jedynego samochodu osobowego klasy premium. Uniósł brwi, wzdychając. Pociągnął większy łyk nadal bardzo ciepłego latte, lekko się przy tym krzywiąc.
– Właściciel chyba sam się z nami rozmówi – odrzekł krótko, widząc jak obdarzony najwyraźniej nietuzinkowym słuchem oraz umiejętnością podzielnej uwagi jegomość wstaje od innego stolika i idzie w ich kierunku.
Spojrzenie rockmana podniosło się, by móc patrzeć w oczy nieznanego mu mężczyzny w średnim wieku. Wyglądał niczym książkowe uosobienie cech typowego drwala. Ostre rysy, ciężki wzrok, niekształtny nos, zmarszczki i broda. Brzydki jak noc. Zarazem niewątpliwie atrakcyjny dla wielu kobiet z racji swych barbarzyńskich atrybutów. Istny paradoks. On sam ze swoją młodą skórą, idealnie ułożonymi włosami oraz twarzą, która plasowała go raczej w połowie drogi między wymuskanymi popowymi piosenkarzami, a wspomnianą męską urodą, nie miał zwyczajnie startu.
– Daruj, nie jego wina – rzucił mimochodem wykonując lekceważący gest dłonią, by ten już zszedł z cudzoziemca ze swoją litanią. – Wyglądał mi bardziej na turystę, niż ty. Tymczasem jest was dwóch. Kto normalny się tutaj pcha o tej porze roku. – Mężczyzna mówił dalej i w krótkiej przerwie między kolejnymi zdaniami dopił gorący wywar. Chuchnął, jakby to miało pomóc w obniżeniu temperatury jaka zagościła w jego jamie ustnej oraz gardle. Zerknął kątem oka na wręczoną mu kartkę z numerem telefonu, ale ominął ten fakt. – Nikt normalny, a przynajmniej według mnie. Szukam kogoś. Z pewnością nie Kanadyjczyka. Raczej też nie Amerykanina. Sęk w tym, że nie wiem jak on wygląda, więc może to być jeden z was. Powiedzcie, proszę... jesteście świadomi tego, co tutaj zaszło w ostatnich dniach? Jeśli was nie interesuje bezinteresowna pomoc, oferuję zdecydowanie najwyższą możliwie stawkę – zapytał, po czym niezwykle bystrym spojrzeniem zmierzył wpierw Christophera, a później Drake'a, mając nadzieję, że przynajmniej jeden z nich będzie służyć mu dobrą radą.


Alan Jones

Kilka innych osób, które akurat miały niecodzienne wydarzenie w zasięgu wzroku, zwróciły swoje zaskakujące spojrzenia prosto na taranującego latarnię człowieka. Każdy zareagował wpierw w podobny sposób do Alana, ukazując wyraz tego, jak bardzo się nie spodziewali takiego wydarzenia, ale późniejsze działania już były różne. Jones umknął w boczną alejkę, ale słyszał głosy wielu przechodniów, którzy podchodzili bliżej, by sprawdzić, czy temu nieszczęśnikowi aby na pewno nie trzeba udzielić pomocy. Nie byli świadomi potencjalnego zagrożenia wynikającego z faktu, o którym wiedział tylko najemnik. Żadne z nich prawdopodobnie nawet nie dostrzegało duchowych istot, a co dopiero mówić o percepcji ich energii.
Zanim jeszcze Alan zniknął za rogiem, dostrzegł jak sytuacja rozwija się w coraz bardziej problematycznym kierunku. Mężczyzna, gdy tylko podbiegł do niego pierwszy mieszkaniec Dawson, wydał z siebie głośniejszy onomatopeiczny dźwięk, po którym nastąpił impuls reiatsu. Wyczuwalny, ale niewidoczny gołym okiem. Przechodzień kierowany dobrymi intencjami i chęcią pomocy dotknął tego człowieka, po czym stracił dłoń. Zaraz potem całe ramię, a następnie jego ciało uległo całkowitej dezintegracji. Jones widział, jak nawet dusza ulega całkowitemu wypaleniu na wzór, jak czynili to Quincy. Przez ułamek sekundy mógł dojrzeć nawet fragmenty ogniw łańcucha, po czym wszelki ślad po tym nieszczęśniku zaginął.
Nastała panika. Ludzie zaczęli krzyczeć, machać rękami w powietrzu, natychmiastowo wyjęli telefony. Jedni nauczeni wydarzeniami ze świata, obeznani z istnieniem mocy duchowych, myśleli, że ten człowiek może tylko zniknął z ich percepcji wzrokowej. Ci bardziej nierozważni i lekkomyślni zaczęli robić zdjęcia oraz nagrywać, by mieć dowód na to, co dalej zrobi nabuzowany od energii duchowej tajemniczy mężczyzna. Ktoś zadzwonił po policję. Tymczasem sprawca tego wypadku zamarł w bezruchu.
Alan na sąsiedniej alejce, jak na złość losu, ujrzał kobietę o praktycznie identycznych symptomach. Ta była młoda, atrakcyjna, żeby nie stwierdzić piękna. Sięgające ramion proste lśniące włosy przykrywały częściowo jej twarz, gdy w nieskoordynowany sposób posuwała się do przodu. Długie buty na wysokim i wyjątkowo wąskim obcasie znacząco to utrudniały. Prawdopodobnie w każdy inny dzień prezentowała się niczym modelka na wybiegu, jednakże teraz sprawiała bardziej wrażenie świeżo urodzonej antylopy stawiającej pierwsze kroki. W dodatku z wadą kręgosłupa. Biła od niej identyczna aura, jak od tamtego człowieka. Kilkanaście metrów dalej Jones widział następnego człowieka wykazującego te same dziwne objawy niepełnosprawności, przemierzającego kolejną uliczkę, do której zmierzał. Tym razem było to dziecko. Nastoletni chłopiec, który mógł uczęszczać do szkoły średniej.
Cokolwiek powodowało te anomalie i gdziekolwiek się znajdowało, jakimś pechowym zrządzeniem losu Alan szedł prosto do samego źródła. Wątpił, aby ci ludzie szli w jednym ustalonym kierunku, lecz prawie na pewno podążali z tego samego miejsca.

[Obrazek: aXAHmNa.png]

Am I hurting? Am I sad? Should I stay, or should I go?
I've forgotten how to tell. Did I ever even know?
Can I take another step? I've done everything I can
All the people that I see I will never understand

Battle theme | Fullbring Self | Power Unleashed
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Happy Mask Offline
Zamaskowany Menel
Ranga:

Pacyfikator

Dane Osobowe Postaci

Imię: Alan
Nazwisko: Jones
Pseudonim: Happy Mask (25 poziom)
Wiek: 32
Poziom Postaci: 15
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Yare, Johannes


Broń Duchowa

Niesprecyzowana

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Geniusz
Kidou/Kontrola reiatsu: Expert
Ilość Reiryoku: Ogromna
Siła fizyczna: Legendarny
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Ponadprzeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Arcymistrz szermierki/broni wręcz
Specjalizacja II: Arcymistrz broni dystansowych
Post: #11
29-09-2019 12:53 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-09-2019 12:56 przez Happy Mask.)
Zaniemówiłem, nie wiedząc nawet, jak adekwatnie zakląć w owej parszywej chwili. Nie było bowiem w żargonie barowym, menelskim czy dresiarskim słów, które w pełni oddałby to, co właśnie się tu odkurwiło. Mniemałem jeszcze przed chwilą, że wiem, czego najgorszego mogę się spodziewać. Jak zawsze wyszedłem przed samym sobą na naiwnego idiotę.
Od tego momentu mniej myślę, więcej działam. Oby jakkolwiek rozsądnie. Spowalniam rzeczywistość po kilkakroć i przemykam niczym omal niewidoczne widmo między stadkiem bezrozumnych gapiów, którym widocznie wyśniła się ongiś sześciocyfrowa liczba wyświetleń na Youtube. Każdemu z nich zapewniam spokojny sen poprzez liche pstryknięcie palcem w potylicę. Upuszczone przez nich smartfony przezornie rozdeptuję na miazgę. Zbieram następnie pozbawione zmysłów ciała i przenoszę na względnie bezpieczną odległość.
Wróciwszy już na miejsce, dostrzegam raptem, że problem zdążył sięgnąć skali pandemicznej. Szukam naprędce ustronnego kąta i upewniwszy się dobrze, że nie ma nikogo tuż opodal, chwytam gwałtownie za komunikator. Mówię przyciszonym głosem:
– John. Potrzebuję alarmu o skażeniu biologicznym dla Dawson City. W tej chwili. Niech, do kurwy nędzy, nikt nie wyściubia nosa z domu. Władze mają też przekazać, aby każdy trzymał się absolutnie z dala od ludzi z upośledzeniem narządu ruchu bądź też innymi objawami neurologicznymi. Wszyscy mają się dowiedzieć, że są to osoby skażone i stanowiące zagrożenie. Myślę, że na dłuższą metę nie zaszkodziłoby też zorganizować ewakuacji. Mnie natomiast przydałby się sprzęt. Cholera wie, jaka skala zagrożenia, na razie przyjmijmy, że Demon dziesięć, stal i srebro.
Otrzymawszy jakąkolwiek odpowiedź, bezładnie wciskam do kieszeni komunikator wraz z wyskrobaną na wpół zdrapką.
Z braku lepszego pomysłu na dalsze działania, zbaczam w sąsiednią alejkę i staję naprzeciw kobiety, przywodzącej na myśl modelkę, która lekcje poruszania się po wybiegu pobierała od samego Maxa Walla.
Przyjmuję możliwie nienapastliwą postawę, acz w dowolnej chwili jestem gotów odpalić Bullet Time, aby umknąć przed niespodzianym atakiem.
– Oi! – Zagajam i dalej nie mam pewności, o co właściwie zapytać. „Jak mija dzień?”. „Potrzebujesz taryfy?”. Czy może: „Dlaczego stałaś się machiną duchowej destrukcji?”.
Wreszcie zadaję do porzygu trywialne pytanie:
– Wszystko w porządku?

- Husks -

[Obrazek: a9544824a7cd33f1e861fb3f26bceba6fe6e5fb3_hq.gif]

Garść informacji dla Mistrza Gry (dla gracza również):
Spoiler :
  • Poziom Alana w formie Happy Mask wzrasta z 15 do 25, zmienia się też wówczas sygnatura duchowa jego Reiatsu
  • Happy Mask jest dość sławnym przestępcą. Jeśli postać jest zawsze na bieżąco z ogólnymi informacjami ze świata, istnieje duże prawdopodobieństwo, że o nim słyszała
  • Dusza Alana naturalnie przyciąga kłopoty i kieruje go na ścieżkę przygód, wskutek których nieraz będzie miał sposobność do ocalenia czyjegoś życia (można to wykorzystać w wątku, jeśli Alan z racji swojej natury będzie wykazywał niechęć do wmieszania się w jakąś sprawę)
  • Poza formą Happy Mask poziom Siły Woli Alana zawsze wynosi 1/6
  • Spora część duchowych Alana działa pasywnie - warto zapoznać się z nimi przed rozpoczęciem wątku fabularnego


- - -

NPC:


John

[Obrazek: jogFXDN.png]
Imię: John (najprawdopodobniej pseudonim)
Nazwisko: Nieznane
Wiek: Nieznany, brzmienie jego głosu sugeruje sędziwy wiek, lecz niewykluczone, że korzysta z syntezatora
Rasa: Nieznana
Poziom: Nieznany
Moce duchowe: Nieznane

Tajemniczy miliarder, a także jeden z naukowców odpowiedzialnych za stworzenie Happy Maska. Nikt nie zna jego personaliów, ani miejsca pobytu – ani Alan, ani też żaden z jego ludzi. Kierowana przez niego agencja zajmuje się wczesną eliminacją formujących się zgrupowań ludzi uzdolnionych duchowo, które zostaną uznane za zagrażające Światu Żywych. Agencja Johna dysponuje zaawansowanymi technologiami – szczególnie militarnymi i szpiegowskimi.

Agenci

[Obrazek: OUMrcBK.png]

Imiona: Różne, choć najczęściej posługują się pseudonimami
Nazwiska: Nieznane
Wiek: 20 – 60 lat
Rasa: Przeważnie Fullbringerzy
Poziom: 1 – 8
Moce duchowe: Nieznane

Agenci pracujący pod wodzą Johna. W głównej mierze odgrywają rolę wsparcia: namierzają cele, pomagają w dostarczaniu sprzętu, przechwytują zbrodniarzy pokonanych przez Alana, oczyszczają miejsca akcji z dowodów, kontrolują lokalne władze, organizują transport i tym podobne. Bardzo rzadko biorą bezpośredni udział w operacjach.
Every Night's Self-Chit-Chat:

– What the fuck is wrong with you, Alan? Why don't you just die?
– ...
– You hate life, you're miserable all the time, afraid to enjoy yourself even a little!
– ...
– Face it, you might as well be dead already. Do yourself a favor, give up!
– Shut your fucking mouth, dickhead.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Drake Gaunniss Offline
Toreador
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Varim Vlad Doran
Nazwisko: Gaunniss
Pseudonim: Drake
Wiek: 24
Poziom Postaci: 5
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Akaoni Seishiro, Renshu, Ellie


Broń Duchowa

Zanpaktou: Paria

Atuty

Bujutsu: Mistrz
Hohou: Praktykant
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Normalna
Siła Woli/Wiedza: Mierna

Post: #12
01-10-2019 00:24


              Phi... Barbarzyńca wydał z siebie zew niczym zwierzę, osaczone, rozjuszone. Czegoż więcej mogłem się spodziewać po mieszkańcu tak zdziczałego kraju. Cóż, nie to, żebym nie oczekiwał takich rezultatów. Coś we mnie tam się obudziło i podpowiadało, że z tym człowiekiem jeszcze przyjdzie mi dzielić losy. Tak więc niewzruszony obserwowałem brodatego jegomościa i wsłuchiwałem się w dźwięk jego złości, tym razem miałem satysfakcję, oj miałem. Trzeba przyznać. Uśmiechnąłem się do siebie gdy ten ogr wręczył młodemu rockmanowi karteczkę z numerem telefonu i ruszył w kierunku wyjścia.
              Moją radość jednak przerwały następne słowa chłopaka tuż obok. Coraz bardziej upewniał mnie w przekonaniu, że jego obecność tutaj jest nieprzypadkowa, coraz mocniej skłaniałem się ku temu by go uciszyć raz, a skutecznie.
              Ciężko być świadomym i wiedzieć, co zaszło tutaj kilka dni temu, jeśli mój pobyt tutaj rozpoczął się całkiem niedawno, nie minęły dwa dni jak zajechałem i Los pognał mnie dzisiaj tutaj, do Dawson. Nie mniej jednak w mej głowie zapaliła się lampka ostrzegawcza. Szukasz kogoś, przyjacielu? I z pewnością nie Kanadyjczyka. Coś we mnie pękło, coś tam zahuczało, coś zaszumiało i wnet ostrze znalazło się już pewnie w mojej dłoni. Ścisnąłem je, kawę dopiłem przymrużając oczy i wreszcie odstawiłem filiżankę, całość dopełniona z gracją i spokojem. Cała moja osoba powstałą z miejsca i w chwilę już zwróciłem się do obecnego tutaj młodzieńca.
              – Przyjacielu... — powiedziałem wreszcie patrząc mu w oczy, mój wzrok był ostrzejszy niż chłodny wiatr zacinający obecnie na zewnątrz. O tej porze Dawson nie było przyjemne, ja (obecnie) także. Wnet postąpiłem kroku i pustą dłonią sięgnąłem do gardła. Nóż natomiast znalazł swoje miejsce tuż pod bokiem jegomościa. Choć nie przebiłby mu ubrania, ani też nie zagłębił się w ciele, to już wyznaczał pewne granice. — Kto Cię nasłał?! — warknąłem do niego, nienawiść obecna w moich oczach i złość w moim głosie. Jak śmiałeś mnie zdradzić? Jak śmiałeś zniszczyć mój spokój swoją osobą. Biały Wilku nawet tutaj się zapuściłeś? Morderca, którego miałem przed sobą musiał umrzeć, albo tutaj albo poza tą kawiarnią... Instynkt zadziałał i już całkiem świadomie badałem otoczenie, mierzyłem wzrokiem każdego, kalkulowałem każdą możliwą drogę ucieczki i... kwestie związane z białowłosym młodzieńcem, którego planowałem uciszyć raz, na zawsze.
              Nie zważałem na szepty i krzyki osób dookoła, nie liczyło się nic tylko mój cel. Jeśli natomiast młody spróbuje się wywinąć, uniknąć chwytu zwyczajnie powalę go na ziemię, sposobem wyuczonym przez lata, a kolanem przyduszę klatkę piersiową do podłogi, a ostrze wnet znajdzie się tuż pod szyją mojego obecnego oprawcy. Ostatni raz spojrzę na niego zanim przeciągnę nożem dekorując kolejnym uśmiechem. Nie obchodziło mnie kogo szukał, jeśli cudzoziemca, który miałby nie zgadzać się z opisem reszty mieszkańców tego zapyziałego miasteczka, tego miejsca, gdzie Diabeł mówi dobranoc, to właśnie znalazł. Nie mniej jednak Biały Wilk nie powinien wysyłać ludzi tak niedoświadczonych. Nie zastanawiałem się nad tym już dłużej, musiałem przypilnować mojego celu i upewnić się, że już nikomu nie zagrozi.


[Obrazek: sig-Drake2.png]
I know these words - They won’t mean anything!
I hope it hurts - You’ve only got yourself to blame...

Spoiler: Umiejętności i Atuty
Atuty
  • Bujutsu: Mistrz (5/6)
  • Hohou: Praktykant (2/6)
  • Hakuda: Ekspert (4/6)
  • Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant (2/6)
  • Ilość Reiryoku: Normalna(1/6)
  • Siła fizyczna: Normalna (1/6)
  • Wytrzymałość: Normalna (1/6)
  • Siła Woli/Wiedza: Mierna (1/6)

Umiejętności Fabularne
  • Szermierka
    • Nordycka
    • Polska
    • Niemiecka
    • Japońska:
      • Specjalność Mugai-Ryu Kenjutsu
      • Praktykant Ganryu
  • Wschodnie Sztuki Walki
    • Baji-Quan
    • Shotokan Karate
    • Aikido Kobayashi

Umiejętności Kanoniczne (szczegóły w kp)
  • Pogrzeb Duszy
  • Zanjutsu
    • Shikai
      • Pocałunek Śmierci (Pasywna zdolność)
      • Mroczny Dar (Aktywna umiejętność)
  • Hakuda
    • Brak Opanowanych Zaawansowanych Technik
Preferowany Typ Oręża
  • Langsax
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Christopher Smith Offline
Zabłąkana dusza
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Christopher
Nazwisko: Smith
Wiek: 51
Poziom Postaci: 4
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Aishi, Akami Ayamem, Lucie Crespo


Broń Duchowa

Niesprecyzowana

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Brak umiejętności
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Normalna
Siła Woli/Wiedza: Przeciętna

Post: #13
02-10-2019 19:34
Już miał wychodzić, już miał chwycić za klamkę i przekroczyć próg tego miejsca planując wieczorną zabawę z Grindra. Już miał wszystko zaplanowane, ale nie. Musiał mieć pecha. Chłopiec, któremu dał wizytówkę na seks musiał przemówić. Musiał o coś zapytać. Musiał zwrócić jego uwagę. Kiedy odwrócił się do niego, zobaczył, że białowłosy rzuca się do niego z nożem. Oczy prawie wyszły mu z orbit. Poczuł się, jak w taniej telenoweli. Jak zareagować na takie coś? Nie chciał patrzeć nawet w stronę wystraszonych kelnerów. Ogarnął wzrokiem za kamerami. Powrócił wzrokiem do mężczyzn. Jego książę został zaatakowany, ale sądził, że da sobie z nim radę. Białowłosy wyglądał na wątłego i niespełna rozumu.
-Dobrze, już, dobrze. Po co te nerwy? Kolega zadał zwykłe pytanie, po co od razu z nożem do ludzi, Czarusiu?
Z delikatnym uśmiechem ruszył do przodu, unosząc ręce do góry, aby nie myślał, że coś planuje. Myślał o użyciu swojego innego oblicza, ale nie wymagało to raczej ingerencji, tamtej strony.
-Nazywam się Christopher Smith. Moglibyśmy po prostu porozmawiać, prawda? Kiwnął na nóż w jego dłoni, aby sobie odpuścił. -Dowiemy się o co konkretnie pytał, Nasz nowy kolega, ochłoniesz i będzie dobrze. Co ty na to?
Gestykulował delikatnymi ruchami palców, aby nie zdenerwować białowłosego psychopaty.
-Dlatego też. Może dla pewności, przedstawisz się Nam i powiesz, o co konkretnie pytasz, co? Wtedy będziemy mieli już jakąś nić porozumienia. Ty również, Czarusiu. Jeżeli można było, oczywiście o to prosić. Wskazał ponownie na nóż trzymany w dłoni tamtego. Czuł, że to wszystko idzie w bardzo złym kierunku. Ze karma wplątała go w jakieś dziwne zdarzenie, którego nie powinien być świadkiem. A teraz będzie musiał się z niego, jakoś wywinąć, żeby nie żałować dalszego poczynania długowłosego, "szlachcica".
A mógł siedzieć w domu, rozmawiając z właścicielem biura nieruchomości, planując otworzenie swojego klubu. A aktualnie musiał wyprowadzić siebie i punk'a z tej całej sytuacji. W głowie mu tylko szumiało, aby tamten nie zareagował agresywniej od tamtego. To by całkowicie zaplątało w jego planach szybkiej ucieczki stąd.

/Aktywacja Ograniczenia: 'Prawda'/
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Skye Online
Ms. Hyde
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Skye
Nazwisko:
Wiek: 22
Poziom Postaci: 12
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Tsukuyo, Ichinose, Yuzume


Broń Duchowa

Fullbring: Aspect of Chaos (22 lvl)

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Zaawansowany
Hakuda: Praktykant
Kidou/Kontrola reiatsu: Mistrz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Potwór reiroyku
Specjalizacja II: Niebotyczna aura
Post: #14
04-10-2019 23:34
Christopher Smith & Drake Gauniss

Nader spokojna sytuacja panująca w kawiarni wnet przerodziła się w coś zupełnie nieoczekiwanego. Na oczach gości i pracowników, jeden z przyjezdnych mężczyzn zaatakował drugiego, zarazem mu wygrażając. Dłoń Drake'a dosłownie w ciągu jednej sekundy dosięgnęła gardła najwyraźniej niczego nie podejrzewającego mężczyzny o krótkich srebrzystych włosach, a drugą chwycił po krótką broń białą. Nóż jednakże dostrzegali tylko oni, a także Christopher, który postanowił zawrócić z powrotem do dwojga nieznajomych. Ludzie zaczęli opuszczać lokal poganiani przez obsługę. Pracownicy także nie zamierzali interweniować osobiście, gdyż praktycznie cały budynek był ubezpieczony od różnorakich szkód, a oni też nie mieli żadnych możliwości do tego, by zatrzymać bójkę. Młodsi, wątlejsi i słabsi. Wycofali się na zaplecze, choć z pewnością ich zamiarem był kontakt ze służbami. Hałas w głównym pomieszczeniu szybko cichł na skutek ogólnej chęci do opuszczenia kawiarenki jak najszybciej to możliwe.
Rockman spoglądał cały czas w oczy napastnika, a jedyna zmiana, jak nastąpiła na jego twarzy to były uniesione minimalnie brwi. Raczej naprawdę nie spodziewał się tego, że zostanie zaatakowany, choć z drugiej strony sam fakt grożenia mu tak dźgnięciem nożem, jak tradycyjnym uduszeniem wyjątkowo go nie ruszał. Milczał jeszcze przez chwilę, pozwalając na interwencję Christopherowi, na którego przesunął swoje nader beznamiętne spojrzenie. Ostatecznie przymknął na sekundę powieki i cicho westchnął. Nim Drake się zorientował, mężczyzna jakby od niechcenia sięgnął do ostrza noża, a zaciskając na nim palce zwyczajnie go skruszył. Fragmenty stali posypały się po podłodze.
– Bardzo bym nie chciał, abyś mi uszkodził kurtkę. Rękę więc zabierz sam – oznajmił opanowanym głosem pozostawiając do interpretacji, czy była to groźba wymierzona w agresywnego klienta, czy też w rzeczywistości chciał zadbać tylko o swój ubiór. – Nie ciebie szukam w każdym bądź razie i teraz tego jestem pewny. Nie panikuj, nawet nie wiem kim jesteś i nie mam zamiaru wyrównywać cudzych rachunków.
Mężczyzna liczył, że w tym momencie zostanie już puszczony. W przeciwnym razie wymownie pokazywałby wzrokiem na wysuniętą kończynę, by ta w końcu została zabrana. Natomiast gdyby Drake mimo wszystko nadal testował cierpliwość nieznajomego, ten użyłby już siły chwytając go za przedramię i puszczając przy jednoczesnym pchnięciu całego ciała długowłosego napastnika na krzesło, bądź kanapę – zależy na czym pierwotnie siedział.
– Kilian. Po prostu – rzekł, spoglądając kątem oka na Smitha. – Nadmierna aktywność energii duchowej przed paroma dniami. Taki nienaturalny skok. Obecność człowieka z zewnątrz, który, myślę, że na pewno był za to odpowiedzialny. Szukam czegokolwiek na ten temat prawdę powiedziawszy. I nie jestem ani z Yawaty, ani z żadnej innej grupy. Zabójcą na zlecenie także nie. To co, potraficie mi pomóc? – zadał pytanie po raz drugi, choć z zauważalnie zmienioną tonacją. Jego relatywnie przyjazny tembr ustąpił miejsca chłodniejszemu podejściu, choć nadal nie wykazywał nadmiernej agresji wobec rozmówców.


Alan Jones

Powalenie przechodniów i zniszczenie ich mienia nie stanowiło najmniejszego problemu dla Alana. Dokonał tego wszystkiego w mniej, niż minutę, a w tym czasie sprawca całego zamieszania ledwo się poruszył o następny metr. Nadal wydawał z siebie ciche jęki, które na przestrzeni tego czasu Jones mógł zinterpretować jako próbę złożenia jakiejś wypowiedzi. Jednakże albo narządy mowy albo mózg nieszczęśnika zostały uszkodzone do tego stopnia, że niezależnie od naprawdę szczerych intencji, najemnik nie potrafił zrozumieć nawet słowa. Przynajmniej wiedział, że ten niebezpieczny nabuzowany energią duchową człowiek, nie zniknie mu prędko z oczu, więc miał mnóstwo czasu na zawiadomienie jedynej znanej mu osoby zdolnej do wystarczająco szybkiej i skutecznej reakcji w obliczu takiego zagrożenia.
– Chwila, czy ty- – urwał nagle zaskoczony John i kontynuował po sekundzie, tym razem już spokojniejszym tonem, z jakiego Alan znał swojego nieformalnego pracodawcę. – Skoro w ten sposób to ujmujesz, to musi być poważne. Zawiadomię anonimowo Yawatę, oni posiadają największy autorytet. Służby im zaufają i przeprowadzą skuteczną ewakuację. Ze swojej strony zrobię w międzyczasie tyle, ile będę w stanie. Sprzęt natomiast będzie u ciebie za około kwadrans.
Alan wiedział już, że John na pewno dotrzyma danego słowa. Mógł spodziewać się, że lada moment na ulice Dawson wyjadą radiowozy w celu weryfikacji stopnia zagrożenia. Ewakuacja miasta z pewnością rozpocznie się z dużym opóźnieniem, o ile w ogóle, gdyż nikt nie podjąłby takiej decyzji na podstawie czyjegoś słowa. Niewykluczone natomiast, że John pociągnie za kilka znanych mu sznurków, by taki komunikat został nadany przez wiarygodne źródło informacji. Efekty dopiero będą znane jednak za jakiś czas.
Tymczasem problem narastał. Alan ujrzał już nie jedną, a dwie osoby z identycznymi symptomami. Od pierwszej z nich przy dystansie maksymalnie kilku metrów zaczął wyczuwać już ten sam charakterystyczny i nietypowy rodzaj energii duchowej. Kobieta nie reagowała natomiast zbytnio ani na wstępny okrzyk, ani na późniejsze pytanie. Minęło kilka sekund, aż w końcu nieoczekiwanie przystanęła. Jej nieobecny wzrok skierował się prosto na Alana, choć równie dobrze mogła patrzeć na jakiś punkt tuż nad jego ramieniem lub głową.
– Poooo... – jęknęła przeciągle, co wywołało u niej nagłą utratę równowagi. Postąpiła krok przed siebie, z trudem ustając na niej, ale stopa zadygotała na szpilce. – Wory – wyrzuciła z siebie tym razem wyraźniej. Dyszała. Walczyła ewidentnie z ograniczeniami swojego ciała z całych dostępnych jej sił, by móc przekazać cokolwiek. – Rzecia. Knic.
Kobieta łapała oddech z ogromnym trudem. Upadła na ziemię na swój prawy bok. Sztywno, co poskutkowało złamaniem ręki, która jako pierwsza trafiła na ziemię przyjmując ciężar ciała. Wyglądała jednakże jakby zupełnie tego nie odczuła. – Aaa.... as – dukała dalej. Alan wątpił, aby z kolejnych pojękiwań dałby radę wyciągnąć cokolwiek pożytecznego. Kobieta nie potrafiła już zmusić się do wyartykułowania choćby jednej, nawet trudnej do zrozumienia sylaby.

[Obrazek: aXAHmNa.png]

Am I hurting? Am I sad? Should I stay, or should I go?
I've forgotten how to tell. Did I ever even know?
Can I take another step? I've done everything I can
All the people that I see I will never understand

Battle theme | Fullbring Self | Power Unleashed
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Drake Gaunniss Offline
Toreador
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Varim Vlad Doran
Nazwisko: Gaunniss
Pseudonim: Drake
Wiek: 24
Poziom Postaci: 5
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Akaoni Seishiro, Renshu, Ellie


Broń Duchowa

Zanpaktou: Paria

Atuty

Bujutsu: Mistrz
Hohou: Praktykant
Hakuda: Expert
Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Normalna
Siła Woli/Wiedza: Mierna

Post: #15
05-10-2019 23:36 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-10-2019 00:03 przez Drake Gaunniss.)


              Pomieszczenie wyludniło się tak szybko, jak uzewnętrznił się mój gniew. Nie przypuszczałem właściwie, że nadal jestem tak spięty, pomimo tej przerwy, jaką miałem mieć. Nikt nawet nie zainterweniował. Mieli ubezpieczenie? Nie ważne, nikt nie będzie mi przeszkadzał...
              To, co stało się za chwilę przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Delikatną zmianę w powietrzu wyczułem. Nie wiem, czy był to wpływ starca, który właśnie zdecydował się wrócić, nie wiem czy było to działanie tego chłopaka, którego nasłał Zakon. Jednak poczułem uporczywy ból w głowie, przez umysł przebijało się także to wrażenie brzęczenia, które z czasem mogło stać się nie do zniesienia. W jednej chwili mój nóż przestał istnieć, szok? Może przez chwilę mnie dotknął i zluzowałem uścisk na moment, jednak po kilku sekundach zacisnąłem rękę, mięśnie drgnęły. Jego słowa składały się całość, logiczną i zrozumiałą? Teoretycznie, nie. Każdy kłamie, cudzoziemiec, krajan. Obcy i swój, nie ma wrogów i przyjaciół, jesteśmy my wolni, i ci wykupieni przez możnowładców i manipulatorów.
              Stary człowiek coś do mnie mówił, zapytał młodego o coś, nie zwróciłem uwagi, choć czaruś mi nie umknął, uśmiechnąłem się, niczym głupi do sera. Zważywszy na to, kto wypowiadał te słowa, doprawdy... Komiczne. Zabawne i żałosne jednocześnie, jakbym znalazł się właśnie w jakimś równoległym świecie. W którym prawa fizyki i logika ustępują działaniom osób dookoła mnie? To, co czułem w powietrzu było zastanawiające, dusiło mnie i nie pozwalało normalnie oddychać. Ale może to i dobrze? Mój umysł odebrał ten bodziec jako potwierdzenie moich myśli obaw. Serce już biło szybciej w antycypacji nadchodzącego pojedynku. Czy może bójki, bądź ordynarnego morderstwa?
              – Chyba nie myślisz, że ci uwierzę... — powiedziałem wreszcie, po czym druga ręka strzeliła do głowy młodego rockamana przede mną. Jednak nigdy nie dotarła. Dzieciak z siłą, o jaką bym go nie podejrzewał w jednej chwili złapał mnie za ramię i pchnął. Pofrunąłem z powrotem na krzesło, w trakcie tego przelotu złapałem moją "laskę" i już z nią wylądowałem na siedzisku, z którego zaraz się osunąłem przetaczając do tyłu, samo siedzisko oczywiście w efekcie runęło na podłogę. Czy ktoś wezwał służby porządkowe? Chyba jeszcze nie. Cisza trwała zaledwie niecałą sekundę. Młodzieniec postanowił raz jeszcze przemówić.
              Laska znalazła się w lewej ręce, rękojeść delikatnie przechyliłem w kierunku prawej dłoni, gotowej do szarpnięcia i ścięcia mojego przeciwnika, jednak ten ból w czaszce zdawał się świdrować głębiej, nacisk jaki czułem nie był porównywalny z niczym, z żadnym miejscem, w którym kiedykolwiek się znalazłem. To było tak inne, tak dziwne i tak niecodzienne, że aż chciałem zobaczyć jak to się zakończy, że aż czekałem, na ruch jaki wykona mój cel. Ten jednak zburzył to wszystko, szlag trafił nastrój i ja także, już nie byłem nim zainteresowany, poszukujesz kogoś? To może zgłoś się do detektywa, znam akurat jednego, bardzo dobrego. Tak dobrego, że tylko on dotarł do mnie, gdy nadarzyła się konieczność.
              – Nuuuuda... — powiedziałem wreszcie przeciągając słowo, tembr mojego głosu zmienił się, z agresji jaką emanowałem jeszcze przed chwilą tym razem czułem już i prezentowałem sobą niezadowolenie, znużenie. Jakby właśnie ten rockman zburzył moją ekscytację i nastawienie. — Zapowiadało się tak pięknie. — Wyprostowałem się wreszcie luzując postawę, laska znalazła się przy ziemi, jako moja podpora. Prawą ręką odgarnąłem włosy, które opadły mi na twarz. Dlaczego czułem potrzebę rozmowy z nimi? Nie wiem, może to twoja sprawka starcze? Niewykluczone.
              – Powiedzmy, że ci wierzę, mój drogi. — Skomentowałem słowa Kiliana, bo przecież tak nam się przedstawił i opowiedział dość ciekawą historyjkę. Tym razem zainteresował mnie owym wzrostem energii duchowej. Nie mniej jednak, w mojej głowie mrowienie nie ustało, zelżało, jednak nadal nie ustało. — Drake Meophisto Dorian IV Gaunniss. – Laskę schwyciłem tuż pod pachę. Prawa dłoń spoczęła na piersi po czym wykonałem ukłon, w kierunku moich towarzyszy. — Do usług... — dodałem po chwili, po czym wpierw uniosłem głowę, wraz z nią falę moich włosów, które poszybowały na plecy obecnie, a w końcu moją postawę ponownie wyprostowałem. Mówienie prawdy jest jakkolwiek... Męczące, zawsze było, nawet bez tego uporczywego uczucia przebijającego czaszkę, które szturmem próbuje dostać się do mojej jaźni.
              Podstawa laski ponownie znalazła się na ziemi, ze stuknięciem przyjąłem postawę, w której mogłem wysłuchać obu panów, tak więc i tłumaczenie owego Kiliana znalazło się w centrum mojej uwagi obecnie. Kto by przypuszczał, że jednak wydarzy się coś równie absorbującego. Zmrużyłem oczy, gdy wspomniał Yawatę, tak, słyszałem o tej organizacji, a kto nie? Zważywszy na upublicznienie się prawdy na temat Fullbringerów. Głośno było, dla większości ludzi nadal jest to zjawisko, a Yawata? Była swego czasu jednym z celów Zakonu, czy im zagrażała? Nie wiem, nie mniej jednak mogła, z ich wpływem i możliwościami, mogliby wytrzebić manipulatorów. Niestety nie jest to ich zajęcie, nie jest to ich zacięcie, ani też w kręgu zainteresowań.
              Ponownie zwróciłem się w kierunku Kiliana, chłopak zdawał się być przyparty do muru? Może tak, może nie, jego osoba stała się nagle chłodna, tego mogłem się spodziewać po fachowcu. Nie był niewinnym dzieciakiem jakiego obraz zbudował pojawiając się tutaj i wdzierając się brutalnie do mojej oazy spokoju.
              – What is in it for me? — zapytałem go z akcentem udającym brytyjski, zaciekawił mnie, obecnie już nawet obecność obsługi nie mogła zburzyć mojego nastroju, atmosfera powoli rozluźniła się, a ja pomyślałem o kolejnej kawie, której nie zamówię tutaj. – Ale może najpierw... Napijemy się kawy? W jakimś spokojniejszym miejscu. — Dodałem po chwili, twarz miałem pogodną i rozluźnioną, przymrużyłem oczy i posłałem mu spojrzenie sugerujące, że chciałbym już opuścić ten lokal, następnie skierowałem się ku staruszkowi, będącemu tuż obok. — Zechcesz do nas dołączyć? Czy może twoja rola, rozjemcy naszej waśni, skończyła się właśnie teraz... Panie Smith? — słowa choć pogodne, to nie ukrywały mojej nieufności, mężczyzna mógł to odczuć i zdziwiłbym się, gdyby było inaczej.
              Tak więc jeśli wszystko poszło zgodnie z moim planem, zamierzałem ruszyć w kierunku wyjścia, z nowymi przyjaciółmi, w poszukiwaniu spokojniejszego miejsca na rozmowę, kawiarenka była spalona obecnie. Jak pech, to pech...


[Obrazek: sig-Drake2.png]
I know these words - They won’t mean anything!
I hope it hurts - You’ve only got yourself to blame...

Spoiler: Umiejętności i Atuty
Atuty
  • Bujutsu: Mistrz (5/6)
  • Hohou: Praktykant (2/6)
  • Hakuda: Ekspert (4/6)
  • Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant (2/6)
  • Ilość Reiryoku: Normalna(1/6)
  • Siła fizyczna: Normalna (1/6)
  • Wytrzymałość: Normalna (1/6)
  • Siła Woli/Wiedza: Mierna (1/6)

Umiejętności Fabularne
  • Szermierka
    • Nordycka
    • Polska
    • Niemiecka
    • Japońska:
      • Specjalność Mugai-Ryu Kenjutsu
      • Praktykant Ganryu
  • Wschodnie Sztuki Walki
    • Baji-Quan
    • Shotokan Karate
    • Aikido Kobayashi

Umiejętności Kanoniczne (szczegóły w kp)
  • Pogrzeb Duszy
  • Zanjutsu
    • Shikai
      • Pocałunek Śmierci (Pasywna zdolność)
      • Mroczny Dar (Aktywna umiejętność)
  • Hakuda
    • Brak Opanowanych Zaawansowanych Technik
Preferowany Typ Oręża
  • Langsax
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Happy Mask Offline
Zamaskowany Menel
Ranga:

Pacyfikator

Dane Osobowe Postaci

Imię: Alan
Nazwisko: Jones
Pseudonim: Happy Mask (25 poziom)
Wiek: 32
Poziom Postaci: 15
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Yare, Johannes


Broń Duchowa

Niesprecyzowana

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Geniusz
Kidou/Kontrola reiatsu: Expert
Ilość Reiryoku: Ogromna
Siła fizyczna: Legendarny
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Ponadprzeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Arcymistrz szermierki/broni wręcz
Specjalizacja II: Arcymistrz broni dystansowych
Post: #16
06-10-2019 21:07 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-10-2019 22:11 przez Happy Mask.)
– Aha. No, zajebiście – sarkam półgębkiem, uzyskawszy zaiste wiele użytecznych informacji od zmarniałej ofiary tutejszego pierdolnika.
I co dalej mogę zrobić? Cała moja wiedza medyczna sprowadza się do odkażania ran i tamowania krwotoków, niewiele więc będę w stanie tu poradzić. Ba, mniemam, że najwytrawniejszy medyk rozłożyłby bezradnie ręce, o ile oczywiście wciąż by je miał.
Zresztą, należy uderzyć w samo źródło zarazy, zamiast skupiać się na objawach. Wysuwam telefon z kieszeni, zerkam nerwowo na godzinę. Eh... Piętnaście minut, kurwa mać. Nigdy nie mają rynsztunku na podorędziu, gdy najbardziej go potrzeba.
Z nerwów i zimna czuję, że muszę się odlać. A skoro wokół i tak dokumentny burdel, bezceremonialnie obszczywam pobliski murek, jednocześnie ciskając w eter bezładną litanią bluzgów.
Zapinam rozporek i tedy wreszcie mogę przejść do konkretów. Zaczynam wędrować niespiesznie wzdłuż drogi, z której nadeszła kaleka Kanadyjka. Spoglądam uważnie na grunt i szukam śladów, zamierzając w najprostszy sposób trafić po nitce do kłębka. Nie powinno być nazbyt ciężko, w tej akurat mieścinie nie brak ziemistych alejek, a ponadto odcisków pozostawionych przez kobietę nie sposób pomylić z czymkolwiek innym – wysoki obcas, nieregularny, pokraczny krok. Nawet ślepiec by zauważył.
Równocześnie staram się wyłapać cokolwiek duchowym zmysłem, choć nie pokładam w nim zbyt dużo wiary. Nigdy nie byłem najlepszy w węszeniu za Reiatsu. Prawda, jest to niekiedy pomocne, ale na ogół preferuję raczej tradycyjne metody tropienia.
Przy okazji... Rozglądam się co rusz za sklepem narzędziowym. Jeśli uda mi się takowy wypatrzeć, warto zapamiętać jego lokalizację.

- Husks -

[Obrazek: a9544824a7cd33f1e861fb3f26bceba6fe6e5fb3_hq.gif]

Garść informacji dla Mistrza Gry (dla gracza również):
Spoiler :
  • Poziom Alana w formie Happy Mask wzrasta z 15 do 25, zmienia się też wówczas sygnatura duchowa jego Reiatsu
  • Happy Mask jest dość sławnym przestępcą. Jeśli postać jest zawsze na bieżąco z ogólnymi informacjami ze świata, istnieje duże prawdopodobieństwo, że o nim słyszała
  • Dusza Alana naturalnie przyciąga kłopoty i kieruje go na ścieżkę przygód, wskutek których nieraz będzie miał sposobność do ocalenia czyjegoś życia (można to wykorzystać w wątku, jeśli Alan z racji swojej natury będzie wykazywał niechęć do wmieszania się w jakąś sprawę)
  • Poza formą Happy Mask poziom Siły Woli Alana zawsze wynosi 1/6
  • Spora część duchowych Alana działa pasywnie - warto zapoznać się z nimi przed rozpoczęciem wątku fabularnego


- - -

NPC:


John

[Obrazek: jogFXDN.png]
Imię: John (najprawdopodobniej pseudonim)
Nazwisko: Nieznane
Wiek: Nieznany, brzmienie jego głosu sugeruje sędziwy wiek, lecz niewykluczone, że korzysta z syntezatora
Rasa: Nieznana
Poziom: Nieznany
Moce duchowe: Nieznane

Tajemniczy miliarder, a także jeden z naukowców odpowiedzialnych za stworzenie Happy Maska. Nikt nie zna jego personaliów, ani miejsca pobytu – ani Alan, ani też żaden z jego ludzi. Kierowana przez niego agencja zajmuje się wczesną eliminacją formujących się zgrupowań ludzi uzdolnionych duchowo, które zostaną uznane za zagrażające Światu Żywych. Agencja Johna dysponuje zaawansowanymi technologiami – szczególnie militarnymi i szpiegowskimi.

Agenci

[Obrazek: OUMrcBK.png]

Imiona: Różne, choć najczęściej posługują się pseudonimami
Nazwiska: Nieznane
Wiek: 20 – 60 lat
Rasa: Przeważnie Fullbringerzy
Poziom: 1 – 8
Moce duchowe: Nieznane

Agenci pracujący pod wodzą Johna. W głównej mierze odgrywają rolę wsparcia: namierzają cele, pomagają w dostarczaniu sprzętu, przechwytują zbrodniarzy pokonanych przez Alana, oczyszczają miejsca akcji z dowodów, kontrolują lokalne władze, organizują transport i tym podobne. Bardzo rzadko biorą bezpośredni udział w operacjach.
Every Night's Self-Chit-Chat:

– What the fuck is wrong with you, Alan? Why don't you just die?
– ...
– You hate life, you're miserable all the time, afraid to enjoy yourself even a little!
– ...
– Face it, you might as well be dead already. Do yourself a favor, give up!
– Shut your fucking mouth, dickhead.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Christopher Smith Offline
Zabłąkana dusza
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Christopher
Nazwisko: Smith
Wiek: 51
Poziom Postaci: 4
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Aishi, Akami Ayamem, Lucie Crespo


Broń Duchowa

Niesprecyzowana

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Brak umiejętności
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Normalna
Siła Woli/Wiedza: Przeciętna

Post: #17
10-10-2019 09:38 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10-10-2019 16:15 przez Christopher Smith.)
Komedia.
Tak mógł to określić. Nie spodziewał się takiej wymiany zdań, spojrzeń. Atmosfera w kawiarence robiła się coraz gęstsza. Za chwilę będzie można udusić się od tej niepewności, kto kogo będzie starał się wybić z równowagi.
Na szczęście Killian, jak siebie określił, nie wydawał się zlękniony noża przy gardle, który trzymał tamten, ba, po prostu go rozkruszył i odrzucił długowłosego, tam gdzie było jego miejsce.
Christopher odetchnął z ulgą. Nie musiał maczać palców w całym tym gównem, aby powstrzymać psychicznego dzieciaka i w dodatku uzyskał pełne imiona jednego z nich. Odczuł wpływ swojego reiatsu, ten mały niezauważalny błysk. Uśmiechnął się, kiedy tamten chciał wyjść, ominął go. Odwrócił się za nim i zobaczył jego plecy.
-Odwracanie się do kogoś to brak szacunku. Naprawimy Twoje wątpliwe maniery.
Przeskoczył z jednego ograniczenia do drugiego. Wpływ energii duchowej powinien sprawić, że tamten zastygnie w miejscu. Ustawił się bokiem do obydwu mężczyzn obserwując ich. Szybkim ruchem wykręcił w telefonie numer i już po chwili usłyszał zirytowany głos swojego kamerdynera.
-Znajdź na mapie cukiernię w Dawson City. Zapewne jest ich niewiele. Znajdź właściciela i wykup od niego tą kawiarenkę. Nieważne za ile, w szybkim tempie ma być moja. A, powiedz mu, że może przekazać swoim pracownikom, że ich zwalniam. Rozłączył się i czekał tylko na odpowiedź od swojego kompana interesów.
-To co mówisz ma jakąś składnie, ale niestety wolałbym, żebyś wyjaśnił dokładnie kim jesteś. Prosisz o pomoc lub próbujesz któregoś z Nas do siebie przekonać. Ale tak to nie działa, kolego. Więcej konkretów. Nikt nie jest tak głupi, żeby się zainteresować Twoją sprawą bez dokładniejszych informacji. No, przynajmniej nikt o zdrowych zmysłach.
Jego słowa stały się beznamiętne. Mężczyzna wydawał się dość normalny, ale Christopher miał dziwne przeczucie, że szemrany jegomość może wtrącić go w niezwykłe tarapaty.
-Dlatego, panie Gauniss, radziłbym się nie wtrącać. Rozmowa ta będzie należeć do dorosłych, a patrząc na pańskie zachowanie... Nie można tego oczekiwać od kogoś takiego, jak ty.

Dezaktywacja: Kłamstwo
Akrywacja: Pobożność
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Skye Online
Ms. Hyde
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Skye
Nazwisko:
Wiek: 22
Poziom Postaci: 12
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Tsukuyo, Ichinose, Yuzume


Broń Duchowa

Fullbring: Aspect of Chaos (22 lvl)

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Zaawansowany
Hakuda: Praktykant
Kidou/Kontrola reiatsu: Mistrz
Ilość Reiryoku: Legendarna
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Niewyobrażalna
Siła Woli/Wiedza: Geniusz


Specjalizacje

Specjalizacja I: Potwór reiroyku
Specjalizacja II: Niebotyczna aura
Post: #18
10-10-2019 21:51
Christopher Smith & Drake Gaunniss

Kilian nie wzbudził zanadto sympatii u dwojga mężczyzn, którzy z jakiegoś powodu bardziej nie tolerowali siebie nawzajem, aniżeli białowłosego rockmana. Obaj zresztą także reagowali nieco inaczej na wydarzenia, które bez dwóch zdań wywoływał swoją niepozorną osobą tajemniczy mężczyzna z Europy centralnej. Im dłużej mówił, tym obaj mogli z większą dozą pewności stwierdzić, iż słyszą akcent charakterystyczny szczególnie dla języków powiązanych z dzisiejszym niemieckim, tudzież niderlandzkim. Wzrokiem podążał za udającym się w kierunku wyjścia Drake'em sugerującym przenieść tą dyskusję w inne miejsce, nie dotknięte złą atmosferą, jaka powstała po ich pierwszej konfrontacji. Zatrzymał go jedna w miejscu Christopher, a że Gaunniss nie używał aktualnie swojej aury, nie było to specjalnie wymagające zadanie.
– Możemy tutaj porozmawiać, w końcu nasz nowy wspólny znajomy chyba właśnie zabezpiecza obiekt – rzekł Kilian w czasie, gdy zamożny mężczyzna w średnik wieku nakazał jednemu ze swoich podwładnych zakupić cały lokal. Na twarzy odzianego w skórę młodzieńca pojawił się ponownie delikatny uśmiech. – Skoro ich już zwolniłeś, to możesz jeszcze zasugerować ewakuację z Dawson. Może dziś dojść... w sumie nawet nie może. Myślę, że to miasto będzie areną wyjątkowych wydarzeń.
Kilian używał tonu, jakby opowiadał o czymś codziennym, wręcz małostkowym. Wstał od stołu, ruszając spokojnym krokiem w kierunku lady, aby samemu się obsłużyć, skoro obaj bariści czmychnęli kilka minut temu. Zarazem Christopher mógł spostrzec, że jego technika nie oddziałuje na tajemniczego mężczyznę w choćby najmniejszym stopniu. Poruszał się w przeciwnym do niego kierunku naturalnie, płynnie, bez żadnych oporów. Po szybkim zmierzeniu wzrokiem wszystkiego, co miał dostępne, sięgnął po butelkę soku z lodówki, wpierw przeskakując ladę opierając na niej lewą dłoń. Oparł następnie łokieć o blat i pochyliwszy się w kierunku rozmówców, rozpoczął odpowiadać na ich pytania. W międzyczasie wypijał napój małymi łykami.
– Jakby to ująć... widzicie, człowiek, którego ścigam tak naprawdę może nie być człowiekiem. I nie mam na myśli Pustych, czy Bogów Śmierci, a człowieka-nie-człowieka. Z pewnością przybył tutaj zwabiony czymś, co nazwałbym złożami nieokiełznanego reishi – rzekł i popukał palcem wskazującym w ladę, wskazując tym samym kierunek w dół. – Pod naszymi nogami rozpościera się czysta moc duchowa. Niewyczuwalna dla większości istot. Nie dlatego, że jest unikalna, ale dlatego, że jest tak bardzo kurewsko potężna, że nikt nawet nie potrafi tego pojąć. Chyba, że jest się kimś więcej, kimś innym. Jak chcecie, to możecie mnie uznać za bajarza, ale prawda jest taka, że ten człowiek, którego ścigam, prawdopodobnie wywołał erupcję tej energii. Wykorzystał, wchłonął, rozbił, zapieczętował, osłabił, wzmocnił, tego nie wiem. Ale stała się na krótki czas wyczuwalna. Szukam czegokolwiek na jego temat. – Kilian uczynił krótką pauzę i upił dwa solidne łyki, by zwilżyć sobie gardło. Pełne wątpliwości spojrzenie na butelkę sugerowało, iż nie jest do końca zadowolony ze smaku. – A czemu wam to mówię? Im więcej osób świadomych duchowo się o tym dowie, tym trudniej będzie mu się ukryć. A ów człowiek dba o swoją prywatność, jak mało kto. I choć myślę, że nie jest do końca świadom tego, co mógł wywołać, to z całą pewnością bardziej interesuje go utrzymanie swojej tożsamości w tajemnicy. To dla niego priorytet – zakończył swój przydługi wywód Kilian i upił do końca napój, po czym wyrzucił pustą butelkę do kosza.
Pytające spojrzenie spoczęło na dwóch słuchaczach jego opowieści. Nie krył tym razem w ogóle swojej ciekawości, czy wypowiedziane słowa w jakimś stopniu zaintrygują Christophera i Drake'a na tyle, by ci może przypomnieli sobie coś na ten temat. Dopuszczał jednakowoż myśl, iż nic nie wiedzieli o tym człowieku, ani jego działaniach, ale nawet przekazując im całą tą wiedzę nie tracił zupełnie nic wedle przedstawionej logiki.


Alan Jones

W czasie załatwiania swojej potrzeby fizjologicznej Alan mógł kątem oka spostrzec, jak kobieta z wielkimi zaburzeniami neurologicznymi i ruchowymi nieudolnie próbuje wstać z powrotem na nogi, pomimo paskudnej rany, jakiej się nabawiła przy upadku. Kończyło się to niepowodzeniem jednak za każdym razem, niezależnie od tego, której kończyny próbowała użyć. Ograniczona koordynacja między poszczególnymi partiami ciała czyniła to zadanie zwyczajnie niemożliwym.
Raczej naturalnym odruchem było pozostawienie kobiety samej sobie, szczególnie bez wiedzy dotyczącej tego, czym są te objawy oraz jak z nimi walczyć. Nawet wezwanie służb zapewne poskutkowałoby tylko śmiercią osoby udzielającej jakiejś pomocy. Po wyjściu z powrotem na jedną z głównych ulic przecinających Dawson, Jonesa czekał widok powtarzających się tych samych problemów u kolejnych przechodniów. Co gorsza, tutaj musiało już dojść do czyjejś śmierci, albowiem po zdrowych ludziach nie było już praktycznie nawet śladu. Widział ostatnie zamykane drzwi okolicznych budynków, słyszał turkot silników samochodów, które odjeżdżały w przeciwnym kierunku. Tymczasem dostrzegał przynajmniej tuzin spaczonych nieszczęśników, w różnym wieku i na różnych odcinkach drogi. Wszyscy jednak maszerowali z jednego kierunku wskazującego północ lub północny-wschód.
Alejka ta prowadziła do wyjazdu z Dawson, a za ostatnimi budynkami można było dostrzec wpierw pojedyncze drzewa oraz krzewy, a następnie zagęszczający się stopniowo las drzew iglastych. Prawdopodobnie tam też Alan mógł szukać przyczyn stanu części mieszkańców miasta. Przy samej drodze nie dostrzegł jednakże żadnego sklepu budowlanego czy metalurgicznego, ale już wielobranżowy z naciskiem na produkty spożywcze i akcesoria do kuchni owszem. Poza tym blisko wyjazdu z Dawson mieścił się warsztat samochodowy połączony z punktem handlu częściami do aut.
Wystarczyła minuta obserwacji sytuacji na głównej drodze przez Alana, aby zostać świadkiem tym razem wyjątkowego zjawiska. Ponad koronami drzew na wprost niego, w odległości może kilkuset metrów lub nieco więcej, pojawił się obłok energii. Nie posiadał barwy, lecz jego obecność nie tylko nie umknęła percepcji duchowej najemnika, ale również wyraźnie zaburzyła postrzeganie przestrzeni. Powietrze stało się gęstsze, jakby w tym miejscu zgromadzona została jasna chmura dymu. Jones nie miał także wątpliwości, iż ta sygnatura reiatsu odpowiadała temu, co wyczuwał chociażby od człowieka, który zdemolował latarnię poprzez lekki dotyk, ale różnił ją fakt, iż nie posiadała żadnej konkretnej presji. Ów moc zwyczajnie istniała, ani potężniejsza od niego, ani słabsza.


Keiji Koyama & Vivyan Ackermann

Brama Senkai, w progu której pojawił się duet Bogów Śmierci, przywołana została na skraju Dawson City. Wychodząc z portalu, oboje stanęli na dachu praktycznie ostatniego budynku od strony wschodu. Widok stąd mieli nader imponujący, albowiem zdecydowanie był to jeden wyższych obiektów po tej stronie miasta, o ile nie największy w ogóle. Gdyby się tym zainteresowali, ujrzeliby oznaczenia sugerujące, iż należał do firmy logistyczno-przemysłowej działającym na tym obszarze. Nikt jednakże nie zwrócił na nich uwagi. Większość ludzi nawet nie potrafiła dostrzec istot duchowych, a klasyczny monitoring zwyczajnie stawał się bezużyteczny w kontekście detekcji Bogów Śmierci.
Toteż oficer wraz z członkinią Keigun mieli okazję, by rozeznać się doskonale w sytuacji panującej w mieście, a ta ewidentnie nie była wesoła. Bez dwóch zdań na części ulic panował chaos. Dosłownie przed paroma chwilami musiało się coś wydarzyć, albowiem jeszcze nie do wszystkich mieszkańców Dawson jeszcze dotarła wiadomość, iż powinni być czymś przejęci. Niektórzy uciekali samochodami z dużą prędkością zupełnie nie patrząc nie tylko na limity prędkości, ale również światła i to, czy kogoś potrącają. Zdecydowanie część tutejszych Kanadyjczyków uznała swoje domostwo za najbezpieczniejszy teren. Tymczasem nie było to wszystko, co mieli okazję ujrzeć przedstawiciele Dworu Czystych Dusz. Po ich prawej flance, po niemalże przeciwległej stronie miasta, ujrzeli osobliwe zawirowanie energii duchowej. Nagle reiatsu z jakiegoś powodu wezbrało się ponad polami i lasami rosnącymi na północ od tejże Dawson. Było pozbawione kształtu, barwy, wszelkiej wizualnej formy, ale pozostawało widoczne poprzez charakterystyczne miękkie załamania przestrzeni powietrznej i również epatowało z dystansu tajemniczą aurą duchową. Oboje nie potrafili skojarzyć tej sygnatury reiatsu z niczym, co dotychczas spotkali, ale zarazem wydawało im się, jakby ta moc nie posiadała żadnej sprecyzowanej siły. Ani ich nie przytłaczała, ani też nie sprawiała wrażenia słabej.

[Obrazek: aXAHmNa.png]

Am I hurting? Am I sad? Should I stay, or should I go?
I've forgotten how to tell. Did I ever even know?
Can I take another step? I've done everything I can
All the people that I see I will never understand

Battle theme | Fullbring Self | Power Unleashed
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Happy Mask Offline
Zamaskowany Menel
Ranga:

Pacyfikator

Dane Osobowe Postaci

Imię: Alan
Nazwisko: Jones
Pseudonim: Happy Mask (25 poziom)
Wiek: 32
Poziom Postaci: 15
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Yare, Johannes


Broń Duchowa

Niesprecyzowana

Atuty

Bujutsu: Geniusz
Hohou: Geniusz
Hakuda: Geniusz
Kidou/Kontrola reiatsu: Expert
Ilość Reiryoku: Ogromna
Siła fizyczna: Legendarny
Wytrzymałość: Legendarna
Siła Woli/Wiedza: Ponadprzeciętna


Specjalizacje

Specjalizacja I: Arcymistrz szermierki/broni wręcz
Specjalizacja II: Arcymistrz broni dystansowych
Post: #19
11-10-2019 20:31 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-10-2019 20:33 przez Happy Mask.)
I wszystko przykładnie chuj strzelił. Zewsząd chaos i panika. Mieścina pustoszeje, na alejkach ostaje się garstka ludzi skażonych niewyjaśnioną energią. Następnie tuż opodal ujawnia się znikąd obłok czystej mocy. Szybujący nad drzewami samopas, niby monstrualny cichacz oderwany raptem od gargantuicznego tyłka. A ja... Czekam z nieodpartym utęsknieniem na bordowy garniak oraz białą, wyszczerzoną maskę.
Taaak. Już nawet nie dziwi mnie, że w ledwo parę minut cały spokojny dzień niczym francowata prostytutka idzie frywolnie jebać się do lasu.
Naturalnie odczuwam nagłą potrzebę, coby spieprzać stąd w podskokach. Nic, psiamać, nie widziałem. Nie było mnie tu. A jeżeli już byłem, to tylko przejazdem. Jestem ledwie gnuśnym alkoholikiem z Baltimore, stan Maryland. Szukałem knajpy. Nie znalazłszy, postanowiłem poszukać taryfy na najbliższe lotnisko. Zresztą, lada moment i tak Gotei zacznie rozganiać ten sajgon. Lub Yawata. Bądź najpewniej każde po trochu. Więc na co ja tu jestem w sumie potrzebny?
Spluwam ze wstrętem na ziemię, żałując, że nie mogę wymierzyć sobie w oko. Wyciągam telefon, aby powtórnie spojrzeć na godzinę. Przysięgam, John... Spóźnij się choćby o sekundę, a poznasz nową definicję frazy: „But wpasowany w krocze”. Staję na uboczu. Nie sądzę, by rozsądnym było wybierać się na przechadzkę po kniejach Yukonu bez choćby podstawowego sprzętu. Poza tym dron będzie miał niebłahe trudności z poruszaniem się między koronami drzew.
Czekam. Na przemian chodzę, dulczę wsparty o cokolwiek, klnę jak szewc, szukam pod nogami puszki bądź innego dowolnego odpadku, który mógłbym kopnąć. Wreszcie wyjmuję zdrapkę. Nim jednak decyduję się, które pole wpierw zeskrobać, z idiotyczną furią ciskam kartonik na ziemię i mściwie rozdeptuję.

- Husks -

[Obrazek: a9544824a7cd33f1e861fb3f26bceba6fe6e5fb3_hq.gif]

Garść informacji dla Mistrza Gry (dla gracza również):
Spoiler :
  • Poziom Alana w formie Happy Mask wzrasta z 15 do 25, zmienia się też wówczas sygnatura duchowa jego Reiatsu
  • Happy Mask jest dość sławnym przestępcą. Jeśli postać jest zawsze na bieżąco z ogólnymi informacjami ze świata, istnieje duże prawdopodobieństwo, że o nim słyszała
  • Dusza Alana naturalnie przyciąga kłopoty i kieruje go na ścieżkę przygód, wskutek których nieraz będzie miał sposobność do ocalenia czyjegoś życia (można to wykorzystać w wątku, jeśli Alan z racji swojej natury będzie wykazywał niechęć do wmieszania się w jakąś sprawę)
  • Poza formą Happy Mask poziom Siły Woli Alana zawsze wynosi 1/6
  • Spora część duchowych Alana działa pasywnie - warto zapoznać się z nimi przed rozpoczęciem wątku fabularnego


- - -

NPC:


John

[Obrazek: jogFXDN.png]
Imię: John (najprawdopodobniej pseudonim)
Nazwisko: Nieznane
Wiek: Nieznany, brzmienie jego głosu sugeruje sędziwy wiek, lecz niewykluczone, że korzysta z syntezatora
Rasa: Nieznana
Poziom: Nieznany
Moce duchowe: Nieznane

Tajemniczy miliarder, a także jeden z naukowców odpowiedzialnych za stworzenie Happy Maska. Nikt nie zna jego personaliów, ani miejsca pobytu – ani Alan, ani też żaden z jego ludzi. Kierowana przez niego agencja zajmuje się wczesną eliminacją formujących się zgrupowań ludzi uzdolnionych duchowo, które zostaną uznane za zagrażające Światu Żywych. Agencja Johna dysponuje zaawansowanymi technologiami – szczególnie militarnymi i szpiegowskimi.

Agenci

[Obrazek: OUMrcBK.png]

Imiona: Różne, choć najczęściej posługują się pseudonimami
Nazwiska: Nieznane
Wiek: 20 – 60 lat
Rasa: Przeważnie Fullbringerzy
Poziom: 1 – 8
Moce duchowe: Nieznane

Agenci pracujący pod wodzą Johna. W głównej mierze odgrywają rolę wsparcia: namierzają cele, pomagają w dostarczaniu sprzętu, przechwytują zbrodniarzy pokonanych przez Alana, oczyszczają miejsca akcji z dowodów, kontrolują lokalne władze, organizują transport i tym podobne. Bardzo rzadko biorą bezpośredni udział w operacjach.
Every Night's Self-Chit-Chat:

– What the fuck is wrong with you, Alan? Why don't you just die?
– ...
– You hate life, you're miserable all the time, afraid to enjoy yourself even a little!
– ...
– Face it, you might as well be dead already. Do yourself a favor, give up!
– Shut your fucking mouth, dickhead.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Christopher Smith Offline
Zabłąkana dusza
Ranga:

Brak rangi

Dane Osobowe Postaci

Imię: Christopher
Nazwisko: Smith
Wiek: 51
Poziom Postaci: 4
Karta postaci: Tutaj.
Alty: Aishi, Akami Ayamem, Lucie Crespo


Broń Duchowa

Niesprecyzowana

Atuty

Bujutsu: Amator
Hohou: Brak umiejętności
Hakuda: Amator
Kidou/Kontrola reiatsu: Praktykant
Ilość Reiryoku: Zwykła
Siła fizyczna: Normalna
Wytrzymałość: Normalna
Siła Woli/Wiedza: Przeciętna

Post: #20
12-10-2019 10:03
Jegomość został zatrzymany, a tajemniczy Kilian od razu przeszedł do sedna rozmowy, lekko się panosząc po nowym lokalu Christophera. Sam siwowłosy tylko westchnął, zrzucił płaszcz na jakiś stolik i przysiadł na krześle, zadzierając rękawy koszuli za łokcie. Coś czuł, że wplątuje się w nić nieporozumień, waśni i innych głupot, których tak kiedyś poszukiwał. Chciał być bohaterem dla ludzi, osobą, która będzie strzec ich terenów, aby Shinigami, Fullbringerzy czy Puści nie mogli ich zranić.
Teraz miał okazję włączyć się do konfliktu stron. Co i tak nie zmieniło jego zdania, że coś tutaj śmierdzi. Chłopak zbyt wiele o sobie nie zdradzał, co mogło oznaczać, że obrał już stronę. Pytanie, dobrą czy złą? Która to ta dobra?
Siedział w ciszy, przyglądając się w ciszy ruchom i mimice Kiliana. Kiedy skończył, nie wiedział co ma powiedzieć. Dużo informacji w jednej długiej wypowiedzi. Kątem oka przyjrzał się długowłosemu szaleńcowi, który mógł być problemem. Kolejne pytanie, nie lepiej było się go pozbyć? Kłopotliwi osobnicy zazwyczaj przyciągają większe zmartwienia, poświęcenie go dla świętego spokoju mogło być dobrym planem.
Ale zostawmy to na później...
-Nawet jeżeli Ci wierzę w tą historyjkę... Nie przedstawiłeś mi się do samego końca, jesteś mało wiarygodny dla mnie w tym momencie. Co prawda ma to jakiś sens... Ale skąd posiadasz takie informacje? Skąd masz pewność, że to akurat ten człowiek-nie-człowiek. I ja jestem nie-człowiekiem, skoro masz taką świadomość duchową oznacza, że Ty również. Skoro nie Bóg Śmierci, nie Pusty. To kto? Fullbringer? Nie jesteś z Yawaty. Twój akcent, może dać mi wskazówkę. Quincy? Większe prawdopodobieństwo. A może ktoś inny?
Mówiąc, żywo gestykulował. Informację o jego tożsamości były bardzo ważne. Prosił ich o pomoc, nie mówiąc nic o sobie. W dodatku opierał się jego zdolnością, bez powiedzenia swojego pełnego imienia i nazwiska, nie było szans na zweryfikowanie informacji, które im przekazał.
-Dalej. Mówisz o poszukiwanej osobie, która chce być anonimowa. Więc zdradź nam więcej o niej. Twoja opowieść mnie nie przekonuje na tyle, abym się w nią wtrącił, mimo że zastanawiam się nad tym. Problem może być ogromny. Ale jest to za duży deal, jak na taką porcję informacji.
Zmierzył swojego rozmówce wzrokiem. Musiał być pewny siebie i ostrożny w rozmowie z kimś takim, nigdy nie było wiadome, kiedy zrobi coś nieprzewidywalnego. -Więcej informacji, Przystojniaczku, albo możesz wyjść z tym szaleńcem i z nim starać się ugadać.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Strony (8): 1 2 3 4 5 ... 8 Dalej »
 


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Forum software by © MyBB 1.6.15 - Theme © iAndrew 2014
Tryb normalny
Tryb drzewa