Post: #1
31-07-2018 10:00
![[Obrazek: XRsPUKY.jpg]](https://i.imgur.com/XRsPUKY.jpg)
"Burnsville to niewielka miejscowość parę mil na wschód od Apex. Swego czasu nie wyróżniała się właściwie niczym pośród pomniejszych miejscowości w tych okolicach, na tych kilkadziesiąt domów funkcjonował jeden sklep spożywczy, jeden tartak połączony ze składem materiałów budowlanych, dawno temu funkcjonowała tu również dość żywa sprzedaż lawendy, której pole rozciągało się parę mil na północ od ostatniego domu w okolicy. Po śmierci właściciela, bezdzietnego seniora, nikt nie przejął interesu, a kwiaty zdziczały mimo wszystko dodając walorów estetycznych okolicy. Ludzie wiedli tutaj spokojny, sielankowy żywot do czasu przejścia przez miasteczko tornada kilkanaście lat temu. Burnsville zostało całkowicie opuszczone, zniszczonych domostw nigdy nie odbudowano, nie posprzątano nawet właściwie po krwiożerczym żywiole niszczącym wszystko na swojej drodze. Mieszkańcy Burnsville, dość przesądni ludzie, nie wrócili już do miejsca zniszczonego przez domniemane tornado, ponieważ tylko oni jedni wiedzieli, że to, co zniszczyło ich domy nie było dziełem matki natury."
Pomimo że każde z nich ruszyło do tego miejsca w zupełnie innym celu, kierując się odmiennymi wartościami, to finalnie w dość dużej grupie znaleźli się we wnętrzu samolotu zmierzając do miejsca wybranego przez nich jako potencjalnego pobytu Marie. Czy mieli rację? Przez całą drogę samolotem, trwającą zaledwie około piętnastu minut, wydawało im się, że mają rację. Mieli czas na rozmowę między sobą, napicie się drinka, jeśli ktoś miał ochotę. Josh, Alex i Chloe usiedli blisko siebie i choć nie rozmawiali, można było odnieść wrażenie, że sama ich wzajemna obecność wpływa na nich kojąco. Wcześniejsze słowa Ieyasu wywołały delikatny uśmiech na bladej twarzy czarnowłosego, skinął mu tylko głową, ale nie odezwał się. Josh siedzący najbliżej czerwonowłosego Fullbringera poprosił po drodze o streszczenie planu ich działania, jeśli taki był. Alex odpowiadał na pytania, jeśli takie zostały mu po drodze zadane, wskazał również cel ich wyprawy, jednak wydawało się, że nie jest pewien tego miejsca. Im byli bliżej, zdawał się być coraz bardziej blady, jeśli to było w ogóle możliwe. Przed samym lądowaniem wyglądając przez niewielkie okienka można było dostrzec zbliżającą się wioskę, całkowicie opuszczoną, trochę zarośniętą zupełnie tak, jakby po katastrofie nikt się tutaj nie zbliżał. Sarny czmychały w popłochu, kiedy samolot zniżył lot osiadając gładko na większej połaci zieleni tuż przed samymi zabudowaniami. Z lotu ptaka widzieli doskonale, którędy przeszło tornado, choć wiedzieli doskonale, że tornado to nie było dziełem natury.
Jako pierwszy z samolotu wyłonił się Alex, zawahał się zaledwie chwilę na szczycie schodków, dopiero po chwili stawiając każdy kolejny krok, jakby wkraczał wprost do paszczy lwa. Tuż za nim ruszyli Chloe i Josh, trójka zaś zatrzymała się parę metrów od metalowego ptaszyska, któremu zawdzięczali szybką podróż do tego miejsca. Nikt się nie odzywał, spojrzenia mimowolnie umykały do pozostawionych w nieładzie zniszczeń, nawet z tej perspektywy widać było ślad tornada prowadzący przez miejscowość niczym namalowana destrukcyjnym pędzlem ścieżka. Dopiero kiedy na zewnątrz pojawiła się reszta, Alex zwrócił się do nich.
- Nie jestem pewien, czy to był dobry pomysł. Ludzie nigdy tutaj nie wrócili, uważali i pewnie wciąż uważają, że to, co się tutaj stało, to była kara boska. Zawsze byli przesądni, nikt tutaj nie wrócił, nawet nie wysilili się, żeby posprzątać... - dodał cicho spoglądając na znajdujące się nieopodal budynki. Wokół było cicho, ale nie była to śmiertelna cisza, brak ludzkich głosów, warkotu porzuconych samochodów sprawiał, że do ich uszu docierał śpiew ptaków, brzęczenie owadów, szum wiatru w wysokiej trawie, pośród której stali. Domy zaczęły zarastać, pozostawione samopas przydomowe ogródki przypominały bardziej busz lub wnętrze Tajemniczego Ogrodu, gdy ktoś im zostawił uchyloną furtkę. Mimo walorów estetycznych tego miejsca, czarnowłosy wydawał się spoglądać na nie niczym na jeden z najgorszych koszmarów, skoro jednak przyleciał tutaj z nimi, a oni ofiarowali się pomóc, kim byłby, gdyby teraz dał się ponieść emocjom i stchórzył? Uśmiechnął się blado - Dziękuję wam za waszą pomoc, jeśli nie chcemy...jeśli nie chcecie niczego ustalić teraz, proponuję się trochę rozejrzeć. Nie wiem dokładnie czego szukać, ale na waszym miejscu, jeśli Marie tutaj jest, miałbym się na baczności... Możemy się podzielić na grupy, w ten sposób zbadamy większy obszar?
Mimo ostrzeżenia w jego głosie, wydawało się, że prócz nich, nikogo tutaj nie ma. I nie było przynajmniej od kilkunastu lat. Czarnowłosy zaczekał chwilę na nich chcąc ustalić jakiś plan działania, bo jeśli Marie nie wyskoczy na nich, gdy tylko ich zobaczy, poszukiwania będą przypominały szukanie igły w stogu siana. Nic nie wskazywało na czyjeś mordercze intencje wiszące gdzieś w powietrzu, próżno było również szukać pobliskiej energii duchowej, bo prócz tej niewielkiej grupy i fauny tego miejsca, nie było tutaj nikogo żywego.
//P.S. Ogłoszenie parafialne:
Nie ma kolejki, możecie opisać co się działo w samolocie, jeśli macie chęć
Deadline: 03.08 do końca dnia
Alex, Chloe, Josh
Ichinose - 1 akcja bonusowa
Ieyasu - 1 akcja bonusowa
Herman - czyste konto
Lena - 1 akcja bonusowa
Reisa - 1 akcja bonusowa + 1 akcja karna
Sachi - 1 akcja bonusowa
![[Obrazek: bSrmluG.jpg]](http://i.imgur.com/bSrmluG.jpg)
"Fear to anger. Anger to hate. Hate to... Vaya skips fear." ~ by Sayamaka Asagi
"Vaya będzie obserwować walkę, a potem będzie walczyć ze zwycięzcą. Pokonanemu też wklepie, bo ciota..." ~ by Vaya Vesper
Vaya's theme | Never give up | Unstoppable | Shi-Kai | You were born for this | Fight | The other side | Vizard | Labo-Vaya | Vaya daje posta xD

