Post: #41
02-10-2018 20:52
W końcu. Miała ochotę skakać i krzyczeć z radości, jednak to nie był odpowiedni czas, ani miejsce do tego. Na twarzy Fuyuko pojawił się wyraz ulgi, kiedy Rori zaprzestała uzewnętrzniać swoją frustrację ukierunkowaną właściwie na każdego, kto się nawinął pod rękę. Fuyuko chciała tylko pomóc, czy to aż tak trudno było zrozumieć? Szaroniebieskie oczy obserwowały z uwagą obie kobiety, a jej myśli przemykały teraz swobodnie niczym niezmącone. Uspokoiła się, uspokoiła swoją energię duchową i spojrzała do góry, w niebo, mając nadzieję zobaczyć gwiazdy. Jej ojciec jej tego nauczył, szukać cierpliwości tam, gdzie śpią wszyscy bogowi. Uśmiechnęła się lekko. Co z tego, że nie znała Skye? Że nie znała jej historii? Powiedziała prawdę, wierzyła we własne słowa i być może właśnie to sprawiło, że wreszcie została wysłuchana.
- To do tej pory najrozsądniejsze słowa, które tu padły - posłała Rori porozumiewawcze spojrzenie ruszając za nią za pomocą Bringer Light. Zdumiały ją nieco słowa Skye, dlatego przystanęła w pół kroku, nim obie podeszły do czekającej na nie dziewczyny. W szaroniebieskich oczach pojawiło się zaskoczenie, ale też swego rodzaju otucha, a uczucie emanującego z niej ciepła nasiliło się, kiedy sięgnęła dłonią do ramienia Skye i zacisnęła ją na nim lekko - Na wszystko przyjdzie jeszcze czas, nie zamartwiaj się tym, to nic złego bać się czegoś.
Słuchała opowieści w milczeniu starając się nie okazywać zaskoczenia, choć to było dość trudne. Tuż po nim pojawiło się zrozumienie i jakiś paskudny żal, że to wszystko potoczyło się zupełnie nie tak, jak powinno. Na świecie było tylu ludzi, którzy potrzebowali pomocy, których ścieżki krzyżowały się z tymi, którzy wykorzystywali ich potencjał do złych celów. Mimo zaskoczenia, z jej postaci emanowało przede wszystkim zrozumienie, bo choć to było okropne, naprawdę to rozumiała. Rozumiała potrzebę, może początkowe moralne rozdarcie, ale przede wszystkim potrzebę przetrwania. To zawsze było silniejsze, niż cokolwiek innego. Ludzie, czy byli zwykłymi, szarymi zjadaczami chleba, Fullbringerami, Quincy, Shinigami czy jeszcze kimś innym, przede wszystkim chcieli przeżyć.
Postawiła kilka kroków bliżej widząc spływające po policzkach Rori łzy. To musiało być dla niej naprawdę trudne, całym sercem była teraz z nią aż do ostatniego słowa.
- Rori... - wyszeptała cicho przede wszystkim zbierając się w sobie, by się po prostu w tej chwili nie odzywać, nie zrobić niczego głupiego. Więc zrobiła coś, co przyszło jej całkowicie naturalnie i bezproblemowo, ona tym oddychała, żyła każdego dnia, dlatego po prostu podeszła do czerwonowłosej i przytuliła ją mocno nie mówiąc po prostu nic. Kołysała się lekko na boki, jakby chciała ją uspokoić, nie zakrywała jednak jej uszu, by słowa Skye mogły do niej dotrzeć. Oczywiście jeśli dziewczyna sobie tego nie życzyła, lub ją odtrąciła, nie poczuła się w żaden sposób urażona, odstąpiłaby zostawiając jej bezpieczną przestrzeń. Owszem, nie znały się praktycznie w ogóle, jeszcze parę chwil temu jedna drugiej gotowa była przysmalić co nieco jakiś element ciała, nie zmieniało to faktu, że Fuyuko nie potrafiłaby tak stać bezczynnie i patrzeć, jak ktoś płacze.
- Słuchaj... - zaczęła cicho - Jak chcecie, skoczę wam po te frytki i sobie pogadacie, bo już dawno powinnyście. Powiedz mi tylko gdzie mam ich szukać, naprawdę nie chcę, by komuś stała się krzywda. Oni, one, nie wiem kto dokładnie, ale ktoś was wykorzystał, by osiągnąć swój cel i prawdopodobnie właśnie teraz robi coś strasznego. Naprawdę rozumiem dlaczego to zrobiłyście, nadzieja potrafi być paskudna w rękach odpowiedniej osoby, opleciona w kłamstwa. Pomóżmy im razem, lub wskaż mi po prostu kierunek, a tam pójdę. Jeśli jest choć iskierka szansy, że mogę pomóc, możesz mi wierzyć, nie odpuszczę - uśmiechnęła się szeroko i odetchnęła głębiej. Spojrzała również na Skye rozpromieniona, jakby właśnie zobaczyła dawno zaginioną przyjaciółkę ze szkoły średniej - To co? - spojrzała to na jedną, to na drugą wyjmując w międzyczasie z kieszeni spodenek paczkę chusteczek higienicznych i podała ją Rori - Mam skoczyć wam po te frytki, czy skopiemy parę tyłków i uratujemy świat w stylu "Dragon Ball'a"? - zachichotała.
- To do tej pory najrozsądniejsze słowa, które tu padły - posłała Rori porozumiewawcze spojrzenie ruszając za nią za pomocą Bringer Light. Zdumiały ją nieco słowa Skye, dlatego przystanęła w pół kroku, nim obie podeszły do czekającej na nie dziewczyny. W szaroniebieskich oczach pojawiło się zaskoczenie, ale też swego rodzaju otucha, a uczucie emanującego z niej ciepła nasiliło się, kiedy sięgnęła dłonią do ramienia Skye i zacisnęła ją na nim lekko - Na wszystko przyjdzie jeszcze czas, nie zamartwiaj się tym, to nic złego bać się czegoś.
Słuchała opowieści w milczeniu starając się nie okazywać zaskoczenia, choć to było dość trudne. Tuż po nim pojawiło się zrozumienie i jakiś paskudny żal, że to wszystko potoczyło się zupełnie nie tak, jak powinno. Na świecie było tylu ludzi, którzy potrzebowali pomocy, których ścieżki krzyżowały się z tymi, którzy wykorzystywali ich potencjał do złych celów. Mimo zaskoczenia, z jej postaci emanowało przede wszystkim zrozumienie, bo choć to było okropne, naprawdę to rozumiała. Rozumiała potrzebę, może początkowe moralne rozdarcie, ale przede wszystkim potrzebę przetrwania. To zawsze było silniejsze, niż cokolwiek innego. Ludzie, czy byli zwykłymi, szarymi zjadaczami chleba, Fullbringerami, Quincy, Shinigami czy jeszcze kimś innym, przede wszystkim chcieli przeżyć.
Postawiła kilka kroków bliżej widząc spływające po policzkach Rori łzy. To musiało być dla niej naprawdę trudne, całym sercem była teraz z nią aż do ostatniego słowa.
- Rori... - wyszeptała cicho przede wszystkim zbierając się w sobie, by się po prostu w tej chwili nie odzywać, nie zrobić niczego głupiego. Więc zrobiła coś, co przyszło jej całkowicie naturalnie i bezproblemowo, ona tym oddychała, żyła każdego dnia, dlatego po prostu podeszła do czerwonowłosej i przytuliła ją mocno nie mówiąc po prostu nic. Kołysała się lekko na boki, jakby chciała ją uspokoić, nie zakrywała jednak jej uszu, by słowa Skye mogły do niej dotrzeć. Oczywiście jeśli dziewczyna sobie tego nie życzyła, lub ją odtrąciła, nie poczuła się w żaden sposób urażona, odstąpiłaby zostawiając jej bezpieczną przestrzeń. Owszem, nie znały się praktycznie w ogóle, jeszcze parę chwil temu jedna drugiej gotowa była przysmalić co nieco jakiś element ciała, nie zmieniało to faktu, że Fuyuko nie potrafiłaby tak stać bezczynnie i patrzeć, jak ktoś płacze.
- Słuchaj... - zaczęła cicho - Jak chcecie, skoczę wam po te frytki i sobie pogadacie, bo już dawno powinnyście. Powiedz mi tylko gdzie mam ich szukać, naprawdę nie chcę, by komuś stała się krzywda. Oni, one, nie wiem kto dokładnie, ale ktoś was wykorzystał, by osiągnąć swój cel i prawdopodobnie właśnie teraz robi coś strasznego. Naprawdę rozumiem dlaczego to zrobiłyście, nadzieja potrafi być paskudna w rękach odpowiedniej osoby, opleciona w kłamstwa. Pomóżmy im razem, lub wskaż mi po prostu kierunek, a tam pójdę. Jeśli jest choć iskierka szansy, że mogę pomóc, możesz mi wierzyć, nie odpuszczę - uśmiechnęła się szeroko i odetchnęła głębiej. Spojrzała również na Skye rozpromieniona, jakby właśnie zobaczyła dawno zaginioną przyjaciółkę ze szkoły średniej - To co? - spojrzała to na jedną, to na drugą wyjmując w międzyczasie z kieszeni spodenek paczkę chusteczek higienicznych i podała ją Rori - Mam skoczyć wam po te frytki, czy skopiemy parę tyłków i uratujemy świat w stylu "Dragon Ball'a"? - zachichotała.
![[Obrazek: ovJMlJg.png]](http://i.imgur.com/ovJMlJg.png)
She has an idea - you should start running fast!