Post: #21
25-04-2016 16:42
Osaczona drużyna, przeszła do defensywy. W pierwszym ruchu Senshi postanowił chować całą trójkę poprzez wzniecenie dymu, był to zasadniczo dobry plan, jednakże, czy mogło w jakikolwiek sposób wpłynąć na już lecące igły? Cóż, zasadniczo trudno orzec, ale prawdopodobnie sam efekt wielkiego wybuchu i masy dymu sprawił, że napastnicy (bowiem niewątpliwie było ich dwóch, skoro ostrzał szedł z dwóch stron), zostali zaskoczeni, tak więc kolejne strzały nie były już tak celne.
W następnym ruchu Watanabe wyszedł z pierwotnego pola ostrzału za pomocą shunpo, a dym skrył jego obecność, tak więc było to dobre zagranie. Podobnie jak wybrane kidou, zazwyczaj służące jako nosze, ale również dające radę jako tarcza. Już kilka sekund po pojawieniu się świetlistego "hamaku" uderzyły w niego igły, odbijając się z dźwiękiem podobnym do gradu padającego na szybę...
W tak zwanym międzyczasie Heishiro postanowił działać szybko i pozbyć się pompujących w jego ciało jadowitych igieł. Trudno mu się dziwić, z każda kolejną sekundą tkanki shinigami zgłaszały palący ból, tak więc nie dziwota, że napędzany adrenaliną Winston chwycił za igły i szarpnął... Prawdopodobnie dzięki dodatkowej adrenalinie i odruchowi ratowania życia, porucznik III Dywizji nie od razu zrozumiał, co się stało, ale już chwilę później zrozumiał. Do bólu typowego dla przypalania metalem (jad), doszedł teraz ten typowy dla rozdzieranego ciała, a chwilę później pojawiła się krew. Igły musiały być podobne do tych, jakie posiadają jeżozwierze - pozornie gładkie, w istocie posiadały haczyki, mające nie tylko utrudniać ich wyjęcie, ale również pozwolić na zagłebianie się w ciało.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - z powiększonej rany wraz z krwią upłynęła też część trucizny. Resztą natomiast zajął się Anzai, podając Winston'owi swoje dość eksperymentalne, ale niewątpliwie skuteczne antidotum. W jednej chwili Heishiro poczuł się słabiej, jego percepcja duchowa osłabła, a przy tym również w głowie się zakręciło, aczkolwiek ból od trucizny zaczął znikać...
W czasie, gdy Anzai aplikował Heishiro swój lek, Senshi postanowił przejść do ofensywy, pierw jednak musiał odnotować pewien fakt - otóż, na jego "amebie" (zaklęcie 37), pojawiła nagle dziwna maź, klejąca się i pod wpływem której kidou zaczęło migotać i blaknąć. Efekt takiego stanu rzeczy nie pozostawał długo tajemnicą - wchodząc bowiem za "zasłonę", Senshi zauważył TO <- stwór pluł w stronę jego kidou klejąca mazią, o konsystencji bardzo gęstej pajęczyny. Bestia wydawała się nie posiadać oczu, ale coś podpowiedziało jej, skąd atakuje porucznik VII Dywizji, bowiem szybko odwróciło paszczę w jego stronę i uniosło uzbrojone w pazury kończyny do błyskawicznego ciosu - atak był nadzwyczaj szybki, pazury spotkały się z zanpakutou i rozbłysły iskry. Potwór wydał przeraźliwy ryk i miast umykać w tył, zaczął napierać przed siebie, napędzany czystą agresją i żądzą mordu - szybko zmusił porucznika do defensywy...
I gdy to wszystko się rozgrywało, na miejsce przybyła potężna porucznik XI Dywizji, której moc dosłownie zalała okolicę.
Vaya wpadła w pole walki i już szybko zrozumiała co się dzieje - Anzai zajmował się Winston'em, natomiast Senshi został przyszpilony przez potwora, posiadającego mniej więcej humanoidalne rozmiary, wielkie szpony, zębiasta paszczę i... "Rządzę krwi w oczach" (których oczywiście nie miało, ale tak się mówi). Czy jednak było to cokolwiek, co mogłoby przerazić Vesper? Porucznik nie obawiała się przeciwnika, natarła na niego, ale pierw wyminęła za pomocą shunpo. Znalazwszy się w odpowiedniej pozycji chciała wykonać swoją atutową technikę, gdy poczuła na plecach nieprzyjemną maź - oto właśnie drugi z podkradł się na kilkanaście metrów i ratując partnera obkleił Vesper, która poczuła, jak jej energia duchowa spada - zupełnie jakby pajęczyna pochłaniała jej energię duchową, oczywiście to za mało, by ją powalić, ale na pewno spowolni. Jej bojowa natura sprawiła jednak, że technika udała się częściowo, raniąc potwora, nie zabijając, ale raniąc.
"Ocalony" stwór wydał przeraźliwy ryk, ale nie mógł skorzystać z okazji do kontrataku na Vesper, bowiem zauważył iż Senshi jest zaraz obok koleżanki - zapowiadało się starcie 2 na 2 - tym razem jednak przeciwnicy nie byli już niewidzialni - prawdopodobnie przejście do drugiej formy ataku zmusiło dezaktywowanie ich kamuflażu...
Sytuacja:
- Anzai pilnuje Winston'a który wymaga opatrzenia ran i jest mocno przytępiały, można się spodziewać, że mu się nawet zwróci,
- Vaya nieco poklejona, ale raczej na tyle wnerwiona, by ani się tym przejmować, ani też miało to na nią większy wpływ,
- Stwory są już widoczne - krwiożercze i chętne do ataku.
Kolejka:
- Nie narzucam.
______
Ubiór: Standardowy strój kapitański, haori z rękawami, dwa miecze przy pasie.
Stan zdrowia: Zdrowy
Aktualnie w fabule: Także tego...
Walki, misje, eventy i inne przygody -> KLIK <- (Ostatnio zmienione: 06-10-2018)
Punkty atutowe/specjalizacje -> KLIK <- (Ostatnio zmienione: 10-10-2018)
______
Inspektor Sayamaka na tropie Theme.